Walka o fotel szefa MFW nabiera rumieńców

Wydawało się, że już nic nie zagrozi 55-letniemu sekretarzowi stanu w niemieckim ministerstwie finansów Caio Koch-Weserowi w objęciu stanowiska dyrektora wykonawczego Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Oficjalną nominację na następcę kierującego tą zasłużoną dla światowej gospodarki instytucją przez 13 lat Michela Camdessusa miał otrzymać w najbliższy poniedziałek, na spotkaniu ministrów gospodarki i finansów krajów Unii Europejskiej w Brukseli...

Tymczasem w czwartek Stany Zjednoczone i Japonia zupełnie nieoczekiwanie zgłosiły własnych pretendentów. Oficjalnym kandydatem USA został obecny komisaryczny dyrektor MFW Stanley Fischer. Z kolei z ramienia Japonii o to stanowisko będzie się ubiegać były wiceminister finansów Eisuke Sakakibara. Niemieckie koła rządowe przyjęły nowe nominacje z zaskoczeniem.Tradycyjnie od początku istnienia Funduszu fotel dyrektora wykonawczego zarezerwowany jest dla Europejczyka, Amerykanom zaś przypada w udziale kierowanie inną międzynarodową instytucja finansową - Bankiem Światowym (obecnie na jego czele stoi James Wolfensohn, który - co ciekawe - aby objąć tę funkcję, zmienił obywatelstwo z australijskiego na amerykańskie). Formalnie o wyborze decyduje zarząd MFW, w skład którego wchodzi 24 przedstawicieli reprezentujących 182 państwa członkowskie. Ostatnie wypadki wskazują, że nie będzie on miał łatwego zadania.Niedokończona trzecia kadencja67-letni Michel Camdessus oficjalnie zrezygnował z kierowania Międzynarodowym Funduszem Walutowym 15 lutego, choć swoje odejście zapowiedział już na początku listopada ub.r. Miał zapewne nadzieję, że ten czas w zupełności wystarczy na znalezienie następcy. Dlaczego zrezygnował? Przecież jego kadencja, trzecia już z kolei, miała zakończyć się dopiero w połowie 2002 r. Jako przyczynę podał "powody osobiste", których nie chciał komentować.Kierował MFW od 1987 r., budząc uznanie jednych i narażając się na krytykę innych. Wcześniej wiele lat pracował we francuskim ministerstwie finansów, był także gubernatorem Banku Francji. Stanowisko dyrektora wykonawczego Funduszu otrzymał głównie dzięki poparciu krajów rozwijających się, które odpłaciły mu się w ten sposób za zasługi w negocjacjach na temat redukcji ich zadłużenia w Klubie Paryskim.Najtrudniejszymi sprawdzianami w jego karierze bez wątpienia były dwa wydarzenia: rozpoczęty wiosną 1997 r. kryzys na rynkach azjatyckich oraz krótsze, choć nie mniej dramatyczne załamanie finansów Rosji w sierpniu 1998 r. Z obu wyszedł chyba obronną ręką, choć głosów krytyki było co niemiara, zwłaszcza za naiwność w przypadku pomocy finansowej udzielonej Rosji, z której znaczną część tamtejsi urzędnicy nielegalnie "zagospodarowali", resztę przeznaczając na bezsensowną obronę rubla w sierpniu 1997 r.Camdessus uznał, że zostawia swojemu następcy światową gospodarkę w nie najgorszej kondycji i z dobrymi perspektywami. - Opuszczając MFW żałuję tylko, że nie osiągnęliśmy większego postępu w zapewnieniu poparcia dla przemian instytucjonalnych. Przemian potrzebnych do lepszego funkcjonowania samego funduszu i zwiększenia w nim poczucia politycznej odpowiedzialności - stwierdził w jednym z ostatnich wystąpień.Niemiecki faworytListopadową zapowiedź rezygnacji Camdessusa koła finansowe odebrały niczym strzał startera do wyścigu o sukcesję. Początkowo znajdowali się na niej m.in. minister skarbu Włoch Mario Draghi, prezes EBOR Niemiec Hans Köhler, szef francuskiego banku centralnego Jean-Claude Trichet, prezes bazylejskiego Banku Rozliczeń Międzynarodowych Szkot Andrew Crockett, wiceprezes Banku Anglii Mervyn King, premier Luksemburga Jean-Claude Juncker, sekretarz