Makrotydzień
Plan Balcerowicza do 2010 r. przedstawia trzy możliwe scenariusze rozwoju: prorozwojowy - roczne tempo wzrostu gospodarczego wynosiłoby 7-8%, pasywny - PKB rośnie w tempie 4-5%, ostrzegawczy - w tempie 3-4% rocznie. Wicepremier i cała koalicja opowiadają się oczywiście za najambitniejszym wariantem. Co trzeba zrobić, by rozwijać się w tempie 8% rocznie? Wystarczy spełnić cztery warunki: do 2005 r. sprywatyzować prawie całą gospodarkę (sektor prywatny ma wytwarzać 90% PKB), ograniczyć wydatki publiczne z obecnych 45 do 35% PKB, zlikwidować deficyt budżetowy najpóźniej w 2003 r., zmniejszyć obciążenia podatkowe. Docelowo wicepremier nie rezygnuje z jednej stawki podatkowej, ale - o ile wiadomo - zaproponuje jakąś ścieżkę dochodzenia do podatku liniowego. Z "przecieków" wynika, że na przyszły rok resort finansów przygotuje projekt dwustawkowy (18 i 28%?).Każdy z czterech warunków szybkiego wzrostu gospodarczego jest ogromnym wyzwaniem dla polityków gospodarczych. Dziś choćby podążanie w tych kierunkach wydaje się bardzo trudne, a do celu w każdej z wymienionych dziedzin droga daleka. Prywatyzację można by oczywiście szybko skończyć. Gorzej z ograniczaniem wydatków publicznych. W Polsce wydatki te zastępują niedomagania rynku. Ale nie tylko. Są wydatki, z których państwo nie może zrezygnować, choćby bezpieczeństwo publiczne czy pomoc społeczna. W Polsce sfera ubóstwa jest dużo szersza niż w krajach Unii Europejskiej czy USA. Marcowa inflacja wyniosła 1% - podał GUS. Oznacza to, że roczna inflacja w marcu wyniosła 6,2% i była wyższa od lutowej (5,6%). Doszło więc do zmiany trendu. Stało się to za sprawą wzrostu cen żywności, które w końcu ubiegłego roku i na początku obecnego po prostu nie rosły, a także wskutek podwyżek w sektorach paliwowym i energetycznym. W marcu najbardziej zdrożały usługi - o 2%.Zmiana trendu nie jest zaskoczeniem. Większym były poprzednie spadki wskaźnika inflacji. Z powodu niskich cen ucierpieli producenci rolni, borykający się z nadprodukcją żywności. Nie było więc powodu do specjalnej radości. Teraz wszystko wraca do normy i rząd znów będzie musiał podjąć walkę z inflacją.Deficyt budżetowy po pierwszym kwartale wyniósł 9 mld zł. Stanowi to 70% zaplanowanych na cały rok 12,8 mld zł. Według przedstawicieli resortu finansów, jest to efekt kilku czynników: mniejszych dochodów państwa spowodowanych osłabieniem tempa wzrostu i szybko spadającej inflacji oraz wzrostu wydatków w związku z wprowadzaniem reform. nJeśli inflacja rzeczywiściezmieni kurs, a tempo wzrostu PKB ulegnie przyśpieszeniu, co prognozuje większość analityków, dochody zwiększą się, ale nie wiadomo, czy na tyle, by zahamować przyrost deficytu. Budżet czeka na obiecane wpływy z prywatyzacji. Tymczasem z planów resortu skarbu wynika, że wszystkie poważniejsze sprzedaże rozpoczną się w III lub IV kwartale.
Małgorzata Pokojska
Waldemar Kuczyński
ekonomista