Umiejętność wyboru firm o obiecujących perspektywach rozwojowych
Sukcesy finansowe, związane z inwestowaniem w branżę internetową, zależą w poważnym stopniu od umiejętnego wyboru nowych, mających duże szanse rozwoju spółek. Potwierdzeniem tej reguły są osiągnięcia młodego inwestora brytyjskiego Jonathana Rowlanda oraz założonej przez niego firmy JellyWorks. Trzeba jednak pamiętać, że nie mniej istotnym warunkiem powodzenia jest ogólna koniunktura w tym segmencie rynku kapitałowego.
Rosnąca popularność lokat w spółki internetowe i informatyczne nasuwa pytanie, czy najbardziej znani inwestorzy, tacy jak Warren Buffett, George Soros i Mark Mobius wykorzystują w pełni koniunkturę, która panuje obecnie w tej części rynku finansowego. Zdaniem publicysty, "Financial Times", znacznie więcej od tych uznanych autorytetów osiągnął ostatnio młody brytyjski finansista Jonathan Rowland.Do niedawna ten 24-letni inwestor zarządzał aktywami własnej rodziny w firmie Colegate Management. Niezależną działalność zaczął, zakładając w październiku zeszłego roku holding JellyWorks wyspecjalizowany w inwestycjach internetowych i wprowadzając w grudniu jego akcje do obrotu publicznego. Notowane są one na Alternative Investment Market należącym do giełdy londyńskiej. Wartościowym partnerem J. Rowlanda, który pełni funkcję dyrektora generalnego firmy, jest jej prezes Ed Guinan, 52-letni bankowiec inwestycyjny.Na kapitał akcyjny JellyWorks złożyły się udziały rodziny Rowlandów wynoszące 8 mln funtów, pakiet E. Guinana wartości 1 mln funtów oraz dalszy 1 mln funtów uzyskany w ramach subskrypcji akcji. Gdy firma wchodziła na giełdę, w jej portfelu znajdowały się walory tylko dwóch spółek o łącznej wartości 1,8 mln funtów - szwedzkiej EPO.com., zajmującej się elektronicznymi ofertami publicznymi, i miejscowej Antfactory, która pomaga nowo powstałym firmom. JellyWorks miała również opcję zakupu od rodziny Rowlandów udziałów internetowych o wartości ponad 3,7 mln funtów. Pierwsze inwestycje okazały się trafnym wyborem, a ponadto uczestnicy rynku przyjęli z uznaniem fakt, że debiutująca spółka dysponowała już gotowym portfelem inwestycyjnym.W efekcie notowania JellyWorks osiągnęły w ciągu pierwszych dziesięciu dni poziom 141 pensów, podczas gdy cena emisyjna wynosiła zaledwie 5 pensów. Później J. Rowland dokonał kolejnych korzystnych inwestycji, lokując kapitał w spółki internetowe, takie jak Autonomy, 365.com, Demon Internet czy Beenz.com.O wysokiej efektywności poczynań brytyjskiego inwestora wymownie świadczy stosunek kapitalizacji rynkowej spółki JellyWorks do jej aktywów i porównanie tej relacji z analogicznym wskaźnikiem dotyczącym funduszu inwestycyjnego Berkshire Hathaway, należącego do Warrena Buffetta. Kapitalizacja rynkowa tego ostatniego przewyższa aktywa o około 46%, podczas gdy za akcje firmy kierowanej przez J. Rowlanda inwestorzy muszą zapłacić aż 23 razy więcej niż wskazywałyby na to jej rzeczywiste zasoby.Tak duża różnica może jednak stanowić pewnego rodzaju pułapkę, gdyż uzyskanie odpowiedniego zwrotu z zainwestowanego kapitału wymaga niezwykłej sprawności od kierownictwa firmy i to w dłuższym okresie. Nieodzowna jest też w tym czasie wysoka koniunktura w tej części rynku kapitałowego, na której obraca się papierami spółek high-tech. Spełnienie tego ostatniego warunku nie zależy jednak od działań JellyWorks.Jeżeli wzrost notowań spółek internetowych utrzyma się tylko przez trzy lata, to konieczny będzie 120-proc. zwrot z kapitału, zanim ulokowane przez nowych inwestorów środki przyniosą zysk. Aby zwiększyć możliwości operacyjne firmy i osiągnąć ten cel, zaciągnięto od rodziny Rowlandów kredyt wynoszący 10 mln funtów. Zadłużenie to ma jednak tę negatywną stronę, że zwiększa dodatkowo ryzyko ponoszone przez inwestorów.Pomimo wszystkich tych wątpliwości uczestnicy rynku z zapałem lokują kapitały w przedsięwzięcia J. Rowlanda, a głównym magnesem jest jego wyjątkowa zdolność do wyszukiwania nowo powstających firm internetowych ogólnie obiecujących perspektywach rozwojowych.
A.K.