stanu w niemieckim ministerstwie finansów Caio Koch-Weser, brytyjski sekretarz skarbu Gordon Brown, a także były prezes centralnego banku Izraela Jacob Frenkel.Po wstępnych selekcjach okazało się, że największe szanse na stanowisko szefa MFW (z roczną pensją 250 tys. USD wolnych od podatku) jest 55-letni specjalmiędzynarodowych problemów walutowych Caio Koch--Weser. - Francuzi szefowali Funduszowi przez bardzo długi okres. Teraz przyszła kolej na Niemców - uzasadniał wiceprezes Bundesbanku Jürgen Stark. Rzeczywiście, w dotychczasowej historii MFW aż 31 lat kierowali nim finansiści znad Sekwany (przed Camdessusem funkcję tę pełnił także Francuz, Jacques de Larosiere).Koch-Weser urodził się i wychował w Brazylii, dokąd jego rodzina uciekła w 1933 r. w obawie przed prześladowaniami po dojściu do władzy Hitlera. Od 1973 r. związany jest z Bankiem Światowym. W latach 1977-80 był osobistym asystentem szefa tej instytucji Roberta McNamary. Następnie (do 1995 r.) odpowiadał w tej instytucji kolejno za Chiny, Afrykę Zachodnią oraz Bliski Wschód i Afrykę Północną. Do chwili objęcia urzędu ministerialnego w Berlinie był dyrektorem wykonawczym i członkiem zarządu Banku Światowego. W sumie spędził w tej firmie 25 lat. Uważany jest za umiarkowanego liberała w sprawach ekonomicznych i znawcę międzynarodowych operacji finansowych i pomocy dla krajów Trzeciego Świata.Amerykańskie oporyKandydaturze Koch-Wesera sprzeciwiały się początkowo Francja i Stany Zjednoczone. Tę pierwszą Niemcom udało się przekonać, choć już po oficjalnej rezygnacji Camdessusa, dzięki czemu obowiązki dyrektora wykonawczego objął czasowo Amerykanin 56-letni Stanley Fischer (od 1994 r. pierwszy zastępca Camdessusa). Zdania nie zmienili natomiast Amerykanie. Według dziennika "Der Tagesspiegel", niemiecki finansista nie jest uważany przez USA za "twardego ekonomistę" i posiada raczej opinię "miękkiego romantyka" w stosunku do krajów Trzeciego Świata. Sekretarz skarbu Lawrence Summers kilkakrotnie podkreślał, że Niemiec nie ma doświadczenia w rządzeniu. - Czy jest on w stanie prowadzić skomplikowane negocjacje z rządami państw pogrążonych w kryzysie finansowym? Nie - stwierdził publicznie przed kilkoma tygodniami.- Nie mogę zrozumieć tych obiekcji. Jestem pewien, że przed końcem lutego zapadnie ostateczna decyzja - mówił z kolei kanclerz Niemiec Gerhard Schröder, wcześniej kilkakrotnie publicznie wspierający kandydaturę Caio Koch-Wesera (rozmawiał w tej sprawie z Billem Clintonem, od którego otrzymał ponoć zapewnienie, że USA nie będą stawiały oporów, jeśli Europa jednomyślnie wytypuje swojego kandydata).Na razie bez terminuNiespodziewane wysunięcie kandydatury Fischera ma zapewne także inny podtekst. USA już od dawna postulowały radykalną przebudowę MFW, polegającą m.in. na zapewnieniu mu bardziej skutecznych mechanizmów zapobiegania kryzysom finansowym na świecie. Zwolennikiem tej idei jest sekretarz skarbu Lawrence Summers. - MFW nie powinien być źródłem taniego finansowania dla krajów mających dostęp do kapitału prywatnego ani źródłem długotrwałej dobroczynności dla innych, które nie mogą pozbyć się zwyczajów złej polityki. Fundusz musi być źródłem ostatniej, a nie pierwszej szansy - powiedział podczas niedawnego wystąpienia w London Business School.Być może Stanley Fischer jest tym, kto przebuduje Fundusz według tych planów. Zna przecież tę instytucję jak nikt inny. Poza tym jego kandydaturę poparli już przedstawiciele 20 państw Afryki. Szanse byłego wiceministra finansów Japonii Eisuke Sakakibary są w tej rozgrywce raczej niewielkie. W każdym razie termin głosowania nad kandydaturami na dyrektora wykonawczego MFW nie został jeszcze ustalony.

W.K.