Faksem z Gdańska

Polski sektor finansowy stał się ostatnio areną widowiskowych gier wojennych. Są to gry kadrowe i kapitałowe. Gra kapitałowa jest swoistą normą w gospodarce rynkowej, ujętą w ryzy kodeksu handlowego czy publicznego obrotu giełdowego. Fuzje, przejęcia i inne podchody kapitałowe są na porządku dziennym i nie powinny dziwić w epoce konsolidacji oraz zespalania w jeden organizm wschodniej i zachodniej Europy. Gry kapitałowe na wschodzie mają większą domieszkę etatyzmu. Państwo wciąż jest stroną, a nie arbitrem. Widać to wyraźnie w procesie fuzji Banku Handlowego i BRE. Skarb Państwa gra tu w parze z PZU i wcale tego nie ukrywa. Zupełnie inny charakter mają gry kadrowe. Tu interwencje rządu, niezależnie od rzeczywistych zamiarów, mają posmak nomenklaturowy. Interpretuje się je w kategoriach przepychanek pomiędzy poszczególnymi frakcjami AWS-u bądź jako mecz kadrowy AWS-UW, a najdalej idąc, jako "skok na kasę". Wszystko to mało pochlebne dla rządu. Ale rząd często daje okazję do takich ocen. Najbardziej spektakularna jest dzisiaj próba odwołania prezesa Topińskiego w PKO BP. Okoliczności są niejasne, co zachęca do spekulacji. Pokazuje się w mediach pan Derdziuk, który z bankowością nie ma nic wspólnego, ale jakimś cudem trafił do rady nadzorczej PKO BP i surowo ocenia prezesa Topińskiego - postać dobrze znaną w środowisku ekonomicznym. Macza w tym palce asystent (!) pani minister Kornasiewicz. Towarzyszy temu przyczernianie obrazu banku, żeby jakoś usprawiedliwić całą akcję. Jest to gospodarcze szkodnictwo, biorąc pod uwagę sytuację firmy przed prywatyzacją. Jaki będzie skutek destabilizacji zarządzania w jednym z największych polskich banków?Karuzela prezesów kręciła się od dawna, kręci nadal i ma niezłe rokowania w perspektywie wyborów. Coraz trudniej wyróżnić uzasadnione przypadki, podyktowane troską o dobro firmy, na tle gry nomenklaturowej, która oznacza nachalne upartyjnianie państwa. Zbyt łatwo związki zawodowe trafiają do urzędów centralnych, polując na prezesów, którzy weszli im w drogę. Stabilizacja kadry menedżerskiej zaś jest najbardziej potrzebna właśnie tam, gdzie firma podejmuje samodzielny wysiłek modernizacji i restrukturyzacji. Wtedy najłatwiej o konflikt ze związkami. Po dziesięciu latach transformacji wiadomo już, kto sobie radzi, a kto nie daje rady. Powstał rynek menedżerski i coraz mniej na nim niespodzianek. Niestety, odrębną grę prowadzi państwo, prowokując złe skojarzenia z minionym czasem, kiedy wygrywał mierny, ale wierny...

JANUSZ LEWANDOWSKI