Dalszy ciąg zawirowań wokół złotego spowodował, że dla inwestorów giełdowych tydzień nie należał do najbardziej udanych. Oprócz osłabienia naszej waluty, które już w piątek znacznie straciło na sile, na rynek napływały też istotne informacje z innych obszarów. Jedna z takich informacji, nieistotna z punktu widzenia rynku walutowego, z pewnością przyczyniła się do słabości największych spółek. Chodzi mianowicie o wiadomość, że po pięciu latach ponoszenia strat wyczerpała się cierpliwość inwestorów, którzy zaangażowali się w CEGF i towarzysząca jej informacja o możliwym rychłym rozwiązaniu tego funduszu i spieniężeniu jego aktywów. Fakt to nader istotny, gdyż chodzi o znacznego gracza na naszym, trapionym ostatnio niskimi obrotami, rynku. Nie ma się co dziwić, że wizja podaży rzędu tygodniowych obrotów naszej giełdy podziałała na wyobraźnię inwestorów. Problemem było jednak określenie, co rzeczony fundusz może wyprzedawać. Wiadomości o zaangażowaniu ponad 5% dotyczyły tylko części środków. Zadziałał więc mechanizm psychologiczny, który można by nazwać "efektem Robespierre'a". Obywatel ów ogłosił nieopatrznie, iż wykrył spisek w łonie swego ugrupowania, nie podając jednak nazwisk. Jak nietrudno się domyślić, spowodowało to powszechne zaniepokojenie, które skończyło się w znany wszystkim sposób. Na giełdzie oczywiście do tak drastycznych zjawisk nie dochodzi, ale podaż akcji blue chip, mogących znajdować się na liście wyprzedaży, wyraźnie się zwiększyła.Rynek nie wygląda zbyt rześko, lecz można mieć nadzieję, że uda się kolejny raz obronić trend wzrostowy. Pewna poprawa na części spółek i umocnienie złotego skłaniają do umiarkowanego optymizmu. Zagrożeniem, jak zawsze, jest zachowanie rynków zagranicznych. Na razie trzymają się dobrze, lecz jak długo, tego nie wie nikt.
.