Rynki zagraniczne

Dow Jones najniższy od kwietnia, S&P 500 od lutego, silne spadki zarównona giełdach ze strefy euro, jak i emerging markets - to obraz rynku po ostatnim tygodniu. Spośród najważniejszych światowych indeksów najlepiej prezentują się Nasdaq 100, CAC-40, Xetra DAX i Nikkei 225. Jednak i to może się zmienić,bo już dzisiaj wypada 12. rocznica krachu na Wall Street.

AmerykaW czasie ostatnich pięciu sesji Dow Jones stracił na wartości prawie 6%, zamykając notowania piątkowe ledwie 20 pkt. powyżej granicy 10 tys. pkt. Tak nisko najważniejszy indeks świata nie był od ponad pół roku. Po wybiciu w połowie września z trendu bocznego giełda na Wall Street znalazła się pod kontrolą niedźwiedzi. Poprzedzająca spadki, trwająca pięć miesięcy konsolidacja miała kształt formacji głowy i ramion, typowej dla końca tendencji wzrostowej. Minimalny zasięg zniżki wynikający z jej wysokości został zrealizowany wraz z osiągnięciem przez Dow Jones poziomu 10 100 pkt., ale jak na razie trudno spodziewać się zakończenia bessy. Wynika to choćby z faktu, że głowa z ramionami kształtowała się przez pięć miesięcy, a trwające po wybiciu z niej spadki dopiero cztery tygodnie. Zresztą prognozowanie wzrostów w październiku nie jest zbyt rozsądną rzeczą, bo w tym miesiącu byki bardzo rzadko mają przewagę na rynku. W perspektywie długoterminowej trend w dalszym ciągu ma kierunek wzrostowy. Wskaźnik znajduje się w kanale trendowym, którego dolna linia przebiega w okolicach 9 tys. pkt. Zakończenia zniżki można spodziewać się dopiero po osiągnięciu przez Dow Jones tego poziomu.W minionym tygodniu znacznie pogorszyła się sytuacja indeksu Standard&Poor's 500. Wskaźnik spadł o 6,7%, do poziomu 1 247 pkt. Oznacza to, podobnie jak w przypadku Dow Jonesa, pełne ukształtowanie się formacji głowy i ramion. Różnica pomiędzy dwoma indeksami jest jednak zasadnicza. O ile Dow Jones zrealizował już minimalną zniżkę wynikającą z wysokości formacji, to S&P 500 jest dopiero na jej początku. W perspektywie krótkoterminowej nie można jednak wykluczyć poprawy koniunktury, bowiem często zdarza się, że po wybiciu z formacji występuje ruch powrotny w tym kierunku. W tym konkretnym przypadku jego zasięg nie powinien przekroczyć poziomu 1280 pkt., gdzie przebiega linia szyi formacji głowy z ramionami. Jeśli indeks wzrośnie powyżej tej wartości, to cała formacja załamie się, tracąc swój spadkowy potencjał.Zdecydowanie najsilniej z amerykańskich indeksów prezentuje się Nasdaq 100, mierzący koniunkturę na rynku elektronicznym. Wprawdzie indeks poniósł w ostatnim tygodniu prawie 6-proc. straty, ale jeszcze na początku miesiąca ustanowił historyczny rekord na poziomie 2555 pkt. Zamknięcie sesji piątkowej wypadło na wysokości 2403 pkt., co jest wartością dość bezpieczną. Najbliższa istotna linia wsparcia, której przełamanie mogłoby zmienić techniczny obraz rynku, znajduje się na poziomie 2250 pkt. i w tej chwili nie jest zagrożona.EuropaNajważniejsze giełdy ze strefy euro w nieco mniejszym stopniu odczuły bessę od rynku amerykańskiego, ale i tak wszystkie poniosły znaczne straty. Z punktu widzenia analizy technicznej w miarę poprawnie prezentują się giełdy w Paryżu i Frankfurcie, natomiast w Londynie wyraźnie już dominuje trend spadkowy.Indeks FT-SE 100, mierzący koniunkturę na giełdzie w Londynie, jest najsilniej skorelowany z Dow Jonesem. Podobnie jak wskaźnik amerykański, zwyżkę zakończył już na początku lipca br. i od tamtej pory porusza się w trendzie spadkowym. Po ostatnich pięciu sesjach wskaźnik stracił na wartości 4,7%, osiągając poziom 5907 pkt., najniższy od lutego