Z prezesem Bakomy Zbigniewem Komorowskim rozmawia Ewa Bałdyga
Na początku marca br. została podpisana umowa sprzedaży akcji Bakomy między głównymi akcjonariuszami spółki i francuskim koncernem Danone. Na jej podstawie Francuzi będą posiadali ponad 35% akcji Bakomy (12,1% głosów na WZA). We wrześniu Danone poinformował, że do końca roku chce zwiększyć stan posiadania w spółce do 52%. W jaki sposób może to zrobić?Danone posiada obecnie nie więcej niż 19% głosów na WZA Bakomy. 80% głosów dysponuje moja rodzina. Układ z Danone jest taki, że udział dotychczasowych akcjonariuszy nie spadnie poniżej 75,6% głosów na WZA. Akcje serii A i B nie są wprowadzone do obrotu publicznego i nie są przeznaczone do sprzedaży. Ja nigdy ich nie sprzedam. Moja rodzina też nie zamierza tego robić. Danone pozostanie więc z takim udziałem.Nie zamierzamy zmieniać tej sytuacji. Podpisana umowa o współpracy pozwala na zakwalifikowanie Danone jako inwestora finansowego. Nie planujemy sprzedawać udziałów Francuzom, ale gdyby kiedykolwiek zmusiła nas do takiego kroku sytuacja, to mają oni prawo pierwokupu akcji Bakomy. Nie można więc jednoznacznie stwierdzić, czy w przyszłości dojdzie do sytuacji, kiedy Danone będzie kontrolował Bakomę. Obecnie jednak rola francuskiego koncernu spożywczego będzie ograniczała się do współpracy i jego wpływ na działalność spółki będzie niewielki.Jak będzie wyglądał podział władzy w Bakomie po zwiększeniu udziałów przez Danone?Nie zamierzam rezygnować z zarządzania spółką. Umowa z Danone przewiduje, że zarząd pozostanie 4- lub 5-osobowy, w tym jeden przedstawiciel Danone, a pozostali - z mojej rodziny. Francuzi mogą jedynie wprowadzić maksymalnie jednego członka do rady nadzorczej Bakomy. Ustalono też, że zostanie zachowane uprzywilejowanie akcji w stosunku 1: 5. Pozwoli to naszej rodzinie na faktyczną kontrolę i zarządzanie spółką w przyszłości. W przypadku gdyby Danone odkupił akcje od któregoś z dotychczasowych inwestorów, to i tak nie będzie w stanie nigdy utworzyć trzech grup (na pięć możliwych), gdyby kiedykolwiek doszło do głosowania grupami na WZA.Jak zamierza Pan współpracować z francuskim koncernem?Dzięki współpracy z Danone możliwe będzie wykorzystanie przez obie firmy efektu synergii. Bakoma będzie mogła korzystać z zagranicznych kanałów dystrybucji Francuzów. Danone z kolei będzie mógł zaopatrywać się we wsady owocowe do jogurtów w fabryce przetwórstwa owocowego, należącej do Bakomy, która obecnie wykorzystuje zaledwie 50% swoich mocy przerobowych.Rozszerzymy także paletę oferowanych wyrobów. Zamierzamy również wspólnie negocjować zakup reklam zarówno telewizyjnych, jak i radiowych. Wspólne zakupy reklam pozwolą na uzyskanie ich niższych cen. Podobnie będzie też z innymi zakupami.Na co zostaną przeznaczone pieniądze uzyskane ze sprzedanych Francuzom akcji?Za pieniądze uzyskane z nowej emisji akcji oraz części sprzedanych Danone udziałów kupujemy kolejne młyny, a także inwestujemy w lokalne mleczarnie. Zamierzamy w najbliższym czasie - oprócz dużego udziału w rynku jogurtów i innych przetworów mlecznych - osiągnąć 35-proc. udział w polskim rynku przetwórstwa zbożowego. Dokupując spółdzielnie mleczarskie oraz zakłady zbożowe (m.in. od Rolimpeksu, który wycofuje się z przetwórstwa zbożowego), chcemy zbudować grupę zbożową i zbożowo-mleczarską. Jest to nasza szansa, aby przetrwać na rynku. Naszymi głównymi odbiorcami są sieci spożywcze, które także się łączą. Aby sprostać ich wymaganiom, musimy obniżać koszty produkcji oraz zwiększać udział w rynku. Nie możemy pozostać obojętni na postępujące procesy konsolidacyjne. Długo zastanawialiśmy się, czy możemy łączyć się z konkurencją. Po dokładnym przeanalizowaniu sytuacji uznaliśmy, że współpraca z Danone na przedstawionych przez nas warunkach jest opłacalna. Prędzej