KERM o reformie górnictwa
KERM odrzucił wczoraj korektę programu restrukturyzacji górnictwa, przygotowaną przez Ministerstwo Gospodarki, zalecając jej pogłębienie. Votum separatum zgłosił wiceminister gospodarki Jan Szlązak. Jego zdaniem, wykonanie zalecenia oznaczałoby dodatkową redukcję zatrudnienia, zwiększenie liczby zamykanych kopalń, ale już bez osłon socjalnych.Według wicepremiera Leszka Balcerowicza, program pochłania coraz więcej środków, nie przynosząc spodziewanych efektów. Tymczasem zamiarem wydatkowania ogromnych pieniędzy (reforma ma kosztować 15 mld zł) było uzdrowienie górnictwa, a miarą zdrowienia jest zmniejszanie strat.Korekta stała się konieczna, ponieważ straty, jakie poniosło górnictwo w I półroczu, wyniosły ponad 1,5 mld zł i były o 100 mln zł większe niż przewidziane na cały rok. W proponowanej przez resort gospodarki korekcie programu było zwiększenie planowanych tegorocznych strat do 3,3 mld zł, wydłużenie o rok okresu dochodzenia do rentowności (miałoby to nastąpić w 2002 r.) i odroczenie o kolejne dwa lata rozpoczęcia spłaty długów (spółki płaciłyby od 2003 r.).Ministerstwo Gospodarki zaproponowało redukcję potencjału górnictwa o 10 mln ton, zmniejszenie zatrudnienia o dodatkowe 10 tys. osób i przyśpieszenie terminu likwidacji 20 kopalń - co oznacza, że ich liczba, w porównaniu z wcześniejszymi założeniami nie została zwiększona.
dokończenie na str. 5
Jednym z warunków programu restrukturyzacji jest regulowanie przez spółki węglowe bieżących zobowiązań. Tymczasem trzy z nich (Bytomska, Gliwicka i Rybnicka) zalegają z płatnościami wobec budżetu i ZUS, i nie ma gwarancji, że zaczną terminowo regulować należności. Zdaniem Jana Macieji, eksperta z PAN, korekta zaproponowana przez resort gospodarki, jest mini-korektą. Zakłada zbyt duże wydobycie (100 mln ton), ogromny eksport, który jest nieopłacalny (20 mln ton) i nadmierne zatrudnienie (ponad 120 tys. osób). Straty na samym planowanym eksporcie musiałyby wynieść 1 mld zł. Macieja uważa, iż prawdziwa korekta powinna zakładać wydobycie na poziomie 75 mln ton, z czego 5 mln ton stanowiłaby rezerwa (można by ją eksportować, zamiast magazynować). Adekwatne do tego zatrudnienie nie może przekraczać 80 tys. osób. Ponadto musiałaby ulec zwiększeniu liczba kopalń do likwidacji. Te zaś, które mają pracować, powinny zostać oddłużone i sprywatyzowane. Kupiliby je zapewne inwestorzy, którzy są zainteresowani polską elektroenergetyką. Oni też zajęliby się kosztowną restrukturyzacją kopalń. Odprawy dla odchodzących górników powinny zaś służyć celom inwestycyjnym, tworzeniu nowych miejsc pracy, a nie konsumpcji. Wówczas można by, zdaniem J. Macieji, oczekiwać pozytywnych efektów restrukturyzacji.Czy korekta reformy górnictwa ma szansę pójść w tym kierunku?
M.P.