br. Na wykresie indeksu można wykreślić kanał spadkowy, którego górne ograniczenie, stanowiące zaporę dla wzrostów, znajduje się na wysokości 6200 pkt. Wsparcie można wyznaczyć w okolicach 5700 pkt. i jeśli trend spadkowy utrzyma swoją dotychczasową dynamikę, to takiego poziomu FT-SE można spodziewać się już w tym tygodniu.Do najsilniejszych indeksów europejskich należy francuski CAC-40. Przma tygodniami wskaźnik miał wartość 4742 pkt., zaledwie 3 pkt. niższą od historycznego maksimum. Jednak ostatnia fala spadków nie ominęła i tego indeksu. CAC-40 stracił 4,2%, zamykając notowania piątkowe na poziomie 4524 pkt. Na wykresie pojawiła się nieduża, miesięczna formacja podwójnego szczytu, która jest typowa dla końca wzrostów. Wprawdzie trudno przypuszczać, żeby tak krótko budowana formacja zakończyła trwającą od października zeszłego roku hossę, ale z pewnością może stanowić początek silnej korekty. Z jej wysokości wynika, że indeks powinien spaść przynajmniej do poziomu 4340 pkt., co pociągnęłoby za sobą dalsze pogorszenie sytuacji technicznej.Wyraźnej przewagi niedźwiedzie nie mogą osiągnąć na niemieckim rynku akcji. Wprawdzie, podobnie jak pozostałe indeksy europejskie, Xetra DAX stracił 4,3%, ale z punktu widzenia analizy technicznej niewiele się zmieniło. Od początku roku trend wzrostowy jest coraz słabszy, niemniej w dalszym ciągu nie został zakończony. Na najbliższych sesjach niedźwiedzie po raz kolejny będą próbowały zepchnąć wykres wskaźnika poniżej silnej linii wsparcia poprowadzonej przez istotne dołki z tego roku, która przebiega na poziomie 5100 pkt. Wartość indeksu na zamknięcie sesji piątkowej wyniosła 5184 pkt.AzjaOstatnie spadki nie ominęły również największych giełd azjatyckich. O ile jednak Nikkei 225 stracił tylko 1,9%, to Hang Seng, mierzący koniunkturę na giełdzie w Hongkongu, zniżkował aż 6,2%.Od lipca br. na giełdzie w Tokio dominuje trend boczny. Indeks Nikkei 225 porusza się w obszarze 17-18 tys. pkt. i jak na razie nic nie zapowiada zmiany tej sytuacji. Chociaż z uwagi na fakt, że w czasie konsolidacji została przełamana przyspieszona linia trendu, nie należy wykluczyć pogłębienia korekty długoterminowego trendu wzrostowego. W jednym z bardziej pesymistycznych scenariuszy można założyć spadek wskaźnika aż do poziomu 15,5 tys. pkt., gdzie znajduje się właściwa linia trendu.Coraz bardziej zagrożona jest długoterminowa tendencja wzrostowa na giełdzie w Hongkongu. Po ostatniej fali bessy indeks Hang Seng spadł do poziomu 12 300 pkt., co wpłynęło na znaczne pogorszenie jego sytuacji technicznej. Stało się tak z uwagi na pojawienie się na wykresie formacji głowy i ramion, typowej dla zakończenia wzrostów. W minionym tygodniu niedźwiedzie doprowadziły do przełamania linii szyi znajdującej się na poziomie 12 700 pkt. Z wysokości formacji wynika, że Hang Seng powinien spaść przynajmniej do 10 400 pkt., a to oznaczałoby przełamanie długoterminowej linii trendu wzrostowego.PodsumowaniePoczątek sesji poniedziałkowej na giełdach europejskich nie daje podstaw do optymizmu. Najważniejsze indeksy otworzyły się na poziomach o ponad 1% niższych od zamknięcia notowań piątkowych i choć później nieco wzrosły, to jednak nie zdołały odrobić całości strat. Jednak i tak najważniejsze będzie to, co wydarzy się na Wall Street. Październik i poniedziałek to bardzo groźne połączenie. Wprawdzie to, że niemal dokładnie 12 lat temu był krach, nie powinno nic znaczyć, ale inwestorzy są przywiązani do "magicznych" dat. A ewentualne przyspieszenie spadków za Atlantykiem na pewno nie wpłynęłoby korzystnie na giełdą w Warszawie.

TOMASZ JÓŹWIK