Gdy podczas jednej sesji aż trzy walory wchodzące w skład WIG20 zaliczają ciężkie spadki (BIG-BG, BPH, Żywiec), to nic dziwnego, że i sam indeks tak dużo stracił. W każdym z tych przypadków zwraca moją uwagę fakt wyraźnego - w porównaniu z notowaniami z poprzedniego dnia - wzrostu wolumenu obrotów (a przecież przy akcjach BIG-BG w poniedziałek pozostawiono znaczną redukcję kupna?...). Zyskał natomiast indeks NIF, co, moim zdaniem, dosyć interesująco zbiegło się z zestawieniem wyników wszystkich 15 funduszy po II kwartale br. (tylko w 5 z nich wzrosły w tym czasie aktywa netto, a po całym półroczu jedynie "Kwiatkowski" ma zysk netto...). Czytając zaś o "nowej polityce dużych rezerw", mam wrażenie określane jako deja vu (?!). Podobnie było w piątek, gdy podano szacunkową wycenę OFE, a kurs WBK miał "maksa w górę" (przyczyn technicznych tu nie wykluczając) - ciekawe w tamtej chwili wydało mi się pytanie, ilu inwestorów pamięta jeszcze najrozmaitsze, a z reguły sytuowane znacznie powyżej bieżących kursów giełdowych, wyceny świadectw (tzn. PŚU)? Wspomniane tąpnięcie kursu BPH nastąpiło od razu po uchwale NWZA o podwyższeniu kapitału, co można chyba nazwać specyficzną reakcją na decyzję będącą ponoć "przełomem w rozwoju banku"? Zarówno w przypadku tej spółki, jak i kilku innych (np. PPAB) możemy mieć wkrótce sytuację, gdy dominujący akcjonariusz - przynajmniej przez pewien czas - nie będzie mógł wykonywać prawa głosu z wszystkich swoich akcji: wydaje się jednak, że takie ograniczenie jest zupełnie iluzoryczne, ponieważ te jego "nadwyżkowe akcje" i tak są głosami odebranymi (de facto) pozostałym akcjonariuszom. I sądzę, że coś, co w praktyce okazuje się fikcją (tj. pseudoograniczeniem), nie powinno nadal występować w regulacjach na poziomie ustawy - o ile nie chcemy bać się (a potem - winić) samych siebie bardziej niż np. Frankfurtu wraz z Wiedniem?

.