Amerykańskie byki słabną

Wydarzeniem ostatniego tygodnia była nieudana próba pokonania przez DowJonesa na dłużej poziomu 10 tys. pkt. Amerykańskie byki wyraźnie osłabły i na najbliższych sesjach możemy mieć do czynienia ze spadkami na Wall Street. Hossa panuje na giełdach azjatyckich. Tokijski Nikkei od początku marca zyskał 17%, a mierzący koniunkturę w Hongkongu Hang Seng wzrósł w tym czasie o 20%.

Indeksy amerykańskieW ubiegłym tygodniu Dow Jones po raz pierwszy znalazł się powyżej poziomu 10 tys. pkt. Jednak absolutnie nie można powiedzieć, by ta psychologiczna bariera została pokonana. Wręcz przeciwnie, wiele wskazuje, że amerykańskie byki będą miały kłopoty z przełamaniem tej wysokości.Pierwszy raz DJIA nieśmiało zaatakował 10 tys. pkt. w poniedziałek (10 001 pkt. w czasie sesji), aby główny szturm przypuścić w piątek. Jednak, choć tym razem w czasie sesji udało się osiągnąć nawet 10 085 pkt., zamknięcie ponownie wypadło poniżej 10 tys. pkt. Efektem tych nieudanych prób przełamania oporu było ukształtowanie na tygodniowym wykresie świecowym szpulki z długim górnym cieniem. Świeczka taka sygnalizuje, że siły byków słabną i zapowiada nadejście korekty.Oczywiście, trend średnioterminowy na Wall Street w dalszym ciągu jest wzrostowy i na razie absolutnie nie jest zagrożony. Wydawało się jednak, że po wybiciu z trendu bocznego na początku marca byki przejmą zdecydowaną kontrolę nad rynkiem, a poziom 10 tys. pkt. powinien być zdecydowanie pokonany. Zasięg wzrostu wynikający z wysokości konsolidacji, pozwalał bowiem spodziewać się osiągnięcia przez Dow Jonesa 10,2 tys. pkt.I w dalszym ciągu można się tego spodziewać, z tym że w najbliższym czasie bardzo prawdopodobna jest korekta na głównym amerykańskim rynku akcji. Wsparciem, na którym byki powinny powstrzymać ewentualne spadki, jest 9650 pkt., czyli górne ograniczenie konsolidacji opuszczonej na początku marca.Warto też zwrócić uwagę na to, jak Dow Jones radził sobie z okrągłymi wartościami. Ostatnią taką psychologiczną barierą, z którą indeks z Wall Street miał kłopoty, było 4 tys. W 1994 r. byki aż 6 razy bezskutecznie próbowały przełamać ten poziom. Wcześniej zdecydowany opór stawiła o wiele bardziej okrągła liczba 1 tys. pkt. Dow Jones aż 5-krotnie odbijał się od tej wysokości w latach 1966-82.Znacznie poprawiła się sytuacja techniczna S&P 500. Od początku roku niedźwiedzie usilnie walczyły o pełne ukształtowanie na wykresie tego indeksu formacji potrójnego szczytu, typowej dla końca wzrostów. Ostatecznie z walki zwycięsko wyszły byki, doprowadzając - podobnie jak w przypadku Dow Jonesa - do wybicia z trendu bocznego w górę i ustanowienia nowego rekordu. Z wysokości formacji wynika, że S&P powinien osiągnąć 1350 pkt. (obecnie 1300 pkt.), ale na razie na wykresie tygodniowym ukształtowana została analogiczna formacja jak na DJIA, co zapowiada w najbliższym czasie korektę, a nie kontynuację wzrostów.Najsłabiej z najważniejszych amerykańskich indeksów prezentuje się Nasdaq 100, który nie zdołał w minionym tygodniu ustanowić rekordu. Po piątkowym, ponad 2-proc. spadku na wykresie indeksu powstała formacja objęcia bessy, co stawia pod dużym znakiem zapytania kontynuację wzrostów na amerykańskim rynku elektronicznym, który od początku marca zyskał już 10%. Można raczej spodziewać się, że zostanie utrzymany średnioterminowy trend boczny (1900-2150 pkt.), w którym indeks Nasdaq znajduje się od początku roku.Indeksy europejskieNa rekordy za Atlantykiem indeksy europejskie reagowały różnie. Co ciekawe, najsłabiej zaprezentował się FT-SE 100, tradycyjnie najsilniej