Do pędzącego na GPW coraz szybciej pociągu z napisem internet wskakuje lub próbuje wskoczyć coraz więcej inwestorów. Ostatnie sesje pokazują, że zaczęli oni nawet opuszczać stabilne i zdrowe fundamentalnie spółki, o czym świadczy "rozjechanie się" indeksów WIG i WIG20. Konduktorzy przyjmujący do kasowania bilety i pasażerowie mają na razie dobry humor, czego przykładem są kolejne dowcipy, jakie pojawiają się na rynku. Dlaczego stoi w miejscu osobowy z napisem budowlanka? Bo portali nie buduje się z cegieł.Wszystko wskazuje na to, że obecnie główną siłą pchającą z determinacją w górę teleinformatyczne wagony jest spekulacyjny kapitał zagraniczny. Tylko on bowiem dysponuje na tyle dużymi środkami, by wpędzić w ruch tak ciężkie spółki, jak TP SA czy Elektrim. Jeśli zaś kupuje spekulacyjnie zagranica, to nie po to, by zostać długoterminowym inwestorem, ale by z zyskiem sprzedać akcje tym, którzy obecnie przyglądają się z niedowierzaniem z boku i zdecydują się wreszcie zająć miejsce w pędzącym pociągu w nadziei na droższą sprzedaż odkupionych biletów. Uważać powinni zwłaszcza drobni i mało doświadczeni inwestorzy. Starsi przeszli już chrzest bojowy w 1994 roku, a znaczna część tych, którzy pozostali na rynku, do dzisiaj nie odrobiła strat.E-hossa zaczyna powoli odrywać pędzący pociąg od szyn przytwierdzonych do fundamentów. Wyceny spółek internetowych i pseudointernetowych przypominają nie kończącą się licytację. Ostrożnie drobni. Na "dużych" spółkach mogą działać duże i silne spółdzielnie, nawet jeśli liczą tylko 2-3 członków o zagranicznie brzmiących nazwach. Oni z pewnością wyskoczą pierwsi. Jeśli pojedziecie dalej, to uważajcie, by i Was nie zlicytowano.
DARIUSZ JAROSZ