Propozycja Billa Clintona i szwajcarskie doświadczenia

Z niejednolitą reakcją amerykańskich kół politycznych i finansowych spotkała się propozycja prezydenta Billa Clintona, aby inwestować publiczne fundusze emerytalne na rynku akcji. Oprócz głosów zdecydowanie krytycznych pojawiły się też opinie przychylne dla tego rodzaju lokat. Jako udany przykład pomnażania w ten sposób funduszy emerytalnych przytoczono system istniejący od dwóch lat w Szwajcarii. Eksperci stwierdzili też, że inwestowanie środków publicznych na giełdach wpłynie dodatnio na rynki kapitałowe po obu stronach Atlantyku.W wielu krajach jednym z najpoważniejszych problemów budżetowych jest zgromadzenie odpowiednich środków na świadczenia emerytalne. Przed koniecznością rozwiązania tego problemu stanęły też Stany Zjednoczone. Dlatego prezydent Bill Clinton zaproponował ulokowanie w ciągu najbliższych piętnastu lat na rynku akcji publicznych funduszy emerytalnych o łącznej wartości 650 mld USD.Krok taki zwiększyłby szanse pomnożenia środków wpłacanych przez amerykańskich podatników, nasilając też jednak ryzyko. Dlatego dominujący w Kongresie republikanie, a także prezes Zarządu Rezerwy Federalnej Alan Greenspan wypowiedzieli się krytycznie o wysuniętym przez prezydenta projekcie. Z drugiej strony, gdyby udało się przezwyciężyć te opory, na miejscowy rynek napłynęłyby pokaźne kapitały. Co więcej, w przeciwieństwie do funduszy powierniczych, które powodują znaczne wahania notowań, fundusze emerytalne zapewniłyby stały dopływ środków finansowych, podtrzymując popyt na akcje nawet przy ich zawyżonych cenach. Zdaniem niektórych specjalistów, utrwalenie korzystnej koniunktury na giełdzie mogłoby jednak zmniejszyć liczbę okazji do zawierania transakcji spekulacyjnych.Oczekuje się, że inwestowanie funduszy emerytalnych na rynku amerykańskim przyniosłoby też korzyści giełdom europejskim. Nawet jeżeli władze USA nie zdecydowałyby się na bezpośrednie lokaty na giełdach zagranicznych, wcześniej czy później tamtejsze środki publiczne przepłynęłyby do Europy, gdzie ryzyko inwestycyjne jest niewielkie.Nie wiadomo, czy amerykański projekt zachęci do podobnych kroków rządy europejskie, chociaż to właśnie po tej stronie Atlantyku po raz pierwszy zdecydowano się na inwestowanie w akcje publicznych funduszy emerytalnych. Dwa lata temu uczynił to rząd Szwajcarii, lokując w ten sposób 500 mln franków i powiększając tę kwotę w 1998 r. o dalszy 1 mld franków. Docelowo zamierza się tam zwiększyć udział akcji w portfelu inwestycyjnym funduszy emerytalnych do 25%. Zwolennikami takiej polityki są nawet szwajcarscy socjaldemokraci, pod warunkiem że środki publiczne nie będą wykorzystywane w operacjach spekulacyjnych. Jako główny argument podaje się znaczny, 10-13-procentowy, zwrot z zainwestowanego w ten sposób kapitału.

A.K.