skorelowany z Dow Jonesem. Angielskie akcje przez cały tydzień spadały, ale nie doprowadziło to do zmiany średnioterminowego trendu na londyńskiej giełdzie. Na wykresie indeksu można wykreślić kanał wzrostowy, w którym indeks porusza się od pięciu miesięcy.Ostatnie spadki spowodowały, że wykres FT-SE znalazł się niebezpiecznie blisko linii wsparcia. Jeśli zostanie ona przełamana, będzie to oznaczać załaie trendu lub jego głębszą korektę. Zgodnie jednak z jedną z podstawowych zasad analizy technicznej, bardziej prawdopodobne jest, że dotychczasowa tendencja raczej będzie kontynuowana niż ulegnie zmianie. Dlatego dopóki główny angielski indeks utrzymuje się powyżej dolnej linii kanału (ok. 6,1 tys. pkt.), giełdzie w Londynie nie grozi poważniejszy spadek.Zdecydowanej poprawie uległa sytuacja techniczna niemieckiego DAX-a. Giełda we Frankfurcie euforycznie zareagowała na dymisję ministra finansów Oskara Lafontaine'a i w czasie ostatnich pięciu sesji indeks wzrósł prawie o 2%. Jednocześnie wybił się z 3-miesięcznego kanału spadkowego i jeśli na najbliższych sesjach nie spadnie poniżej jego górnej linii, to kursy niemieckich akcji powinny rosnąć.Z wysokości kanału wynika, że DAX powinien osiągnąć poziom ok. 5540 pkt., ale nieco niżej (na wysokości 5440 pkt.) znajduje się szczyt koniunktury z początku roku. I wydaje się, że z jego pokonaniem byki mogą mieć kłopoty.Nieco ponad 1% zyskał w zeszłym tygodniu CAC-40, indeks giełdy paryskiej. Nie spowodowało to zmiany trendu średnioterminowego, który od początku roku ma kierunek boczny, ale oddaliło niebezpieczeństwo pełnego ukształtowania formacji podwójnego szczytu, co oznaczałoby przejęcie kontroli nad rynkiem przez niedźwiedzie. W najbliższym czasie można zatem spodziewać się, że CAC-40 będzie kontynuował konsolidację w obszarze 3950- 4300 pkt. i dopiero ewentualne przełamanie któregoś z tych poziomów może doprowadzić do wykształcenia wyraźnego trendu na giełdzie w Paryżu.Giełdy azjatyckieRegularna hossa trwa na giełdach azjatyckich. Indeks Nikkei 225, po przełamaniu na początku marca przyspieszonej spadkowej linii trendu, wzrósł z 14 do prawie 16,5 tys. pkt. Oporu ze strony niedźwiedzi można spodziewać się dopiero w okolicach 17,4 tys. pkt., gdzie znajduje się właściwa linia trendu. Mniej więcej w tym samym czasie wzrosty rozpoczął Hang Seng. W czasie ostatnich 4 tygodni jego wartość wzrosła o ponad 20% - z 9 do 11,08 tys. pkt. Najbliższy opór znajduje się na wysokości 11,8 tys. pkt.BrazyliaSpośród emerging markets na uwagę zasługuje giełda w Brazylii. Od początku roku tamtejszy indeks Bovespa zyskał na wartości ponad 60%. Podstawę hossy stanowi formacja podwójnego dna, ukształtowana pod koniec 1998 r. w obszarze 4800-9150 pkt. Z jej wysokości wynika, że Bovespa powinien osiągnąć poziom 13,5 tys. punktów - jego obecna wartość to 11 tys. punktów. Ponieważ w ostatnim tygodniu przełamana została długoterminowa linia trendu, można spodziewać się, że w najbliższym czasie brazylijskie akcje będą kontynuować hossę.PodsumowanieChoć najważniejszy amerykański indeks Dow Jones w minionym tygodniu po raz pierwszy przekroczył poziom 10 tys. pkt., to nie zdołał zamknąć tygodnia powyżej tej bariery. Amerykańskie byki wydają się tracić siły i na najbliższym sesjach bardzo prawdopodobna jest korekta wzrostów.Lepiej z punktu widzenia analizy technicznej prezentują się giełdy europejskie, szczególnie w Londynie i Frankfurcie. Jednak prawdziwa hossa panuje na giełdach w Tokio i Hongkongu, gdzie - jak na razie - nie widać sygnałów zakończenia korzystnych tendencji.

TOMASZ JÓŹWIK