Przebieg wczorajszej sesji na GPW zdeterminowany był głównie sytuacją na giełdach zachodnich, a przede wszystkim ponad2-proc. spadkiem Dow Jonesa. Polscy inwestorzy nie chcąc "odstawać" od reszty świata również postanowili pozbyć się akcji. Decyzja ta przyszła im o tyle łatwo, że po zeszłotygodniowym odreagowaniu fali spadkowej i zbliżeniu się WIG-u do poziomu 15 000 punktów inwestorzy przypomnieli sobie o wciąż wiszących nad rynkiem zagrożeniach. Na domiar złego spadkom indeksów towarzyszył wzrost obrotów, które pozostając na mizernym poziomie, świadczą o tym, że na naszym parkiecie w dalszym ciągu nieobecni są zagraniczni inwestorzy. Wszystko wskazuje na to, że zagrożenia są bardzo realne i być może rynek rozpoczął ich dyskontowanie. Jutro GUS opublikuje dane o inflacji we wrześniu i są istotne przesłanki do tego, by obawiać się tych informacji. Wiele czynników, takich jak chociażby wzrost cen paliw, może spowodować, że ambitne plany inflacyjne Ministerstwa Finansów i Rady Polityki Pieniężnej mogą być zagrożone. W związku z tym być może bardziej powinniśmy obawiać się podwyższenia stóp procentowych przez RPP niż przez Fed czy Europejski Bank Centralny. W obecnej sytuacji istnieją niewielkie szanse na silniejszy wzrost i w najbliższym czasie rynek będzie wyczekiwał na impuls, który pozwoli określić dalszy rozwój koniunktury. Miejmy nadzieję, że tym impulsem będą dobre wyniki finansowe spółek za III kwartał, a nie wyprzedaż akcji przed ofertą Polskiego Koncernu Naftowego.

.