Kolejne mętne przestrogi szefa Fed nie podziałały zbyt silnie na rynki. Zatwardziali optymiści na NYSE stanowią klan tak liczny, że coś poważniejszego musiałoby stanąć na drodze indeksu, by zatrzymać na dłużej jego wzrost. A kosmetyczne ruchy DJ w dół, zanim przekształcą się w korektę, nie mają u nas większych skutków niż zwiększona chęć do realizacji zysków.W tle dość sennego obrazu GPW zaczyna toczyć się ożywiona dyskusja o podatkach. Choć nikt z decydentów na razie nie dotknął tak błahego z punktu widzenia budżetu zagadnienia jak opodatkowanie zysków z giełdy, to docierające informacje burzą krew. Nie dość że z zamiarów obniżenia obciążeń czy też wprowadzania wspólnego opodatkowania w rodzinie tworzą się karykatury mające wyrwać podatnikom sporą część ich relatywnie małych dochodów, to jeszcze pojawiają się głosy, że zagrabione w ten sposób środki spożytkuje wiecznie głodny budżet. Ze zgrozą obserwuję taki sposób myślenia. Klimat zachłanności budżetowej nie zostawia złudzeń, że nie zostanie przedłużone zwolnienie podatkowe dla większości zysków osiąganych na giełdzie.Czym to się skończy dla naszego rynku - przedsmak mieliśmy kilka lat temu. A teraz mamy jeszcze dodatkowe zagrożenia, jak choćby wycofywanie się dużych spółek z obrotu publicznegoczy słabiutki rynek pierwotny. Czy o to chodzi, by polscy inwestorzy kupowali zagraniczne spółki na zagranicznych giełdach, a krajowe spółki pozyskiwały kapitał po znacznie wyższym koszcie?Igranie z podatkami to zajęcie dla rządzących niebezpieczne. Już z prac Machiavellego zionie przestroga dla chcących utrzymać się przy władzy, że nadmierna grabież rodzi nienawiść. Smutne byłoby, gdyby krótkowzroczność niektórych polityków doprowadziła do zmarginalizowania jednej z najbardziej udanych części transformacji gospodarczej.

.