Tydzień w gospodarce
Decyzja RPP z marca o rozszerzeniu korytarza dopuszczalnych odchyleń kursu złotego od parytetu i obniżeniu miesięcznego współczynnika pełzającej dewaluacji złotego sugerowała, że Rada oczekuje utrwalenia spadku inflacji i w najbliższym czasie nie obawia się deficytu płatności towarowych bilansu płatniczego. Informacja z ubiegłego tygodnia o korzystnym ukształtowaniu się tych płatności w lutym wskazuje na pierwszy rzut oka, iż rzeczywiście nie jest z nimi tak źle, jak się wydawało w końcu ub.r. Z utwierdzeniem się w tym optymizmie należy poczekać, ponieważ statystyka za jeden miesiąc może mylić. Obniżenie na przełomie marca i kwietnia kursu złotego, co znalazło wyraz we wzroście ceny dolara do ok. 4 zł, nie potwierdziło optymistycznej oceny tendencji do umocnienia złotego. Pocieszać się można tym, że przy wzroście ceny dolara powyżej 4 zł spotykamy się - jak dotychczas - z dość silnym oporem. Podaż dewiz na polskim rynku walutowym wynika zarówno z bezpośrednich inwestycji zagranicznych, jak i rosnącego zadłużenia zagranicznego przedsiębiorstw krajowych. Złotego wzmocniła również decyzja EBC o obniżeniu podstawowej stopy procentowej od kredytu refinansowego w UE z 3 do 2,5% (nasze stopy procentowe stały się przez to relatywnie bardziej atrakcyjne).W polityce stopy procentowej chcielibyśmy zmniejszenia oprocentowania kredytu, żeby przeciwdziałać osłabieniu koniunktury, oraz stosunkowo wysokiego oprocentowania depozytów, które podtrzymuje skłonność do oszczędzania. Próba godzenia ze sobą obu tych celów przez zmniejszanie stopy rezerwy obowiązkowej okazała się kwestią sporną. Przedstawiciele NBP chcieliby, by banki komercyjne podzieliły się korzyściami ze zmniejszenia stopy rezerwy obowiązkowej i zadowoliły niskimi odsetkami od zwolnionych środków. Banki komercyjne nie chcą być stawiane w gorszej sytuacji od banków zagranicznych, które znacznie rozszerzają swój udział na polskim rynku pieniężnym i kapitałowym. Dlaczego te ostatnie mają korzystać z wyższej stopy rynkowej od całości swoich depozytów, a krajowe banki komercyjne mają się zadowolić tylko zmniejszeniem niesprawiedliwej kary? Sprawa nabiera jeszcze dodatkowego rumieńca w związku z zamiarem prywatyzacji poszczególnych krajowych banków komercyjnych. Utrzymywanie sztucznie obniżonego oprocentowania od zwolnionych środków obniża cenę, po której mogą zostać kupione przez zagranicznego inwestora strategicznego. Spór ten toczy się na marginesie sporu bardziej fundamentalnego między zwolennikami polityki utrwalającej spadek inflacji a zwolennikami polityki bardziej zdecydowanego przeciwdziałania osłabieniu wzrostu gospodarczego. Czy racja jest po stronie tych, którzy uważają, że główną szansą jest niższa inflacja (proponują szybkie zaniechanie pełzającej dewaluacji złotego), czy tych, którzy postulują silniejsze wspieranie eksportu nawet za cenę nieco wolniejszego spadku inflacji (m.in. przez dopuszczenie do dalszej deprecjacji złotego na rynku walutowym)? Paradoks polega m.in. na tym, że adwersarze nader śmiało sięgają do statystyki w celu potwierdzenia swojej opinii. Złe doświadczenia z dalszej i bliższej historii skłaniają wprawdzie do sekundowania zwolennikom twardej terapii, ale dość krótki żywot ma naciąganie niektórych szacunków w celu pokazania, że obecne osłabienie gospodarcze jest mniejsze, niż jest. Wczorajsza informacja Nikom Consulting, że PKB w I kwartale 1999 r. wzrósł o 3,2%, nie da się pogodzić z danymi statystycznymi o spadku produkcji sprzedanej w styczniu o 6,9% i w lutym o 5,6%. Obiema rękami podpisuję się pod rekomendacją tej firmy o potrzebie szybszej prywatyzacji i uważam, że rekomendacja ta nie straci, ale zyska na znaczeniu, gdy nie będzie wspierana wątpliwą oceną, że jest lepiej, niż jest.
MAREK MISIAK