Nieśmiałe odreagowanie rynku należy wiązać z wyczerpywaniem się złych informacji ze sfery polityki i gospodarki, które wręcz zalewały rynek przez kilka ostatnich tygodni. Należy też zwrócić uwagę na ustabilizowanie się kursu złotego, którego spadki poprzedziły de facto przecenę na giełdzie. Przy założeniu, że opadła również nerwowość na największych światowych rynkach akcji, można spodziewać się, że odbicie to mogłoby zniwelować istotną część poprzednich spadków i generalnie objąć swym zasięgiem większość notowanych walorów. W tej sytuacji trudno jest wytypować spółki, które w tym czasie najwięcej dadzą zarobić inwestorom; wydaje się, że klasycznie i technicznie można zagrać na to, co najwięcej spadło. Z kolei inwestorom, którzy poszukują fundamentalnych motywów do zakupów, można by polecić szeroko rozumiane spółki przemysłowe, gdyż bazując na ostatnich danych o produkcji w ich przypadku można oczekiwać poprawy wyników finansowych. Należy jednak zauważyć, że nie można jeszcze przesądzać, czy mamy do czynienia z definitywnym końcem spadków, czy też po obecnym odbiciu czeka nas jeszcze jedna fala zniżek, tym razem już nie tak gwałtowna i mimo wszystko pozwalająca zarobić na dobrze wybranych spółkach. Cały czas na horyzoncie widać liczne zagrożenia, poczynając od potencjalnie najgroźniejszych, jak inflacja czy przyszłoroczny budżet, a kończąc na tych ze sfery psychologii: odmieniany we wszystkich przypadkach problem roku 2000, czy też odwieczne zagadnienie pod tytułem, jak przechytrzyć rynek w okresie poprzedzającym megaofertę na rynku publicznym.
.