W pobliżu gospodarki
Prawdziwa zgoda co do celów w gospodarce jest wtedy, gdyosiągnie sięzgodę w sprawie środków, jakimi te cele mają być osiągnięte - stwierdził Leszek Balcerowiczw piątek naspotkaniuw Stowarzyszeniu Menedżerów. I wskazał na barieręparlamentarną, gdyż tam właśnie są blokowane rządoweinicjatywy, służące m.in. reformie systemupodatkowego.
Reforma podatków sprowadza się, biorąc rzecz najogólniej, do uproszczenia systemu i obniżenia stawek. Dziś wiadomo na pewno, że rządząca koalicja opowiada się za obniżeniem stawki podatku dochodowego od firm do 28% w najbliższym roku, a potem o dwa punkty co rok, do 22%. I bardzo dobrze, od lat mówi się, że stawki podatków dochodowych są w Polsce za wysokie.Równocześnie jednak rząd opowiada się za likwidacją ulg inwestycyjnych dla przedsiębiorstw. Zamiast nich mają być korzystne dla firm zmiany w sposobie naliczania odpisów amortyzacyjnych. Na razie jednak nic o konkretach i szczegółach nie wiadomo, trudno więc oceniać, na ile zastąpią ulgi.Koalicja opowiedziała się za przyjęciem wariantu najszybszego rozwoju z trzech zaproponowanych w strategii gospodarczej na najbliższe lata. Wzrost ten w ogromnej mierze zależy od inwestycji, gdyż proste rezerwy wynikające z likwidacji nonsensów nierealnego socjalizmu kończą się. Jak zadziała nowy system podatkowy i kiedy wejdzie w życie? Czy zmiany w zasadach amortyzacji zastąpią ulgi inwestycyjne? Zbyt mało dziś wiadomo, aby na te pytania odpowiedzieć, a czasu wcale za dużo nie ma.Czy parlament propozycje rządu, a raczej wicepremiera odpowiedzialnego za gospodarkę, zaakceptuje i w jakim kształcie? Można by pytać tak dalej.Z drugim z podatków dochodowych jest jeszcze gorzej, bo mniej wiadomo. Na razie nawet koalicja nie zgodziła się, jakie stawki i kwoty wolne od podatku zaproponować, które ulgi zlikwidować i co dać w zamian. Nadal wprawdzie mówi się o zrównaniu stawki obu podatków, co potwierdzałoby pogłoski, że w grę wchodzi 28%, jako górny poziom stawki w podatku osobistym. Jest jednak niemal pewne, że nie będzie dotyczyć to 2000 roku.Mam też zasadniczą wątpliwość, czy koncepcja Leszka Balcerowicza, zawierająca się w stwierdzeniu "stawki za ulgi", jest do przeforsowania najpierw w koalicji, potem w Sejmie. Hasło jest chwytliwe, ale wydaje się, że wielu wpływowych polityków woli chwytać się innych haseł, jak to dotyczące polityki prorodzinnej oraz dokładania bogatym, by ulżyć ubogim.Tyle jeśli chodzi o podatki bezpośrednie. Jeśli mają być obniżone bez zrujnowania budżetu, trzeba podnieść podatki pośrednie - VAT i akcyzę. To da się zrobić znacznie ciszej niż wszelkie ruchy w podatkach dochodowych, no może poza podwyżką akcyzy na paliwa. Ile na tym stracą, a ile zyskają przedsiębiorstwa - nikt dziś nie powie, gdyż nie jest znana ścieżka dochodzenia do stawek docelowych, ani też ich wysokość. Pewne jest to, że stawki VAT i akcyzy wzrosną, ale kiedy i o ile...W podatkowej szaradzie więcej jest niewiadomych niż pewników, więcej pytań niż bodaj przybliżonych odpowiedzi.Można by powiedzieć, że to nic strasznego, gdyż jest dopiero połowa maja. Problem w tym, że nie widać, iżby całość szła konsekwentnie w kierunku uproszczenia systemu i zmniejszenia obciążeń. A jeśli tak - to o jakiej reformie mówimy. Bo chyba nie chodzi tylko o ulgi na trzecie dziecko oraz wspólne lub nie opodatkowanie się małżonków. Nie znam firm, które odniosą korzyść z socjalnego przechyłu w systemie podatkowym, a zyski polityczne (jeśli takie w ogóle będą, w co wątpię), nie zrównoważą ekonomicznych strat.Jak dotąd więc nie widać ani zgodności dotyczącej celów, ani tym bardziej środków na żadnej z trzech linii: AWS-UW, koalicja - parlament, władza - przedsiębiorcy.
JAN BAZYL LIPSZYC