Spółki same sobie winne
Większość analityków odpowiadając na to pytanie mówi, że polskie spółki znalazły się między młotem niekorzystnych perspektyw makroekonomicznych a kowadłem pesymizmu na rynku informatyki, czyli ? obrazowo mówiąc ? winien jest rząd, NBP i... Nasdaq.
Zupełnie inaczej widzi to jednak zajmujący się polskim rynkiem analityk Schroder Salomon Smith Barney Jacek Dzierwa. Jego zdaniem, głównych przyczyn bessy w Warszawie należy szukać w samych spółkach giełdowych.Przed spadkiem notowań w Warszawie SSSB ostrzegał już parę tygodni temu, a 7 września zalecił inwestorom, by przyjęli na polskie akcje ujemne przeważenie w swoich portfelach wzorcowych. Dlaczego? ? Przy niemal najwyższych na świecie realnych stopach procentowych, wynoszących 8?9%, niełatwo znaleźć akcje, które byłyby w stanie z nimi rywalizować. Na dodatek, zyski polskich spółek są z kwartału na kwartał coraz niższe, trudno więc się dziwić inwestorom, że swoje kapitały przenoszą gdzie indziej ? mówi J. Dzierwa.O głębokim spadku notowań, jaki nastąpił w piątek, jego zdaniem zadecydowały zapewne fundusze emerytalne, które są już ważną siłą na rynku kapitałowym, a środki, jakie mają do ulokowania, z miesiąca na miesiąc powiększają się o 600 mln zł. Przypuszczalnie to one właśnie uznały, że korzystniejsze będzie dla nich przerzucenie się z akcji na instrumenty dłużne o dochodach stałych i na depozyty jednodniowe w bankach. Nie wykorzystują one możliwości inwestowania 5% swojego kapitału w zagranicznych papierach wartościowych, bo choć jest to formalnie dozwolone, to w praktyce bardzo skomplikowane.? Jeśli oprocentowanie depozytu jednodniowego wynosi 19,5%, a w pełni pozbawionych ryzyka rocznych obligacji 18%, to po co trzymać akcje spółek, które okazują lekceważenie inwestorom, publikując systematycznie niedotrzymywane prognozy zysku? Jest to wręcz pytanie retoryczne ? stwierdza rozmówca PARKIETU. ? Oczywiście ? zdaniem analityka SSSB ? w takich sytuacjach nigdy nie ma tylko jednego powodu. Spada Nasdaq, spada euro, ale najważniejsze jest zachowanie samych spółek giełdowych, na drugim miejscu należy postawić wysokie stopy procentowe, a dopiero na dalszym ? wszelkie czynniki zewnętrzne.J. Dzierwa sądzi, że piątkowy spadek notowań nie jest zjawiskiem przejściowym, ponieważ w instrumentach o dochodach stałych i w depozytach jednodniowych ulokowane zostaną też zapewne i nowe kapitały trafiające na rynek. Gdy bessa dojdzie do pewnej głębokości, oczywiście nastąpi odbicie, dotyczące zwłaszcza szczególnie atrakcyjnych spółek, takich jak Agora, KGHM, PKN, TP SA i WBK, ale zapewne nie zdarzy się to szybko.? W obecnej sytuacji ? twierdzi J. Dzierwa ? szczególnie tracą inwestorzy zagraniczni, ponieważ ponoszą skutki nie tylko spadku notowań, ale i spadku kursu złotego. Zdaniem rozmówcy PARKIETU, trudno będzie ich namówić na ponowne ulokowanie kapitału w polskich spółkach. ? Gdyby wykazywały one systematyczny wzrost zysków, to okres dekoniunktury inwestorzy przyjęliby z większą tolerancją, w tej chwili jednak wszyscy obawiają się się kolejnych niespodzianek ? uważa analityk Schroder Salomon Smith Barney.
Mariusz Kukliński(Londyn)