Podany przez GUS lutowy wzrost produkcji przemysłowej o ponad 16% w skali roku podniósł poziom optymizmu, podobnie jak przy wzroście o niespełna 8% w styczniu zapanowały jeżeli nie nastroje pesymizmu, to na pewno pełnej dezorientacji. Warto przypomnieć, że wskaźniki z końca ubiegłego roku były tylko zbliżone do tegorocznych lutowych.Wzrost w gospodarce rynkowej nie dokonuje się w sposób płynny ani liniowy, tylko nieregularny i falujący. Zmiany tempa wzrostu między okresami bywają tym większe, im odnoszą się do krótszego okresu. Miesiąc kalendarzowy jest okresem krótkim i falowanie produkcji w dowolnym kierunku nie jest czymś nadzwyczajnym. Poważny analityk nie powinien ani panikować z powodu odchylenia produkcji w dół od linii trendu, ani nie powinien wpadać w euforię z powodu odchylenia produkcji w górę od trendu. Rzecz w tym, że pojedynczy sygnał, nie uprzedzany wskaźnikami wyprzedzającymi nie powinien o niczym świadczyć, tylko zostać odczytany jako zdarzenie przypadkowe, bez znaczących konsekwencji dla długo- lub średniookresowego trendu. Jedną z informacji kontrolnych mogą być rezultaty badań stanu koniunktury za pomocą testów koniunktury prowadzonych regularnie przez GUS i SGH.Przyczyn falowania poziomu produkcji przemysłowej jest kilka. Pierwszym powodem jest natura samego wzrostu gospodarczego, wykazująca skłonność do nieciągłego, szarpanego wzrostu. Młoda polska gospodarka rynkowa jest podatna na takie zmiany tempa wzrostu. Decydować o tym mogą zjawiska i procesy przypadkowe, przejściowa kumulacja zjawisk pozytywnych lub negatywnych. Styczeń i luty są dobrym przykładem takiej sytuacji. Drugą przyczyną mogą być sezonowe wahania produkcji. Zjawisko sezonowości jest faktem dość łatwym do stwierdzenia na podstawie analizy danych historycznych. W Polsce jednak historia gospodarki rynkowej jest dość krótka, a wzorzec zmian sezonowych dopiero się kształtuje.W okresie transformacji pojawia się dość nieoczekiwane zjawisko zmian sezonowych, dobrze znane z czasów realnego socjalizmu. Otóż daje się obserwować przyspieszenie wzrostu produkcji w miesiącach kończących kwartały i półrocza. Zupełnie jakby przedsiębiorstwa starały się wykonać plan z nadwyżką. Takie przyspieszenie miało miejsce w grudniu, jemu też można przypisać zaskakujące dla niektórych "zwolnienie" tempa wzrostu produkcji w styczniu.Przyspieszenie grudniowe jest dość łatwe do wyjaśnienia. Koniec roku, wzmożone zakupy świąteczne, powszechna obawa przed pluskwą milenijną, powrót dobrej koniunktury na Zachodzie, wszystko to przyczyniło się do nienaturalnie dużego zwiększenia aktywności gospodarczej w ostatnim miesiącu roku. Efekty tej niecodziennej sytuacji nie przeniosły się na styczeń. Wręcz przeciwnie, nastąpiło wyraźne uspokojenie nastrojów.Wniosków z zamieszania powstałego w początku roku jest kilka. Nie należy wyciągać zbyt pochopnych konkluzji ze zmian ważnych wskaźników, jeżeli jest podejrzenie zmian sezonowych bądź działania nadzwyczajnych mechanizmów, takich jak wymiana cyfr w dacie. Dla wyrażania jednoznacznych sądów potrzebne jest potwierdzenie nowego zjawiska przez więcej niż jeden wskaźnik. Nie należy też upatrywać przyczyn zamieszania w niedoskonałościach statystyki. Trzeba się raczej przyzwyczaić do nieoczekiwanych zwrotów wielkości wskaźników. Zwroty te będą coraz mniejsze pod warunkiem osiągania większej dojrzałości przez gospodarkę i przy zwiększaniu potencjału gospodarczego kraju.
BOHDAN WYŻNIKIEWICZInstytut Badań nad Gospodarką Rynkową