Internet i futures motywem przewodnim ostatnich miesięcy

Prowizyjna wojna na rynku pośrednictwa w obrocie kontraktami terminowymi oraz upowszechnienie usług internetowych to najważniejsze wydarzenia, jakie należy odnotować przy porównywaniu oferty biur i domów maklerskich funkcjonujących na naszym rynku przed rokiem i obecnie. Do tego można dołączyć mozolny rozwój zleceń na zagraniczne parkiety oraz kosmetyczne zmiany w innych usługach.

Wojna na rynku futuresNajbardziej pozytywnym zjawiskiem, jakie mogliśmy obserwować przez ostatnie miesiące, jest wojna prowizyjna na rynku kontraktów terminowych na WIG20. Jeszcze przed rokiem, kiedy oferta ta dopiero "raczkowała", a wolumen obrotu nie przekraczał kilkunastu tysięcy kontraktów, przeciętne opłaty dla początkującego inwestora wahały się pomiędzy 40-50 zł. Te czasy na szczęście należą już do przeszłości. Teraz nawet klient nie mający dotychczas żadnej styczności z rynkiem futures może wybrać sobie brokera, który "na dzień dobry" zaoferuje mu prowizję poniżej 30 zł.Coraz powszechniejsze staje się także wprowadzanie dodatkowych udogodnień, takich jak np. możliwość korzystania z day-tradingu, czyli obniżania opłaty przy otwieraniu i zamykaniu pozycji podczas tej samej sesji. Normą jest już możliwość negocjowania warunków zawierania transakcji przez aktywnych inwestorów lub przechodzenia na atrakcyjne prowizje liniowe. Generalnemu obniżeniu uległy także wymogi dotyczące wysokości wnoszonego depozytu zabezpieczającego, który coraz częściej staje się równy minimalemu poziomowi dyktowanemu przez KDPW.Ruszył internetBardzo pozytywnym zjawiskiem jest uruchomienie kolejnych aplikacji internetowych. Do pioniera rynku (DM BOŚ), dołączyły kolejne cztery podmioty (DM WBK, Polski DM, DM BZ oraz BDM PKO BP), a kilkanaście następnych zapowiedziało wprowadzenie nowej oferty jeszcze w tym roku. Jeśli ich obietnice się spełnią, to za mniej więcej trzy kwartały na rodzimym rynku będzie działać około 20 brokerów dla internautów. Oczywiście, oferta w tym segmencie nie jest jednolita i, w zależności od brokera, inwestor może wybrać produkt dostosowany do jego wymagań. Bardziej cierpliwi inwestorzy mogą oczywiście poczekać, aż na rynku znajdzie się co najmniej kilkanaście biur. Wówczas dopiero powinna zacząć się prawdziwa wojna na prowizje, ponieważ te proponowane obecnie wciąż znacznie odbiegają od standardów z bardziej rozwiniętych rynków, zwłaszcza amerykańskiego. Przedsmakiem tej rywalizacji może być chociażby zapowiedź BDM PKO BP, który w przypadku inwestorów "przerzucających" się na jego ofertę internetową zamierza honorować upusty prowizyjne uzyskane w innych biurach. O tym, że istnieje ogromne zapotrzebowanie na tego typu usługi, świadczy tempo, w jakim przybywa internetowych rachunków. Ponadto przedstawiciele tych biur maklerskich, które jeszcze nie ogłosiły planów internetowych, przyznają, iż zdają sobie sprawę, że prędzej czy później i tak będą musieli umożliwić składanie zleceń za pośrednictwem sieci, gdyż taka oferta będzie po prostu standardem.Zagraniczne niespełnione nadziejeZawiodły nadzieje związane z przekazywaniem zleceń na rynki zagraniczne. Stosowne zezwolenia KPWiG posiada bowiem ośmiu brokerów, z czego jedynie czterech (CDM Pekao SA, Erste, CA IB Securities oraz DI BRE Banku) aktywnie prowadzi działalność w tym zakresie. Inni brokerzy (ABN Amro, ING Baring, CSFB, Polski DM) nie uruchomili jeszcze takiej usługi, choć wszyscy wciąż deklarują taką wolę. Nikt nie jest jednak w stanie podać konkretnej daty uruchomienia takiej oferty.Niestety, na rynku nie pojawiają się też gremialnie nowi brokerzy, którzy chcieliby pośredniczyć w przekazywaniu zleceń do państw OECD. A szkoda, bo z obserwacji dokonywanych przez pracowników biur już działających w tym zakresie wynika, iż coraz większa liczba inwestorów otwiera rachunki i składa dyspozycje. Do aktywnego działania na obcych parkietach powoli zaczynają zachęcać prowizje, przy czym ich poziom, jak dotychczas, staje się atrak dopiero dla zleceń opiewających na kilkadziesiąt tysięcy złotych. O tym, że oferta jest perspektywiczna, przekonuje też fakt, iż we wszystkich biurach oferujących tę usługę obserwowane jest wzmożone zainteresowanie inwestycjami na rynkach zachodnich. Oczywiście, jeśli w przyszłości oferta się rozwinie, prowizje powinny jeszcze spaść, być może do poziomu pozwalającego na uczestnictwo inwestorów posiadających portfele przeciętnej wielkości. Niestety, sporym utrudnieniem - jak zwykle - pozostaje fiskus, pobierający podatki od zysków z inwestycji na giełdach zagranicznych.

Adam Mielczarek