Huty Europy Środkowowschodniej w stanie zapaści

Przemysł stalowy Czech, Słowacji, Rumunii i Bułgarii pogrążony jest w głębokim kryzysie. "Szybka prywatyzacja i - w konsekwencji - strategiczne sojusze ze światowymi potentatami to jedyna droga do uzdrowienia sytuacji" - uważa niemiecki "Handelsblatt".W czeskiej hucie Vitkovice w ubiegłym tygodniu zwolniono większość kadry kierowniczej. Był to bowiem jeden z podstawowych warunków umożliwiających rozpoczęcie rozmów z konsorcjum banków na temat udzielenia spółce kredytów rzędu 13,8 mld euro. "Hucie potrzebny jest swego rodzaju sztab kryzysowy, złożony z młodych, ambitnych menedżerów, a nie ekipa przyzwyczajona do działań w cieplarnianych warunkach" - stwierdzono w jednym z bankowych raportów. Pod takim samym warunkiem obiecano uruchomienie programu sanacji w największej słowackiej stalowni - VSZ Koszyce.Na gwałt szuka inwestora strategicznego sztandarowa rumuńska inwestycja epoki Ceausescu, huta Sidex Galati (ten największy pracodawca kraju, zatrudniający 32,5 tys. pracowników, jest już praktycznie bankrutem). Z kolei Sofii udało się wprawdzie sprzedać 71% akcji największej stalowni Kremikowzi miejscowej firmie Daru Metals, ale szybko okazało się, że nie było to najlepsze posunięcie i teraz rozpisano przetarg na pozostały pakiet, przeznaczony wyłącznie dla inwestora zagranicznego. W każdym razie bułgarski rząd żałuje, że nie wybrał wcześniej oferty tureckiego koncernu Erdemir.Nie da się ukryć, że większość zakładów stalowych funkcjonujących w wymienionych krajach nie jest łakomym kąskiem dla zagranicznych potentatów. Niemiecki Krupp Thyssen przejawia pewne zainteresowanie Vitkovicami i Sideksem. Z kolei amerykański US Steel był nawet zdecydowany zostać inwestorem strategicznym w Koszycach, jednak na przeszkodzie stanęła ekipa ówczesnego premiera Vladimira Meciara, uznając, że huta może funkcjonować samodzielnie.Na kryzys w stalowej branży Europy Środkowowschodniej złożyło się kilka przyczyn. Główną - twierdzi "Handelsblatt" - okazał się import taniej stali z Dalekiego Wschodu, Ukrainy i Rosji. Poza tym znacznie zwiększyły się koszty produkcji, co było związane z koniecznością spłaty wcześniej zaciągniętych kredytów. W rezultacie np. słowacki VSZ zakończył I półrocze br. stratą 2,431 mld koron (ok. 55 mln euro) i aby uniknąć postawienia w stan upadłości - musiał podpisać swego rodzaju "pakt o nieagresji" z bankowymi wierzycielami.Na nic nie zdaje się także ratowanie sytuacji własnymi siłami. Przykładem tego jest choćby zatrudniający blisko 14 tys. ludzi czeski koncern Nova Hut. Mimo zainwestowania 262 mln USD w nowe technologie, firma zakończyła I półrocze stratą 190 mln koron i zapowiedziała zwolnienie 900 pracowników.

W.K.