Na europejskim rynku popyt przewyższa podaż
Zachodnioeuropejscy inwestorzy wciąż chętnie kupują akcje spółek internetowych. Przeprowadzona w zeszłym tygodniu oferta holenderskiej firmy World Online była największą dotychczas pierwotną ofertą publiczną europejskiej spółki z tej branży. Jeszcze w marcu LibertySurf - największy francuski dostawca usług internetowych (DUI) - zamierza pozyskać z rynku 500 mln euro.
Jak wielu innych DUI, World Online nigdy jeszcze nie miał zysków. W wyniku agresywnej polityki zakupów jego straty w ubiegłym roku wyniosły 91,3 mln euro, przy przychodach w wysokości 64 mln euro. Przy braku innych źródel przychodów, nie mówiąc już o zyskach, przeprowadzane oferty publiczne muszą być oceniane na podstawie znacznego zwiększenia liczby abonentów.World Online twierdzi, że ma 20-proc. udział w rynku usług internetowych, co wynika z liczby jego abonentów. Takie statystyki nie mają jednak większego sensu w sytuacji, gdy darmowy dostęp, zwłaszcza w krajach UE, oznacza, że klient może traktować DUI po prostu jak jeden z wielu sklepów, w których robi zakupy. I jak na jakość takich danych wpływa to, że DUI mogą zwiększać liczbę abonentów oferując im na preferencyjnych warunkach swoje akcje?Walory World Online weszły do sprzedaży w ubiegły piątek. Około jednej czwartej holenderskiej spółki jest do wzięcia przy cenie, która daje tej firmie, mającej zaledwie 3 lata, wartość rynkową na poziomie 12 mld euro. Akcje o wartości 150 mln euro zostały zarezerwowane dla abonentów mających siedzibę w Holandii. Ta informacja spowodowała, że 40 tysięcy klientów zapisało się na te papiery w ciągu kilku dni.World Online poinformowała inwestorów instytucjonalnych, że zaostrzyła kryteria określające użytkowników sieci i na takie miano zasługują tylko ci, którzy przez co najmniej 7 godzin w miesiącu są połączeni z systemem.W tej sytuacji na jednego użytkownika przypada 5 tys. USD wartości spółki, nie jest to dużo w porównaniu z hiszpańską Terra Networks (22 tys. USD) czy Mannesmannem (10 tys. USD).Wszystkie te wyliczenia nie mają jednak większego wpływu na zachowanie inwestorów, którzy wciąż kupują akcje internetowych spółek, bo na europejskim rynku za mało jest pierwotnych ofert publicznych z tej branży. Adrian Dayley z londyńskiego Gartmore Investment Management powiedział gazecie "Financial Times": - Nie wybieramy między LibertySurf i World Online - kupujemy obie te spółki. Ale mamy do wyboru bardzo mało internetowych spółek wśród 5000 innych.
J.B.