Ostatnie tygodnie pokazały, że na światowych giełdach pękła spekulacyjna bańka, dzięki której akcje spółek z najmłodszych sektorów gospodarki straciły w szybkim czasie kilkadziesiąt procent. Inwestorzy, którzy kupowali te papiery kilkanaście czy kilkadziesiąt miesięcy temu, nadal mają godziwy zysk. Ci, którzy weszli na samym końcu tego specyficznego łańcuszka św. Antoniego, prawdopodobnie czują się nieco gorzej. Właściwie nie ma się co dziwić wydarzeniom ostatnich tygodni, spadki cen były oczekiwane przez dużą część uczestników rynku już od dłuższego czasu. Gdy jednak się zdarzyły, ze zdumienia przecieramy oczy. Nagle pochowali się zwolennicy tezy, że nasz rynek jest opóźniony w stosunku do amerykańskiego o dwa lata i czeka nas kilkusetprocentowy wzrost cen. Ci, którzy tak mówili, z pewnością zapomnieli o pewnej sekwencji rynku: na początku każdej hossy rosną spółki o solidnych podstawach, później do nich dołącza ?średnia liga?, na końcu zaś spekulacyjny szał ogarnia nawet najsłabsze przedsiębiorstwa. Zasady te stosują się zarówno w skali mikro, jak i makro ? dotyczą zarówno spółek, jak i krajów. To, że hiperwzrosty ogarnęły rynki w Grecji, Polsce, Czechach można uznać za symptomatyczne. Nie da się ukryć, że giełdy w tych krajach stanowią niejako ?rynek równoległy? dla giełd w USA czy krajach Europy Zachodniej.W ?Gazecie Wyborczej? z 17 kwietnia (poniedziałek) znalazł się przedruk artykułu z ?Wall Street Journal? ?W pogoni za błyskawicznym zyskiem z obrotu akcjami spółek internetowych giełdy obniżają wymagania. Brak dyscypliny na europejskich parkietach?. Tekst bardzo krytycznie traktuje o giełdach w Europie (zwłaszcza w Holandii, Wielkiej Brytanii i Francji), obniżających na siłę wymagania dotyczące spółek internetowych. W podobnym kierunku podążyła warszawska GPW ogłaszając plany nowego segmentu rynku ? ?informatyka i telekomunikacja?. Wyglądało to na swego rodzaju skok na kasę, zwłaszcza że nagle niemożliwe stało się realne. Dotychczas słyszeliśmy, że w nowym systemie WARSET mało płynne spółki nie znajdą się w notowaniach ciągłych, lecz będą miały liczne fixingi. Tymczasem dla spółek z sektora internetowego notowania ciągłe stanęły otworem, nie ma przeszkód, jeśli chodzi o płynność czy kapitalizację. W tej chwili jak szyderstwo losu należy odebrać fakt, że plany ?internetowe? GPW ogłosiła dzień przed szczytem. Przy okazji warto dodać, że ani Nasdaq, ani niemiecki Neuer Markt, ani francuski Noveau Marche nie były tworzone z myślą wyłącznie o spółkach komputerowo-internetowych, ale o ?szybko rozwijających się przedsiębiorstwach poszukujących kapitału potrzebnego do dalszego rozwoju? (cytat z materiałów giełdy w Paryżu). Czyli są to rynki dla małych, nowo tworzonych przedsiębiorstw, które nie chcą się kredytować w bankach, a są na tyle atrakcyjne, że inwestorzy kupią ich emisję w oczekiwaniu na przyszły zysk. Na Nasdaq, określanym jako rynek wysokich technologii, 20% stanowią spółki przemysłowe. Wygląda na to, że gdy nowy segment powstanie, moda internetowa ma szansę przeminąć, a na naszym rynku znajdą się spółki, którymi obrót będzie tak częsty, jak obecnie akcjami PPABanku w czasie notowań ciągłych. Tak, jak to stało się w Japonii na specjalnie do tego stworzonym rynku Mothers.

Grzegorz Zalewski