Bruksela źle ocenia polski przemysł farmaceutyczny
Tylko siedem z ponad dwóch tysięcy leków produkowanych w Polsce zostało opracowanych przez rodzime laboratoria. Nasz przemysł farmaceutyczny potrzebuje kilkunastu lat, aby dostosować się do unijnych norm dotyczących patentów na leki.
Ogromną część oferty krajowych fabryk stanowią tzw. leki generyczne, czyli "podróbki" specyfików wymyślonych przez kogoś innego. Bruksela domaga się, aby po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej leki te nie mogły być eksportowane do UE. Jeśli do tego dojdzie, polskiemu przemysłowi farmaceutycznemu grozi zapaść. - Nie jestem przekonany, czy nawet 15-letni okres dostosowawszy wystarczy - twierdzi Jan Krysiuk, wiceprezes ds. finansowych Polfy Kutno.Według Ewy Haczyk, rzeczniczki Jana Kułakowskiego, głównego negocjatora w rozmowach z Unią, Polska zastrzega sobie prawo do wniesienia wniosku o okres przejściowy, gdyby do końca 2002 r. nie zdążyła wprowadzić unijnej procedury rejestracji leków, które zarejestrowano w naszym kraju przed 1993 r. Negocjacje w tej sprawie jeszcze się nie rozpoczęły."Podróbki" udoskonaloneDo 1993 r. polscy producenci leków nie kupowali patentu na specyfik opracowany w zagranicznym laboratorium. Aby rozpocząć produkcję, musieli tylko uzyskać w Polsce patent na sposób wytwarzania leku. Innymi słowy, mogli produkować preparat identyczny pod względem chemicznym z zagranicznym, ale na własny, zastrzeżony prawem sposób.Nowe prawo, obowiązujące po 1993 r., obejmuje leki 20-letnią ochroną patentową, zgodnie z normami Unii Europejskiej. Nie zabrania jednak wytwarzania leków, których produkcję rozpoczęto wcześniej. Nie podoba się to wielkim zachodnim koncernom. Naciskają więc na Komisję Europejską, by zamknęła rynek przed polskimi generykami. Leki te są kilkakrotnie tańsze, co - zdaniem koncernów - ogranicza ich zyski.Trzy spośród siedmiu oryginalnych polskich leków produkowane są przez notowaną na giełdzie jeleniogórską Jelfę. Są to: TFX, stosowany przeciwko zaburzeniom układu odpornościowego, a wytwarzany z wyciągu z grasicy wołowej, lek przeciwnerwicowy Ipronal oraz krem Vratizolin. Polfa Kutno wytwarza jedynie generyki.Wiceprezes Jan Krysiuk zastanawia się, jakie kryteria należy stosować, aby jednoznacznie stwierdzić, że konkretny lek jest "podróbką". - Nasz sztandarowy produkt, Vibovit, produkujemy już od 25 lat. W tym czasie wprowadziliśmy w nim tyle udoskonaleń, że można mieć wątpliwości, czy nadal jest to lek generyczny - twierdzi. Opracowanie nowego leku kosztuje obecnie kilkaset mln dolarów, a nawet więcej. Zdaniem Ryszardy Wolskiej, rzecznika prasowego Jelfy, na takie wydatki mogą pozwolić sobie tylko największe firmy. Polfa Kutno przeznacza np. na badania 1% swoich przychodów rocznie, czyli mniej niż 20 mln zł. Wiceprezes Krysiuk przyznaje, że to niewiele, ale podkreśla, że na więcej spółki nie stać. Roztacza pesymistyczną wizję przyszłości polskiego sektora farmaceutycznego. Uważa, że w przypadku braku okresu przejściowego większości polskich wytwórców leków groziłaby plajta, a jedyną szansą na ratunek byłoby przejęcie przez zagraniczną spółkę.Łączmy sięZdaniem Ryszardy Wolskiej, w obliczu kłopotów z unijnymi przepisami, częściowym rozwiązaniem problemu byłaby konsolidacja polskich producentów leków. Jeleniogórska spółka kilka miesięcy temu oficjalnie wystąpiła z takim pomysłem. - Dzięki konsolidacji firmy mogłyby połączyć swoje wysiłki w dziedzinie badań - mówi Ryszarda Wolska. Na razie jednak na konsolidację się nie zanosi. Polpharmą Starogard Gdański, jedną z firm przygotowujących się do prywatyzacji, zainteresowane są np. trzy podmioty. Jeden z nich to konsorcjum Polsatu, Warty, Prokomu i Spectra Management. Z wyjątkiem tej ostatniej, pozostałe firmy nie miały dotychczas doświadczenia na rynku farmaceutycznym.
GRZEGORZ BRYCKI