Makrotydzień
Stopy procentowe NBP od 18 listopada br. są wyższe od obowiązujących przed 20 stycznia, czyli zanim RPP po raz ostatni je zmniejszyła. Stopa lombardowa wynosi teraz 20,5%, redyskontowa - 19,0%, a referencyjna - 16,5%. RPP ratuje w ten sposób cel inflacyjny w 2000 r. określony na 5,4--6,8%. Banki komercyjne zapowiadają podwyżki stóp dla oszczędzających i zadłużających się. Członkowie RPP oczekują, że wyższe stopy procentowe nie wyhamują tempa wzrostu gospodarczego, które - ich zdaniem - powinno wkrótce wzrosnąć do 5-6%. Są tacy ekonomiści, którzy zaraz po styczniowej decyzji o obniżeniu stóp procentowych mówili, że to błąd. Podobno nie bez znaczenia był fakt, że jeden z członków RPP, przeciwny rozluźnianiu polityki monetarnej, nie wziął udziału w tamtych obradach rady, bo utknął we mgle na zagranicznym lotnisku. Dla gospodarki lepsze byłoby utrzymywanie stóp na tym samym poziomie przez cały rok, a nie obniżanie ich i podwyższanie na przemian. Niestety, jest to konstatacja "mądrego po szkodzie". Gdyby na początku roku RPP nie zmniejszyła stóp, zapewne usłyszałaby, że nie pozwala gospodarce podnieść się z marazmu.Produkcja przemysłowa i inflacja rosną równie szybko. Dla obu wskaźników charakterystyczna staje się liczba 9. Wzrost produkcji przemysłowej we wrześniu o 9,3%, a w październiku o 9,2% (w stosunku do tych samych miesięcy w 1998 r.) jest dowodem, że gospodarka ożywia się. Wzrost inflacji liczonej rok do roku z 8,0% po wrześniu br. do 8,7% po październiku został odebrany przez wielu analityków jako zapowiedź jej skoku do 9% w grudniu 1999 r. i być może do 10% w lutym 2000 r. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych będą na koniec 1999 r. większe niż rok wcześniej. Podobnie będzie z cenami produkcji przemysłowej, które od początku 1999 r. do końca października wzrosły o 6,4%, podczas gdy w tym samym okresie w 1998 r. tylko o 4,6%. Nie należy przeceniać wpływu ubiegłorocznego kryzysu rosyjskiego na stan naszej gospodarki, jednak na statystycznych wskaźnikach odbił się on z całą pewnością. Dziś produkcja rośnie imponująco, także dlatego, że jest odnoszona do wyników z jesieni 1998 r., kiedy to niektórzy polscy producenci z dnia na dzień stracili rynki zbytu na Wschodzie. Z kolei inflacja zadziwia wysokością po części z tej prostej przyczyny, że odnosimy ją do okresu, kiedy ceny nie rosły, bo na krajowym rynku tanio sprzedawano żywność, której nie odebrali rosyjscy importerzy.
JACEK BRZESKI
Witold Orłowski
Niezależny Ośrodek Badań-Ekonomicznych