Rady guru nie tylko dla początkujących
Przez sześć ubiegłych lat James K. Glassman był komentatorem inwestycyjnym The Washington Post, prowadząc w nim cotygodniową rubrykę. Jego teksty zamieszczało jednocześnie kilkanaście głównych dzienników w USA.
Zaczął 16 lipca 1994 r., kiedy Dow Jones Industrial Average wynosił 3 528 punktów, obecnie zaś kończy redagowanie swojej rubryki, kiedy indeks ten przekroczył poziom 11 000 punktów.W obszernym pożegnalnym artykule Glassman żartobliwie zaznacza, że nie przypisuje sobie zasług w tak spektakularnym wzroście Dow Jonesa, ale na podstawie obfitej poczty od czytelników jest przekonany, że zachęcił wielu z nich do zaangażowania się na giełdzie i do uczestniczenia w bonanzie. Nie wskazywał im, kiedy i co mają kupować czy sprzedawać, ale ich przede wszystkim edukował. Uważał, że amerykańska społeczność akcjonariuszy potrzebuje ciągłego szkolenia, chociażby dlatego że na rynek akcji wchodzą stale nowe roczniki inwestorów.Żegnając się, Glassman powtórzył więc swoje koncepcje i rady, jakich najczęściej udzielał. Oto one w skrócie:l Zanim zaczniesz inwestować, odpowiedz sobie na parę podstawowych pytań: kiedy zamierzasz przejść na emeryturę (w szerszym znaczeniu tego słowa), w jakim stopniu czujesz chęć do podejmowania ryzyka, jaka wielkość twoich dochodów jest ci potrzebna do życia? Potem podziel swoje aktywa i zdecyduj, ile ich ulokujesz w akcje, obligacje i gotówkę. Z czasem ten podział może ulegać zmianom, ale nie należy całkowicie odchodzić od tego planu. Rozdzielenie aktywów jest pierwszą i najważniejszą fazą inwestowania.l Zacznij wcześnie, gdyż podstawowym warunkiem sukcesu jest czas, a nie dobieranie akcji. Jeśli rynek utrzyma swój dotychczasowy średnioroczny wzrost, liczony od 1926 roku, to suma 5 tysięcy dolarów zainwestowana dzisiaj w akcje przez 25-latka przyniesie mu - kiedy osiągnie 65 rok życia - sumę 320 tysięcy dolarów.l Inwestowanie w akcje musi być procesem długofalowym - minimum 7-letnim. Jeśli nie możesz utrzymać akcji przez taki okres, to lepiej w ogóle nie próbuj. Na krótką metę ceny akcji mogą być bardzo "lotne", ale na długą metę wcale nie okazują się bardziej ryzykowne od obligacji rządu USA. Są one dla długofalowego inwestora cudownym podarunkiem.l Nigdy nie próbuj kupować czy sprzedawać na podstawie odgadywania kolejnego ruchu cen akcji na rynku - jest to po prostu głupie. Przyjmij założenie, że ceny wszystkich akcji kształtują się w danym momencie mniej więcej na takim poziomie, na jakim powinny się znajdować. Nie kupuj więc na podstawie ceny akcji, lecz na podstawie kondycji danej spółki i prawdopodobieństwa zwyżki zwrotu kapitału w przyszłości. Staraj się zostać akcjonariuszem, a więc współwłaścicielem, dobrego biznesu na całe życie.l Najlepiej jest nie sprzedawać akcji w ogóle. Sprzedawać je należy tylko wtedy, kiedy danej spółce zdarzyło się coś bardzo złego (np. silna konkurencja wtargnęła do jej dotychczasowej bezpiecznej niszy na rynku, zagroziła jej podstawowemu produktowi, jej nowa dyrekcja zupełnie nie stoi na wysokości zadania). Nie sprzedawaj wyłącznie dlatego, że cena akcji stała się zbyt wysoka, a zwłaszcza - zbyt niska.l Różnicuj swój portfel inwestycyjny - jest to również sprawa podstawowa. Powinien on obejmować oprócz akcji blue-chips, również akcje spółek małych, a także spółek zagranicznych. Portfel zbyt "skoncentrowany" będzie zbyt "lotny", w związku z czym może prędzej wpędzić cię w panikę i skłonić cię do ucieczki z rynku w bardzo niedogodnym momencie. Jednakże nie różnicuj portfela przesadnie, gdyż może się zdarzyć, że nie będziesz już zorientowany, co posiadasz i dlaczego. W warunkach amerykańskich wystarczy jeśli posiadasz kilkanaście tytułów - dwadzieścia absolutnie wystarczy.l Fundusze powiernicze są znakomitym wynalazkiem. Zróżnicowania dokonują za ciebie specjaliści. Ale niektóre z nich są po prostu zbyt drogie. Poza tym w Stanach Zjednoczonych w ubiegłym dziesięcioleciu fundusze te nie spisywały się najlepiej. Średni dusz nie był w stanie "pobić" indeksu Standard & Poor 's 500. Zdaniem Glassmana, najlepiej wybrać sobie trzy - cztery fundusze, zwłaszcza wyspecjalizowane w różnych sektorach rynku (np. w akcjach spółek małych, akcjach spółek zagranicznych) i mieć odrębny portfel akcji wybranych spółek dużych.l Większość inwestorów nie potrafi radzić sobie samemu nie tyle z doborem akcji, co z podziałem aktywów oraz z utrzymaniem akcji po dokonaniu zakupu. Fachowe doradztwo jest pod tym względem pożądane. Glassman cytuje słowa jednego z guru inwestowania Benjamina Grahama, z których wynika, że głównym problemem dla inwestora, a nawet jego głównym wrogiem, jest on sam. Dlatego makler czy inny doradca inwestycyjny powinien być tym, który usłyszawszy zlecenie masowych sprzedaży ze strony spanikowanego inwestora powinien zareagować pytaniem: "ale dlaczego?"Glassman zwierza się, że ze wszystkich opracowań i badań rynkowych, z jakimi zetknął się w ciągu wieloletniego pisania na tematy inwestycyjne, największe wrażenie wywarła na nim konkluzja opracowania firmy analitycznej Dalber Inc., z której wynikało, że w ciągu ubiegłych 12 lat średni inwestor amerykański osiągnął stopę zwrotu kapitału w wysokości zaledwie jednej czwartej tego, co osiągnął rynek jako całość, dlatego właśnie, że inwestor ten "wskakiwał" na rynek i "wyskakiwał" z niego w niewłaściwych momentach.Glassman nie rości sobie pretensji do nieomylności, toteż w swojej publicystyce (w ciągu 6 lat ukazało się 350 jego tekstów) często powoływał się nie tylko na wybitnych teoretyków (w rodzaju Grahama), lecz również praktyków (zwłaszcza słynnego Warrena Buffetta). Dodajmy, że Glassman nie zrywa z publicystyką (będzie pisywał, tylko rzadziej, i kontynuował prace badawcze w Amerykańskim Instytucie Przedsiębiorczości). Napisał książkę (ukaże się ona na jesieni), której tytuł brzmi "Dow - 36.000". Taki bowiem poziom tego indeksu przewiduje autor w paroletniej przyszłości. Należy więc do superoptymistów.
Z.S.