Prawda o szansach polskiej gospodarki jest jeszcze trudniejsza do ustalenia niż zwykle. Zwykle też łatwo nie było. Ale teraz pobijemy już chyba rekord 10-lecia. Obiektywna prawda o makroekonomicznych fundamentach jest taka: 6-proc. tempo wzrostu PKB w I kwartale, złoty najmocniejszy od 14 miesięcy (a będzie jeszcze mocniejszy), deficyt fiskalny pod kontrolą, papiery rządowe pożądane, jak nie przymierzając kiedyś parówki na kartki, deficyt obrotów bieżących ustabilizowany. Subiektywna prawda o gospodarce zsumowana jest w badaniach nastrojów konsumenckich. A te pokazują najgorsze od sześciu lat wyniki. Ludzie coraz bardziej ponuro oceniają własne perspektywy.Z psychologicznego punktu widzenia rzecz wydaje się oczywista: większość ludzi, wcale nie zdając sobie z tego sprawy, jest niezwykle optymistyczna, uważając, że zawsze może być gorzej. Ta grupa, przez czyste nieporozumienie, przywykła myśleć i mówić o sobie jako o skrajnych pesymistach. Uwielbiamy po prostu narzekać, bo odprawiamy w ten sposób ceremoniał zaczarowywania rzeczywistości.Liczymy, że ponieważ i tak nigdy nie spełnia się to, o czym mówimy, tym razem będzie podobnie. Ta pokręcona przypadłość naszego charakteru narodowego sprawia, że w oczach bardzo pesymistycznych Amerykanów (uważanych nie wiedzieć czemu za urodzonych optymistów, choć bez przerwy przecież bidule podkreślają, jak są happy i że nic lepszego nie może już im się zdarzyć) uchodzimy za - jak to ujmuje moja droga (chyba nawet bardzo droga) żona spoglądając na mnie wymownie - suchych ponuraków bez cienia życiowej radości.Ekonomiczne objaśnienie rozbratu obiektywnej i subiektywnej prawdy o gospodarce jest jeszcze prostsze. Mamy zjazd tempa wzrostu PKB o 50%; wzrost bezrobocia do wielkości przekraczającej średnią Unii Europejskiej; wyraźny spadek, a następnie stagnację płac realnych; przed nami mroczna perspektywa przejścia przez tortury restrukturyzacji miejsc pracy milionów ludzi w rolnictwie, schyłkowych gałęziach przemysłu, w sferze budżetowej; co gorsza, restrukturyzacja musi też dotknąć część dynamicznie rozwijającej się po rewolucji ustrojowej sfery usług (np. bankowości i ubezpieczeń).Mnóstwo ludzi ze starej i sporo z nowej klasy straci pracę. I oni, ci starzy i nowi, jeśli nawet jeszcze o tym nie wiedzą, już czują pismo nosem. Dziś firmę, która zdawałoby się doskonale radzi sobie w Polsce, mogą dotknąć skutki podpisu złożonego na umowie przejęcia zawartej w dowolnym miejscu na świecie przez prezesów, którym trudność sprawiłoby wyszukanie Warszawy na mapie. Takie są dzikie prawa rynku, dyktowane przez wyścig o mikroekonomiczną konkurencyjność, ale też trochę przez modę, owczy pęd. Z tym się walczyć nie da. A wybrzydzanie z pewnością nie zmieni świata na bardziej nam przyjazny.To zadanie dla mądrej polityki. A co to w ogóle jest za zwierzę, ta mądra polityka? Coś, co pozwala zmniejszyć rozziew między obiektywnym a subiektywnym oglądem rzeczywistości; co pozwala bezpiecznie zwiedzić abstrakcyjne, dla wielu niedostępne, ekonomiczne piętro tej rzeczywistości.Odpowiedzią mądrej polityki na spadek nastrojów nie może być obojętność ani propaganda, ani agresja. Nie jest nią też załamywanie rąk. Mądra polityka próbuje zdezorientowanej opinii publicznej oferować spójne wyjaśnienie ekonomicznej szarady, nakreślić perspektywy.Czy mamy dobrą politykę? Na miarę polityków - można powiedzieć. Dla zawodowców od polityki im więcej krzaków, tym łatwiejsze podchody. A im więcej improwizacji - tym bliżej natury. Nic tedy dziwnego, że sadzą krzaki na potęgę i po nikiforowsku improwizują. W ub.r. koalicyjny rząd zrobił wiele dla zamazania ostrości obrazu finansów publicznych, z czego opinia publiczna zrozumiała tyle, że coś tam znowu cyganią. Teraz, dla odmiany, bank centralny najpierw niespójnymi wypowiedziami członków RPP wzmaga dezorientację rynku co do celu polityki monetarnej, a następnie dystansuje się od wpływu własnych decyzji na saldo rachunku kapitałowego.I tak, zamiast wspólnego stanowiska koalicji co do reformy podatkowej, zrównoważenia finansów publicznych, w miejsce publicznej deklaracji poparcia dla strategii bezpośredniego celu inflacyjnego, dostajemy mruknięcia i chrząknięcia podatkowo-kursowo-uwłaszczeniowe. To dlatego mocny pieniądz towarzyszy najgorszym od lat nastrojom.

Janusz JANKOWIAK