Akcje nie odrobiły strat w stosunku do poprzedniej hossy
Ceny akcji większości z 24 spółek, jakie notowano 8 marca 1994 r. (WIG ustanowił wówczas historyczne maksimum - 20 760 pkt.), są obecnie znacznie niższe, mimo że indeks na fali obecnych wzrostów ma szansę pobić ówczesny rekord. Kilkakrotnie niższy jest także średni wskaźnik C/WK.Wtedy wynosił on aż 9,62 (dla Mostostalu Export - 25,6, dla Żywca - 19,7, dla Wedla - 14,4). Po wczorajszej sesji średni C/WK dla rynku podstawowego zanotował wartość 2,27, a dla rynku równoległego zaledwie 1,39, co oznacza, że małe spółki wyceniane są obecnie tylko trochę powyżej wartości księgowej.Imponujący prawie 6 lat temu był też średni wskaźnik C/Z - 45,5 (obecnie dla rynku podstawowego wynosi 28,8). Biorąc pod uwagę czekającą nas w lutym korektę wskaźnika (wyniki IV kwartału 1999 r. powinny być znacznie lepsze niż IV kwartału 1998 r., kiedy spółki najdotkliwiej odczuły skutki kryzysu rosyjskiego) średni C/Z powinien się obniżyć. Co kupowano na poprzednim gorącym szczycie? Prze-de wszystkim akcje browarów - Okocimia (kurs 41,6 zł) i Żywca (kurs 382,5 zł).Najbardziej interesujące jest porównanie cen akcji. Mimo obecnej hossy, większość notowanych wówczas spółek nie zdołała nawet zbliżyć się do swych rekordowych notowań.
dokończenie str. 2
Spekulacyjny balon w 1994 r. wywindował cenę akcji Próchnika do 115 zł (obecnie 4,4 zł), Tonsilu do 75 zł (obecnie 3,8 zł), Swarzędza do 56 zł (obecnie 3,35 zł). Kupując na samym szczycie i trzymając do tej pory akcje można było zarobić tylko na papierach banków (BIG 216%, BRE 171%, WBK 30%). Zyskowna była też inwestycja w Elektrim (69%). Cena akcji Żywca i Exbudu powróciła do poziomu sprzed 6 lat.- Zastanawiam się, co będzie impulsami dla spółek po okresie fascynacji splitami i prawami poboru - pisał w komentarzu do rekordowej sesji w 1994 r. doradca inwestycyjny Maciej Kwiatkowski. - Jak długo wystarczy entuzjazmu kupującym? - pytał Paweł Tamborski, wówczas makler BM WBK.Wszystko wskazuje na to, że polska fascynacja splitami i prawami poboru sprzed kilku lat została zastąpiona fascynacją internetem. Tym razem jest to jednak ogólnoświatowa tendencja, a końca entuzjamu nie sposób przewidzieć.
DARIUSZ JAROSZ