Pierwszy etap spadków po załamaniu koniunktury mamy już najwyraźniej za sobą ? rynek uspokoił się, a nieśmiałe wzrosty rozpoczęły niektóre, co bardziej interesujące spółki. Czy ten etap będzie w najbliższym horyzoncie czasowymostatnim ? zobaczymy wkrótce.

Kilka ostatnich sesji przyniosło uspokojenie rynku po dość dramatycznym i szybkim spadku. W jego trakcie właściwie nie zadawałem sobie pytania, kiedy się on skończy, bo z doświadczenia wynika, że odpowiedź jest niezwykle trudna. Pytanie takie najlepiej zadawać sobie w momentach uspokojenia ? takich, z jakim właśnie mamy do czynienia.PsychologiaJakie przesłanki można wykorzystać, by znaleźć właściwą odpowiedź na to podstawowe pytanie? Rozumowanie może iść w dwóch kierunkach ? psychologicznym lub fundamentalnym. Choć zabrzmi to jak herezja, to wydaje mi się, że ocena psychologii rynku, choć dużo trudniejsza do interpretacji (a przede wszystkim do zmierzenia) jest o wiele skuteczniejszą metodą odczytywania momentów zmian koniunktury. Zgodnie z tą metodą ? jak wiedzą wszyscy spekulanci ? należy szukać sytuacji, w której pesymizm inwestorów osiąga maksimum. Mając takie przekonanie, należy właściwie już tylko ?zamknąć oczy? i inwestować, bo zdarza się to rzadko i prawie zawsze (jeśli tylko się nie mylimy) oznacza koniec spadków.Czy taka sytuacja miała miejsce tym razem? Według mojej oceny, chyba nie. Jeśli nawet miała miejsce, to na bardzo krótko ? jeden, dwa dni pod koniec poprzedniego tygodnia. Obserwację utrudnia mi fakt, że byłem wtedy na urlopie i nie miałem okazji posłuchać na żywo ? ?poczuć? rynku. Tak czy inaczej, moim zdaniem takiej sytuacji skrajnego wyczerpania spadkami nie było i raczej komentarze lub opinie słyszane w tej chwili ogniskują się wokół wrażenia, że ?jest bardzo tanio i trzeba kupować?.Oczywiście, nie w każdym dołku musimy obserwować skrajną dekoniunkturę. Czasami jakieś ważne wydarzenia mogą całkowicie zmienić opinie i nastawienie inwestorów bez konieczności przejścia przez cały cykl wiary i niewiary we wzrost. Z pewnością istnieje dużo pesymizmu na rynku i przede wszystkim świadomość (czy raczej obawa o kierunek trendu głównego), czy przypadkiem ostatni spadek nie stawia pod znakiem zapytania kierunku, w którym podąża giełda. Nic dziwnego ? jeśli przez dobre kilka lat WIG zmagał się z poziomem około 18 tys. punktów, a w kilka miesięcy po jego przebiciu wraca z powrotem, oddając ten poziom ?bez walki?, działa to nawet na moją, w zasadzie nie ?techniczną? wyobraźnię.Reasumując, mam wrażenie, że ostatnie kilka tygodni mocnych spadków nie zmieniło na tyle dużo w psychologii inwestorów, aby z dużą pewnością siebie powiedzieć, że mamy przed sobą już za chwilę znacznie lepsze czasy. Zmieniło się dużo, ceny stały się bardziej atrakcyjne i wielu inwestorów uległo na krótki czas panice, ale zjawisko to chyba nie nabrało takich rozmiarów, jakie potencjalnie mogłoby mieć. Niemniej szanse na pozytywny rozwój wydarzeń, oczywiście, są, i to niemałe. Myślę, że rozumując jako długoterminowy inwestor, można podejść do tego w następujący sposób ? jest tanio, ceny stały się dość atrakcyjne i co prawda nikt nie da głowy, że za tydzień nie będą jeszcze bardziej atrakcyjne, ale jednak z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że w ciągu ? dajmy na to ? pół roku da się sprzedać dziś kupione akcje drożej. Jeśli ktoś ma dobre nerwy i nie gra na kredyt, może spokojnie zaczynać budować pozycje. Jeśli ktoś bardzo nie lubi patrzeć na spadające walory we własnym portfelu, może powinien z ostrożności jeszcze poczekać?SpokojniejMamy potencjał do lekkiego, dość niepewnego, ale jednak wzrostu (w kategoriach dni). Mamy również potencjał do poważniejszego odbicia (w kategoriach tygodni), ale czy będzie on poprzedzony jeszcze dalszym spadkiem, bardzo trudno mi ocenić. Mamy też świadomość, że odbicie to, choć szybkie i zdecydowane, nie może być zbyt dalekie ? obawy o trend główny istnieją cały czas. O tym pomyślę za tydzień.

Marcin SadlejCDM Pekao S.A.