W pobliżu gospodarki

Potwierdzam, dałem w roku 1998 rentę komuś potrzebującemu. Od podatku odliczyłem co trzeba, a jakże. I teraz czekam, z pewnym takim niepokojem. Uznają czy coś zakwestionują? A jeżeli tak - to co i dlaczego? Możliwości jest wiele i to właśnie jest w naszym systemie podatkowym najpiękniejsze.Urząd skarbowy może bowiem, w ślad za warszawskim NSA, uznać, że rok to za krótko, by rentę zakwalifikować do trwałych ciężarów, albo podzielić punkt widzenia NSA z Łodzi, że wystarczą trzy miesiące. Może też podzielić pogląd, że akt notarialny jest konieczny, lub że można się bez niego obyć. Że dający rentę musi być do jej dawania zobligowany, albo że wystarczającym powodem dania jest chęć poprawienia komuś losu.Narzekaliśmy i nadal narzekamy na dowolne interpretacje ustaw podatkowych przez różne urzędy skarbowe. Powielaczowe interpretacje różnych przepisów w wykonaniu mniej czy bardziej prominentnych pracowników resortu finansów niewiele wyjaśniały, gdyż zdarzało się, że były ze sobą (a także z ustawą i logiką) sprzeczne.Pojawili się nawet zwolennicy teorii spiskowej tworzenia systemu podatkowego. Twierdzili oni, że urzędnicy specjalnie doprowadzają do powstania niejasnych i wieloznacznych przepisów, gdyż potem dobrze żyją z ich interpretacji i komentowania. Poglądy takie znalazły szczególnie wielu zwolenników od czasu, gdy spiritus movens ustawy o VAT (z jej błędami i wieloznacznościami) posadę w ministerstwie finansów zamienił, co prawda niezupełnie dobrowolnie, na prywatną firmę doradztwa podatkowego.Ja jednak zamiast w spisek i makiaweliczne zapędy niektórych guru systemu podatkowego wolę wierzyć w zwyczajną nieudolność, głupotę i bałagan w wykonaniu ludzi z resortu finansów oraz licznej grupy posłów. Jakoś mi to bardziej do nas pasuje.Niezależnie od tego, kto i dlaczego stworzył tak zły system podatkowy, od pewnego czasu mówiło się, że tylko sąd może rozwikłać pewne niejasności w nim. Będzie orzecznictwo NSA i sprawa się wyjaśni - pocieszali doradcy podatkowi.I rzeczywiście. Tydzień temu narzekałem na wymiar sprawiedliwości jako całość, ale sytuacja, jaka powstała po warszawskim orzeczeniu NSA, stworzyła całkiem nowe możliwości pastwienia się nad orzekaniem w sprawach gospodarczych.Na pewno sąd nie ucieknie od jednoznacznego ustalenia, kiedy renta może być uznana za trwały ciężar. Pytanie - kiedy to zrobi i co do tego czasu ma począć te sto kilkadziesiąt, albo i więcej, tysięcy ludzi, którzy wpisali coś w swoje zeznania podatkowe? I którym orzeczeniem NSA będą się podpierać do tego czasu urzędy skarbowe - łódzkim czy warszawskim? A przecież lada chwila może się na ten temat wypowiedzieć NSA w Krakowie czy Wrocławiu, prezentując kolejną woltę intelektualno-prawną i wtedy zamieszanie będzie jeszcze większe.Koalicja kłóci się o kształt systemu podatkowego w przyszłości, takiej nie bardzo odległej, bo chodzi o rok 2000 i następne. Na razie wynika z tych dyskusji, że niższe podatki chwilowo nam nie grożą, o uproszczeniu całego bałaganu nawet nie mówiąc. Skoro tak trudno obniżyć i uprościć, to może choć jedno by się udało załatwić - żeby system był nieco bardziej jednoznaczny. Żeby nie było tak, że mamy kilka wojewódzkich systemów podatkowych, zależnych po trochu od widzimisię skarbowców i zmiennych opinii sędziów.To, co dzieje się z podatkami w orzecznictwie sądowym, utwierdza mnie w opinii, że wymiar sprawiedliwości jest do tego rodzaju spraw kompletnie nie przygotowany. Prosty podatnik, tak jak ja chcący wiedzieć, na czym stoi, na NSA liczyć nie może. Pozostaje czekanie na sąd ostateczny, ale boska sprawiedliwość jest nierychliwa, a fiskus raczej wprost przeciwnie.

JAN BAZYL LIPSZYC