Niektóre mity wydają się trwać wiecznie i w żaden sposób nie poddają się weryfikacji. Okazuje się, że nieśmiertelny jest mit trzeciej drogi w transformacji gospodarki postkomunistycznej. Do niedawna, jedynym krajem, który oficjalnie deklarował wybór trzeciej drogi, była Białoruś. Jednak w tym przypadku oczywiste jest, że Białoruś kontynuuje tradycje gospodarki nakazowo-rozdzielczej pod rządami prezydenta Łukaszenki. Tym większe zdziwienie budzi fakt kreowania przez środki masowego przekazu lewicowych polityków UE, jako prekursorów nowej trzeciej drogi. A za takich uważani są premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder oraz - w mniejszym stopniu - premier Francji Lyonel Jospain.Na czym miałaby polegać propozycja unijnej trzeciej drogi? Zróbmy na początek zastrzeżenie, że będziemy analizować fakty, a nie deklaracje polityczno-programowe. Pierwszym punktem faktycznych działań polityków trzeciej drogi w UE jest zmniejszanie roli związków zawodowych na szczeblu centralnym lewicowych partii. W Wielkiej Brytanii Partia Pracy i premier Tony Blair zostali częściowo wyręczeni przez poprzednie rządy konserwatystów, a zwłaszcza premier Margaret Thatcher, która spacyfikowała rewindykacyjne żądania kilku związków branżowych, w tym najsilniejszego związku górników. Do wyobraźni lewicowych polityków w UE zaczęła przemawiać wysokość utraconego potencjalnego PKB przy bezrobociu na poziomie ponad 10 procent siły roboczej. Liberalizacja i uelastycznianie rynku pracy stały się więc, nie tylko w teorii, warunkiem koniecznym dla konkurencyjności gospodarki. Kolejny fundamentalny przełom na europejskiej lewicy został dokonany w podejściu do prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw. Nie tylko Wielka Brytania, ale Niemcy i Francja zdecydowały się wystawić na sprzedaż przemysł wydobywczy, energetyczny, chemiczny, zakłady samochodowe, linie lotnicze, pocztę, telekomunikację, banki i usługi komunalne. Przyczyna była jedna i ta sama. Straty, które ponosił budżet państwa z tytułu nieefektywnych ekonomicznie przedsiębiorstw państwowych były zbyt duże, zwłaszcza w okresie narastającej konkurencji międzynarodowej.Trzecim punktem w programie trzeciej drogi jest reforma, lub raczej rozmontowywanie świadczeń społecznych, nadawanych przez ostatnie dziesięciolecia. Pierwszy krok na tej drodze uczynił prezydent USA Bill Clinton, który podejmuje próby reformowania świadczeń zdrowotnych i emerytalnych. W Europie jest on zresztą uważany za prekursora trzeciej drogi i na nim wzoruje się premier Tony Blair. W USA nikt jednak nie wygrywa wyborów pod socjalistycznymi hasłami, więc strategia demokratów polega raczej na przejmowaniu gospodarczego liberalizmu republikanów oraz kiełbasie wyborczej dla różnych grup społecznych. Europa różni się diametralnie pod tym względem. Regułą jest to, że nie wygrywa się wyborów pod liberalnymi hasłami. Tak więc powstał mit trzeciej drogi, który ma być łatwiejszy do akceptacji przez etatystyczne społeczeństwa UE i jednocześnie pozwoli na uniknięcie ideowej kompromitacji europejskich socjalistów. W przypadku Białorusi trzecia droga jest drogą do Trzeciego Świata, natomiast w przypadku UE nie jest to nawet eklektyzm idei kapitalizmu i socjalizmu, a jedynie umiejętny dryf z lewa ku centrum i prosta droga do liberalnego kapitalizmu. Ni mniej, ni więcej.
RAFAŁ ANTCZAK Fundacja CASE