Wokół nowych ustaw cukrowych

Zdaniem inwestorów zrzeszonych w Izbie Przemysłowo-Handlowej Inwestorów Zagranicznych, stała pomoc państwa nie sprywatyzowanym cukrowniom powoduje, że firmy mające już prywatnych udziałowców nie wytrzymują konkurencji z nierentownymi państwowymi zakładami. "Nie może być w Polsce tak, że cukrownie będące własnością Skarbu Państwa pogłębiać będą deficyt branży (...). Sprywatyzowanych dotychczas kilka spośród 76 cukrowni, mimo lepszej kondycji finansowej i lepszego zarządzania, nie może więc konkurować z tymi pierwszymi" - napisano w oświadczeniu, przesłanym wczoraj PARKIETOWI przez dyrektora zarządu IP-HIZ Andrzeja Falińskiego. Według Izby, straty sektora w tym roku wyniosą ok. 300 mln zł. Tak trudna sytuacja może mieć poważny wpływ na kondycję nie tylko samego przemysłu cukrowniczego, ale całego rolnictwa, a nawet bankowości - uważają inwestorzy.Prywatyzacja to jeden ze sposobów wyprowadzenia polskiego cukrownictwa z zapaści. Co do tego zgodni są zarówno przedstawiciele branży, jak i politycy. W ubiegłym tygodniu Sejm debatował nad dwoma projektami ustaw (rządowym i poselskim), które mają zastąpić obowiązującą i powszechnie krytykowaną ustawę cukrową. O ile projekt rządowy jest nowelizacją obowiązujących przepisów, o tyle poselski jest ustawą napisaną "od podstaw".IP-HIZ uważa, że nowe prawo może przyczynić się do stworzenia nowoczesnego rynku cukrowniczego. Nie zgadza się jednak na zapisy, które wprowadzają nierówne traktowanie producentów. Uważa, że projekt poselski jest dobry, jednak "niepokój budzi biurokratyczny system instytucji i procedur oraz możliwość protekcjonistycznego łamania zasady równości traktowania przedsiębiorstw produkujących cukier".Oba projekty wprowadzają m.in. nowe zasady obliczania limitów produkcji cukru, projekt poselski powołuje dodatkowo instytucje regulujące rynek. Pomysły prywatyzacyjne są różne, np. PSL najchętniej widziałoby obejmowanie udziałów wiodących w cukrowniach przez krajowych plantatorów buraków (którzy płaciliby za udziały swoimi produktami). W tej sytuacji duzi inwestorzy zostaliby zepchnięci do roli inwestorów pasywnych z ok. 30-proc. pakietami.

MAREK CHĄDZYŃSKI