Emitenci płacą za dodatkowe usługi

Emisje nowych akcji stały się w Europie Zachodniej już tak rutynową operacją,że dla spółek, które wprowadzają papiery na rynek kapitałowy, największymwyzwaniem jest wyróżnienie się z tłumu konkurentów.

W tej sytuacji emitenci zaczynają wymagać czegoś ekstra od doradców przeprowadzających ofertę i są gotowi płacić im trochę więcej, jeśli zamierzony cel uda się osiągnąć. Takie premie nie są niczym nowym, ale - zdaniem bankowców - stają się coraz bardziej powszechne. Wysokość standardowej opłaty za przeprowadzenie emisji na zachodnioeuropejskim rynku pierwotnym powoli zwiększa się - teraz sięga na ogół 3% wartości transakcji - ale wciąż jest o połowę mniejsza niż w Stanach Zjednoczonych, gdyż nadal w Europie jest bardzo silna konkurencja między bankami o świadczenie takich usług.Na takim rynku sprzedającego - spółki zamierzające wprowadzić akcje na giełdę lub rządy przeprowadzające prywatyzację wykorzystują swoją przewagę. Są gotowe płacić nieco wyższe honoraria bankowym konsorcjom subemitentów, jeśli osiągną one pewne dodatkowe cele. Często mogą nie być dokładnie sprecyzowane lub znane tylko bankom organizującym konsorcjum, ale na ogół dotyczą szerszej dystrybucji oferowanych akcji, zapewnienia udziału wielkich firm wśród inwestorów instytucjonalnych i poprawienia wizerunku emitenta - a więc i ceny akcji - poprzez organizowanie roadshows.Kiedy na początku roku holenderska grupa Fortis świadcząca usługi finansowe ogłosiła ofertę o wartości 2,2 mld euro, powiedziała bankom tworzącym konsorcjum do jej przeprowadzenia, że jest gotowa zapłacić im od 3 do 4% za tę usługę, ale ostateczna wysokość honorarium będzie zależała od stopnia zadowolenia spółki z rezultatów emisji. W końcu Fortis zapłacił 4%. - Ogólna zasada jest taka, że jeśli wykonacie dobrą robotę, to dostaniecie premię - wyjaśnia jeden z pracowników banku inwestycyjnego. - Przy czym rzadko decydującym czynnikiem oceny jakości tej pracy jest wysokość ceny emisyjnej. Emitenci zazwyczaj obserwują, jak działa bankowe konsorcjum i jak wielu inwestorów instytucjonalnych z kategorii blue chips będą mogli sobie dopisać do rejestru udziałowców.Banki inwestycyjne mają nadzieję, że owe premie pomogą odwrócić tendencję do obniżania opłat za przeprowadzenie emisji, która dominowała na zachodnioeuropejskim rynku od połowy lat 90. Wynika to ze zmiany rodzaju organizowanych przez banki operacji, od olbrzymich prywatyzacji - walka o które była główną przyczyną obniżania opłat nawet do 1% - do emisji akcji prywatnych spółek, przy których zarobek jest większy, a ich przeprowadzenie zabiera bankom mniej czasu.Do końca roku zapowiedziano w eurolandzie emisje pierwotne o wartości 48 mld USD. Oznacza to, że do zarobienia za ich przeprowadzenie jest jeszcze około miliarda dolarów. Banki inwestycyjne nie mają więc powodów do narzekań.

J.B.