Wydawało się niedawno, że poczciwe "teleinformatyczne koniki" ciągnące nasz giełdowy wózek ku kolejnym rekordom zostaną rychło zastąpione przez inne, wytęsknione przez wierną grupę entuzjastów. Takiej zmiany jednak nie było. Po kilkudniowym wahaniu można odnieść wrażenie, że liderzy prędko nie ulegną zmianie, a pojawiające się poboczne trendy, takie jak na NFI, nie zdołają przyciągnąć zainteresowania głównego nurtu kapitału. Odporność naszej giełdy na powodujące spadki DJ przesunięcia kapitałów w USA sugeruje, że rynek wciąż zdominowany jest przez optymistów. Optymizm ten sprawia, że indeksy wciąż przebywają w okolicach maksimów, pomimo iż sytuacja techniczna budzi lekki niepokój. Gdyby obecnie zaczęła się korekta, to WIG nie powinien znaleźć się poniżej ok. 19 tys. pkt. Wydaje się, że czekająca ze sporym prawdopodobieństwem rynek fala spadkowa będzie świetną okazją do zakupów. Wielu inwestorów, mających w pamięci chude ostatnie lata, nie uświadomiło sobie jeszcze, że hossa w wymiarze li tylko zdublowania wyjściowej wartości indeksu to żaden wielki wyczyn. Nie sięgając do, siłą rzeczy, nieadekwatnych doświadczeń z lat 1993-94, kiedy rynek wzrósł ponad 20 razy, a opierając się tylko na przykładach giełd zagranicznych, można stwierdzić, że hossa znajdująca odzwierciedlenie we wzroście indeksu o kilkaset procent nie stanowi żadnej osobliwości. O ile więc nie nastąpi żaden kataklizm gospodarczy, korzystny trend powinien utrzymać się jeszcze przez dłuższy czas.