Miliardy dolarów leżą na ulicy

Planowane upublicznienie amerykańskiego banku inwestycyjnego Gold-man Sachs może oznaczać dla tej instytucji stratę miliardów dolarów, które mogłaby zarobić m.in. na rynku obligacji, twierdzi znany amerykański ekspert finansowy Michael Lewis, autor kilku książek dotyczących rynku kapitałowego, takich jak "Poker kłamców" czy "Kultura pieniądza". W artykule opublikowanym przez agencję Bloomberga Lewis dowodzi, że standardy informacyjne, które będą obowiązywać Goldman Sachs, gdy wejdzie na giełdę, uniemożliwią mu skuteczne operowanie na rynku obligacji.11 stycznia doszło do zmian w zarządzie tego jedynego dużego amerykańskiego banku inwestycyjnego, który wciąż nie jest notowany na giełdzie. Ze stanowiska ustąpił dyrektor generalny Jon Corzine, makler specjalizujący się w rynku obligacji. Zdaniem M. Lewisa, decyzja ta wyraźnie wskazuje, że zarząd planuje zmniejszenie aktywności Goldman Sachs na rynku obligacji i wciąż jest zdeterminowany, aby instytucja ta w najbliższym czasie była notowana na nowojorskim parkiecie.Wprawdzie w memorandum dla pracowników, przedstawionym przez właścicieli spółki, nie wytłumaczono powodów zmian w zarządzie, jednak - według Lewisa - nietrudno zgadnąć, dlaczego je przeprowadzono. Goldman Sachs w sierpniu i wrześniu ub.r. poniósł ogromne straty w wyniku transakcji arbitrażowych na rynku obligacji. Wówczas był to powód, dla którego odłożono na dalszy termin planowaną już wtedy publiczną ofertę akcji. Zwrócono uwagę na przypadek innego banku inwestycyjnego - Salomon Smith Barney, należącego wtedy do Travelers Group, a obecnie wchodzącego w skład Citicorp. W lipcu 1998 r. firma ta również poniosła bardzo duże straty na rynku obligacji i wycofała się z niego, argumentując, że możliwość skutecznego inwestowania w obligacje ograniczają wymogi informacyjne, którym podlegają spółki giełdowe. Chodzi tu przede wszystkim o transakcje arbitrażowe dotyczące tych papierów. Amerykański ekspert wskazuje na fakt, że większość banków, które w latach 90. inwestowały na tych rynkach, obecnie ogranicza tę działalność."Obecnie miliardy dolarów wręcz leżą na ulicy i czekają, aż zainteresuje się nimi duży, dobrze zorientowany w rynku obligacji bank inwestycyjny, który nie musi odpowiadać na każde pytanie akcjonariuszy. Została tylko jedna instytucja, która spełnia takie wymogi i jest nią właśnie Goldman Sachs" - pisze Michael Lewis. Ubolewa on, że bank nie chce wykorzystać najlepszej w tej dekadzie okazji do zarobienia pieniędzy i zamiast tego przyłącza się do innych tego rodzaju instytucji notowanych na giełdzie. Właściciele Goldman Sachs już teraz zachowują się bowiem tak, jakby ich firma była spółką pub-liczną, mimo że nic jeszcze nie wiadomo na temat terminu, w którym ewentualnie uzyska taki status.

ŁUKASZ KORYCKI