Mieliśmy we wtorek dzień euforii na Wall Street. Właściwie nawet niecały. Opublikowane właśnie dane dotyczące wskaźnika wzrostu cen detalicznych CPI potwierdziły oczekiwania rynku i fakt ten natychmiast znalazł przełożenie na poziom indeksu Don Jones. Zamknięcie sesji pokazało jednak zupełnie umiarkowany optymizm. Być może spowodowane jest to świadomością amerykańskich inwestorów, iż wysoki wzrost cen hurtowych w USA we wrześniu najprawdopodobniej znajdzie odzwierciedlenie w cenach detalicznych dopiero w następnym miesiącu. Wydaje się, że dla Fed będzie to wystarczający powód, aby podnieść tamtejsze stopy procentowe. Podobnej decyzji RPP zresztą oczekiwali nasi krajowi analitycy i inwestorzy. Rada nie zmieniła jednak stóp. Właściwie jedynym argumentem przemawiającym przeciwko takiemu posunięciu był brak wrześniowych wyników w handlu zagranicznym. Ponieważ groźba podwyżki stóp procentowych nie znikła, dla posiadaczy akcji pewnym pocieszeniem może być fakt, iż oczekiwania te w dużym stopniu są już zawarte w cenach. Nie oznacza to, oczywiście, że nasz rynek wyczerpał już swój potencjał spadkowy, choć według mnie obecnie jest on dość ograniczony. W komentarzach przywoływana jest często wartość WIG, 13 200 punktów, jako wsparcie, do którego zdąża warszawska giełda. Sądzę, iż jeśli ma być dobrze, to nawet nie zbliżymy się do tego poziomu, jako że co sprytniejsi gracze będą usiłowali wyprzedzić rynek. Drugą ewentualnością (mniej prawdopodobną) jest możliwość spadku WIG grubo poniżej wspomnianego wsparcia. Wszystko zależy od odpowiedzi na pytanie: w jakim tak naprawdę stanie jest polska gospodarka?

.