czy później zostalibyśmy zmuszeni do podjęcia decyzji o współpracy z którąś z konkurencyjnych firm. Lepiej było to przeprowadzić wcześniej, niż czekać na przedstawione przez inną firmę warunki.Naszym celem jest m.in. zwiększenie zaangażowania w przerobie mąki. Kupiliśmy młyn w Szymanowie, w który zainwestowaliśmy do tej pory 10 mln USD. Obecnie jest to bardzo nowoczesny zakład zbożowy, spełniający wymogi Unii Europejskiej. Wynegocjowaliśmy umowę zakupu młynów warszawskich od Rolimpeksu. W Brzegu prowadzimy rozmowy w sprawie wykupu długów. Zainteresowani jesteśmy także młynami w Kielcach i Bydgoszczy.Chcemy dostarczać półprodukty do piekarń. Skoncentrujemy się głównie na wytwarzaniu zamrożonych półproduktów, z których piekarnie będą mogły w ciągu 2 godzin upiec gotowe wyroby. Mam nadzieję, że planowane zmiany pozwolą na zwiększenie rentowności młynów i zakładów przerabiających mąkę.Płynność akcji Bakomy na giełdzie jest bardzo niska. Zazwyczaj obroty wynoszą zaledwie kilka tysięcy zł. Nie uzasadniają tego dobre wyniki finansowe spółki. Po pierwszym półroczu br. firma zarobiła prawie 19 mln zł, przy przychodach 140 mln zł.Rozważamy różne warianty zwiększenia płynności akcji. Obecność na GPW kreuje nasz dobry wizerunek, daje możliwość porównania naszej spółki z innymi notowanymi na GPW z branży spożywczej. W tym roku, mimo złych wyników osiąganych przez konkurencję, my uzyskujemy bardzo dobre rezultaty. Z pewnością przekroczymy podawane wcześniej prognozy (zakładaliśmy uzyskanie w br. ok. 35 mln zł zysku netto). Chciałbym, aby akcjonariusze zwrócili uwagę, że sytuacja Bakomy stabilizuje się. Wyniki są co roku lepsze, a obecność kapitałowa tak znanego koncernu, jakim jest Danone, powinna znacznie polepszyć nasz wizerunek u inwestorów. Należy też zwrócić uwagę, że prowadzimy szerokie programy inwestycyjne, co niewątpliwie wpłynie na wzrost rentowności Bakomy w kolejnych latach.Czy jest Pan zadowolony z zatwierdzonych przez rząd ceł na importowany jogurt?Uważam, że rząd postąpił słusznie zatwierdzając 16 tys. ton kontyngentu na sprowadzany z zagranicy jogurt przy umiarkowanej wysokości cle. Jeżeli któraś z firm sprowadza większe ilości - musi zapłacić wyższe cło. W ten sposób zagraniczne firmy będą zmuszane do lokalizowania produkcji w Polsce, ponieważ import stanie się dla nich nieopłacalny.Każda tona jogurtu sprowadzona z zagranicy jest dla nas niebezpieczna. Mimo poniesionych kosztów transportu oraz zapłaconego cła, firmy sprowadzały jogurty. Opłacało im się to, ponieważ w krajach UE są stosowane dopłaty nie tylko do mleka, ale też do opakowań. W sumie dopłaty te sięgają 50-60% kosztów produkcji.Dużo zamieszania wprowadziła niemiecka firma Zott, która w ciągu kilkunastu miesięcy zdobyła kilkunastoprocentowy udział na polskim rynku. Taka sytuacja niekorzystnie wpływa na sprzedaż Bakomy, która obecnie kontroluje ok. 27% rynku jogurtów. Czym uzasadnia Pan sukces Niemców?Jogurty tego producenta są wyjątkowo trwałe. Powodem tego jest inny sposób ich produkcji. Najpierw produkowany jest jogurt, który następnie jest termizowany. Dopiero po zakończeniu tego procesu wstrzykiwane są żywe kultury bakterii. Ten sposób produkcji podwyższa trwałość jogurtu. Nasze wyroby zawierają znacznie więcej żywych kultur bakterii przez co są o wiele zdrowsze. Po ich spożyciu w temperaturze 36,6 stopni bakterie te namnażają się, przez co jogurty Bakomy mają właściwości lecznicze.Zott jest producentem, który eksportował głównie do krajów byłej WNP. Jego eksport wynosił ok. 100 tys. ton rocznie, co stanowi 75% polskiej produkcji. Po ubiegłorocznym załamaniu się rosyjskiego rynku Niemcy przerzucili się na Polskę. Z niską ceną, podwyższoną trwałością i agresywną kampanią promocyjną zdobyli znaczny udział w polskim rynku.Dziękuję za rozmowę.
.