W pobliżu gospodarki
Sprywatyzowano w 1998 roku 15 firm, zamiast planowanych 26. Za to budżet zarobił ponad 7 mld złotych, a więc sporo więcej, niż miało być. I to jest powodem do demonstrowania przez Emila Wąsacza dobrej miny. Szef resortu skarbu zapowiada też, że bez problemu zrealizuje plany prywatyzacji na ten rok. Co do planów gotówkowych - 15 mld złotych - zgoda. Bo w to, że uda się sprzedać 70 państwowych firm, nie wierzę.Efekty zeszłorocznej prywatyzacji krytycznie oceniło już wielu ekonomistów i polityków, od Leszka Balcerowicza i Janusza Lewandowskiego po Wiesława Kaczmarka. W swym niedawnym memorandum o stanie gospodarki wicepremier mówił nawet o załamaniu prywatyzacji w zeszłym roku. Wywołało to polemikę ministra, który stwierdził, że zupełnie nie zgadza się z tą opinią. A co niby miał powiedzieć?Jako dziennikarza cieszy mnie taka jawność życia publicznego, choć wydaje mi się, że wiele z tych polemik panowie politycy (w interesie swych partii i całej koalicji) powinni prowadzić w zaciszu gabinetów. Udostępnienie prasie arcyciekawego (i bardzo krytycznego) memorandum nie było chyba jednak najszczęśliwszym posunięciem Leszka Balcerowicza.Wracając do prywatyzacji - szef Komisji Papierów Wartościowych Jacek Socha błaga o nowe duże firmy na giełdzie, o blue chips. Sytuacja, w której tak mocno dominuje jedna spółka (Telekomunikacja), jest niezdrowa i na dłuższą metę nie do zaakceptowania. Wydaje się, że jego życzenia w najbliższych miesiącach nie zostaną spełnione. Wprawdzie resort skarbu zapowiada prywatyzację kilku firm z branży energetycznej i dwóch kopalń, ale jeśli sądzić po tempie wyboru doradców prywatyzacyjnych i wziąć poprawkę na procedurę, to giełda w roku 1999 na niewiele dużych spółek może liczyć. Prawdziwym nowym blue chipem będzie jedynie, jak sądzę, narodowy koncern naftowy. O ile w ciągu najbliższych dziesięciu miesięcy trafi na parkiet. Nie postawiłbym na to ostatniego tysiąca złotych ze swego budżetu.Niezamierzoną pointą jest dla mnie informacja z czwartkowego posiedzenia KERM-u. To szacowne gremium (pod przewodnictwem Leszka Balcerowicza) odrzuciło informację ministra skarbu o przygotowaniach do prywatyzacji Polmosów. Stwierdzono, że jest ona zbyt ogólnikowa.Można oczywiście przyjąć, że wicepremier nie lubi ministra i dlatego czepia się go, gdzie tylko może. Mogło- by to tłumaczyć decyzję KERM, ale już nie wyjaśniałoby, dlaczego tak powoli prywatyzujemy. Zresztą i tak z resortowego opracowania o problemach z odpaństwowianiem producentów spirytusu wynika, że prywatni staliby się oni dopiero w roku przyszłym.Tezy, że rok 1999 będzie dla prywatyzacji szczególnie pomyślny, obronić się nie da, jeśli brać pod uwagę obecny stan naszej wiedzy i realia. Nawet przy założeniu, że Prokuratoria Generalna w wersji maryjno-peeselowskiej nie zacznie działać. Biorę oczywiście poprawkę na klimat dla prywatyzacji, jaki panuje w politycznym zapleczu ministra Wąsacza. Roboty mu to nie ułatwia.A teraz pytanie - co takiego może (powinno) stać się, żebyśmy za rok nie pisali o konferencji prasowej szefa resortu skarbu, na której stwierdzi on, że plan finansowy został wprawdzie wykonany, ale sprywatyzowano tylko 23 z planowanych 70 spółek skarbu państwa? Prawidłowe odpowiedzi (nie więcej niż 15 w jednej kopercie) proszę nadsyłać do redakcji. Najciekawsze wydrukujemy.
JAN BAZYL LIPSZYC