Faksem z Gdańska

Przerwa wakacyjna polega na tym, że wielomilionowa masa ludzka, znużona wytwarzaniem dochodu narodowego w swoich krajach, zaczyna wędrować po świecie, napędzając nową i niezwykle obiecującą dziedzinę tworzenia bogactwa narodów, jaką jest przemysł turystyczny. Kiedyś były to mniej lub bardziej egzotyczne podróże nielicznych przedstawicieli klasy wyższej. W drugiej połowie lat 90. wpływy z turystyki szacuje się na 450 miliardów dolarów rocznie, a tłum krążący po świecie na kilkaset milionów ludzi.Polska ma imponujący udział w tej statystyce - notując w ubiegłym roku więcej przyjazdów niż Niemcy, Austria, Grecja czy Turcja. Oczywiście, jest to złudzenie. Statystyka przyjazdów zafałszowana jest przez przyjazdy handlowe gości zza wschodniej granicy. Ale roczne wpływy osiągane przez nasz kraj z prawdziwej turystyki, rzędu 8 miliardów dolarów, zmuszają do poważnego zainteresowania się tą dziedziną, gdyż więcej tu można "ugrać", aniżeli w wielu tradycyjnych gałęziach przemysłu.Turystyczny przemysł jest u nas w powijakach, a profesjonalna oferta w tej dziedzinie jest tym bardziej potrzebna, że zainteresowanie Polską wcale nie rośnie. Odwrotnie, wydaje się, że po kilku latach odkrywania i lansowania naszego kraju, ujawniły się przy okazji rozmaite niewygody podróżowania nad Wisłą. Przewagę uzyskują konkurencyjne oferty. Czeska Praga jest nie do pobicia, stając się prawdziwym epicentrum międzynarodowego ruchu turystycznego w naszej części Europy. Warszawa jest z kolei biznesowo najbardziej ruchliwym miastem, ale ten, kto miał ostatnio okazję do porównań, rozumie dlaczego turyści wybierają Pragę.Turystyczne wyjazdy wakacyjne sprzyjają takim porównaniom. Widać jak Polska i inne kraje wschodniej i środkowej Europy wypełniają postsocjalistyczną lukę w hotelarstwie i gastronomii. W naszym kraju wciąż brakuje około 100 hoteli czterogwiazdkowych. Oblicze gastronomii poprawia się z roku na rok. Nie tu jednak kryje się nasza względna słabość w stosunku do sąsiadów. Po pierwsze, są oni szybsi w tworzeniu sieci drogowej z prawdziwego zdarzenia. Budują autostrady, gdy my wciąż o nich dyskutujemy. Po drugie, Polska straciła opinię bezpiecznego kraju. Poczucie bezpieczeństwa jest w masowej turystyce towarem bardzo poszukiwanym. Opinię bezpiecznego kraju traci się szybko, ale odzyskuje powoli. O ile wypełnianie luki w bazie noclegowej i gastronomii jest zadaniem kapitału prywatnego i dlatego sprawa wygląda nieźle (kapitał zagraniczny zainwestował w obu tych dziedzinach ponad pół miliarda dolarów), o tyle infrastruktura transportu i bezpieczeństwo mieszczą się w obowiązkach państwa. Dlatego tu wypadamy gorzej, mając od lat budżety socjalne, a nie inwestycyjne. Tymczasem w przemysł turystyczny najpierw trzeba solidnie zainwestować, zanim zbierze się trwałe owoce, gdyż moda na kraje zza żelaznej kurtyny może się okazać przejściowa.

JANUSZ LEWANDOWSKI