Rosnącej popularności internetu towarzyszą coraz częstsze próby manipulowania informacjami o istotnym znaczeniu dla uczestników rynku kapitałowego. Mnożą się wypadki wprowadzania w błąd inwestorów, którzy biorą za dobrą monetę wiadomości dotyczące działalności i sytuacji finansowej poszczególnych spółek, zwłaszcza gdy pojawiają się one na ich własnych stronach internetowych.Do ostatnich ofiar hackerów należą firma biotechnologiczna Aastrom Biosciences oraz spółka biofarmaceutyczna Geron. W lutym br. w witrynie pierwszego z tych przedsiębiorstw pojawiła się zapowiedź jej fuzji z drugą ze wspomnianych firm. Pod wpływem tej informacji cena akcji Aastrom, za które poprzedniego dnia płacono 4 USD, wzrosła prawie o 30%, zanim obie spółki zdążyły zdementować fałszywą wiadomość. Nawet po wyjaśnieniu nieporozumienia notowania nie spadły od razu, lecz zakończyły sesję na poziomie o 10% wyższym niż dzień wcześniej.Podobnie było prawie rok temu z walorami dostawcy usług internetowych PairGain Technologies. W biuletynie tak zaprojektowanym, że przypominał serwis informacyjny agencji Bloomberga, pojawiła się wiadomość o zakupie tej spółki za 1,35 mld USD przez firmę ECI Technologies. Reakcja inwestorów była natychmiastowa i w ciągu dwóch godzin notowania PairGain podniosły się z 8 USD do 12 USD za akcję. Dopiero gdy analitycy zaczęli domagać się szczegółów przejęcia, doszło do wyjaśnienia nieporozumienia. Okazało się, że wiadomość rozpowszechnił jeden z pracowników PairGain, chcąc zarobić na spekulacji walorami swego mocodawcy. Straty poniesione tego dnia przez wprowadzonych w błąd inwestorów oceniono na przeszło 100 tys. USD, a winnego całego zamieszania skazano na zapłacenie odszkodowania w kwocie 93 tys. USD.Według wiceprezesa PairGain Charlesa McBrayera, szczególny niepokój może budzić nowy, niestosowany dotychczas sposób manipulowania informacjami. Nie są to typowe włamania do systemów informatycznych, które dość łatwo można wykryć, lecz rozpowszechnianie wiadomości na stronach internetowych, należących do poszczególnych spółek lub agencji informacyjnych. Użytkownicy internetu biorą tego rodzaju imitacje za prawdziwe informacje, a zainteresowane firmy nie mają na to żadnego wpływu.Charles McBrayer podkreśla, że ten niezwykle skuteczny proceder nie byłby możliwy bez istnienia internetu. Przecież nikt nie mógłby dostarczyć wszystkim inwestorom pocztą sfałszowanych raportów spółek lub rozpowszechnić falsyfikatu poczytnej gazety. Wicedyrektor PairGain obawia się, że z czasem pojawi się wiele innych sposobów manipulowania informacjami i jedyną nadzieją jest coraz większa aktywność służb ścigających tego rodzaju nadużycia.

A.K.