Po pierwszej debacie podatkowej w Sejmie
Po piątkowej podatkowej debacie sejmowej szanse na to, że kształt przyszłorocznych podatków będzie taki, jak proponuje rząd, są jeszcze mniejsze. Rządowe pomysły skrytykowała opozycja, a z koalicjantów wyraźne "za" powiedziała tylko Unia Wolności.- Nie możemy tworzyć takich ustaw, by po - nie daj Boże - zmianie ekipy rządzącej w następnej kadencji pracę zaczęto od ich rewidowania. Potrzebny jest dialog z opozycją, ale też i w samej koalicji - mówił w imieniu klubu AWS z trybuny sejmowej Henryk Goryszewski. Dialog nie będzie jednak prosty, skoro opozycja chce odrzucenia projektu ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, a w przypadku opodatkowania dochodów od osób prawnych nie zgadza się na zasadniczą zmianę - skalę redukcji stawki. Także dla części posłów AWS projekty rządowe są nie do przyjęcia, przynajmniej w tych najbardziej "drażliwych społecznie" punktach, jak ulgi podatkowe.Parada populistówW piątkowej dyskusji dominowało stanowisko: "Nie powinniśmy obniżać podatków bogatym. To oni powinni zapłacić za to, że znaczna część społeczeństwa jest biedniejsza. Tymczasem rząd po kieszeniach najbardziej chce uderzyć tych, którzy płacą podatki według najniższej stawki. A takich przecież jest większość". I to przez tę "większość" tyle emocji wzbudza sprawa podatków osobistych. Przygotowujący się już do kampanii prezydenckiej politycy zdają sobie sprawę, że elektoratu należy szukać wśród owej "większości". Nastroje sejmowe udzieliły się wicepremierowi Leszkowi Balcerowiczowi, kiedy mówił, że reforma podatkowa ma służyć "Polsce pracującej i pracowitej".W poselskich przemówieniach racje ekonomiczne często ustępowały argumentom społecznym czy nawet narodowym. Poseł H. Goryszewski mówił: - Chcę zapewnić Sejm i wszystkich Polaków: jestem Polakiem i dlatego obchodzi mnie los każdego Polaka jak mój własny. Jako mówiący w imieniu klubu AWS oświadczam, że to będzie naszą wytyczną w dalszej pracy nad podatkami. Takie podejście do sprawy spodobało się opozycyjnej SLD. - W wystąpieniu posła Goryszewskiego znalazłem wiele tez, które są tezami ludzi, dla których słowo "solidarność" jest ważne - mówił Marek Borowski w imieniu tego klubu.Sztuka liczeniaTaki sposób dyskutowania o podatkach nie podoba się natomiast niezależnym ekonomistom. - To był horror. Debata sejmowa dowiodła, że w Polsce nadal obowiązuje doktryna leninowska, głosząca prymat polityki nad ekonomią. Posłowie posługują się przede wszystkim ideologią, tymczasem matematyka to nauka ścisła. Wystarczy policzyć, co się bardziej opłaca. Ta debata nie wróży dobrze na przyszłość, jest zbyt "przepolityczniona" - mówi Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha.Rafał Antczak z Fundacji CASE uważa, że podatki są coraz bardziej polityczne, bo politykom zostało już niewiele dziedzin ekonomicznych, które mogą zamieniać na kiełbasę wyborczą. - Na przykład polityka monetarna jest już właściwie poza ich zasięgiem. Konstytucja zabrania finansowania deficytu budżetowego drukiem nowych pieniędzy - przypomina R. Antczak. Według niego, gdyby obniżyć podatki już teraz, następna koalicja miałaby trudności ze zwiększaniem obciążeń podatkowych i tłumaczeniem, że robi to w czyimś interesie. - Redukcja opodatkowania to właściwie bilet w jedną stronę. Każdej kolejnej ekipie trudno będzie podatki podwyższać - twierdzi R. Antczak.
MAREK CHĄDZYŃSKI