Gdy w roku 1994 ustępował z Zarządu Rezerwy Federalnej USA Wayne D.Angell, w poważnej gazecie finansowej na pierwszej stronie wydrukowano artykuł pod tytułem: ?Anioł (Angell) odchodzi, budzi się diabeł inflacji?. Angell był jednym z siedmiu członków zarządu Fed, znanym z twardych poglądów monetarnych. Został zastąpiony przez bardziej miękkiego bankowca, którego nominował prezydent Clinton. Późniejszy rozwój wypadków nie potwierdził obaw gazety, inflacja w USA nie rosła. Nie zmienia to faktu, że dla środowisk finansowych jest bardzo ważne, kto odpowiada za politykę makroekonomiczną, a przede wszystkim monetarną. Liczy się reputacja, coś, czego nie zdobywa się z dnia na dzień. W Polsce Hanna Gronkiewicz-Waltz na swą reputację pracowała przez osiem lat i okres ten nie był usłany różami. Jej odejście nie musi oznaczać przebudzenia ?diabła inflacji?, ale stwarza problemy politykom i finansistom.Jej kandydatura pojawiła się nagle, zgłoszona przez Lecha Wałęsę pod koniec 1991 roku. Nikt nie znał młodej prawniczki. Pierwsza fotografia Hanny Gronkiewicz-Waltz, jaką zamieściły gazety, to było jakieś przypadkowe zimowe zdjęcie robione amatorskim aparatem. W pierwszym głosowaniu przepadła. Została mimo wszystko prezesem, gdyż tak uparł się prezydent. Przez osiem lat ?kohabitowała? z rządami rozmaitych koalicji. W normalnym państwie demokratycznym, z rynkową gospodarką, istnieje naturalny konflikt między szefem banku centralnego a ministrem finansów. Hanna Gronkiewicz-Waltz powiedziała w jednym z wywiadów, że bank centralny jest od tego, żeby psuć zabawę, jak barman, który odmawia sprzedania gościowi trzeciego kieliszka. We wszystkich sporach, jakie toczyła z rządami, ostatecznie przeważała jej pozycja. Tak było między innymi wówczas, gdy ministrem finansów był Grzegorz Kołodko. Meritum sporu było dla opinii publicznej mało zrozumiałe. Konflikt osiągnął kulminację w roku 1995. Najpierw prezes NBP obniżyła tempo dewaluacji złotego, potem podniosła stopy procentowe. Kołodko przedstawiał siebie jako profesjonalistę, a ludzi z NBP jako partaczy. Odwoływał się też do bliżej nie określonych autorytetów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, którzy jakoby doradzali obniżkę stóp. Nic nie pomagało. Pani prezes przetrzymała dwa lata rządów Grzegorza Kołodki, a z jego następcą bez trudu ułożyła sobie poprawne stosunki. Jej pozycji nie zachwiało nawet niefortunne zaangażowanie się w politykę i start w wyborach prezydenckich w 1995 roku.Od trzech lat pozycja Hanny Gronkiewicz-Waltz była inna, z uwagi na powstanie Rady Polityki Pieniężnej, której wprawdzie przewodniczyła, ale której nie mogła narzucać rozwiązań. A mimo to dla finansistów pani prezes pozostawała gwarantem rozsądnej polityki monetarnej. Nie zmienia tego fakt, że w kolejnych latach nie był realizowany cel inflacyjny, że wiele decyzji RPP było kwestionowane.Niespodziewane odejście Hanny Gronkiewicz-Waltz po awansie na stanowisko wiceprezesa EBOR-u jest końcem pewnej epoki. Otwiera się okres niepewności i personalnych targów, który może być szkodliwy dla stabilności makroekonomicznej. Byłoby dobrze okres ten skrócić i jak najszybciej desygnować kandydata na nowego prezesa. Dziś sytuacja jest inna niż przed dziewięciu laty, gdy po raz pierwszy opinia publiczna usłyszała o Hannie Gronkiewicz-Waltz. Wykształciło się całe pokolenie dobrych ekonomistów, a wielu z nich ma ugruntowaną opinię profesjonalisty. Ale znalezienie właściwego kandydata wcale nie będzie łatwe. Musi nim być osoba jednoznacznie kojarząca się z odpowiedzialną polityką monetarną, znakomity fachowiec, który już wykazał nie tylko swą sprawność intelektualną, ale też zdolności organizacyjne. Nowym prezesem NBP musi być ktoś, kto jest znany na arenie międzynarodowej i budzi zaufanie inwestorów z całego świata. W dodatku, kto ma szansę zyskać akceptację zarówno prezydenta, który kandydata proponuje, jak i większości sejmowej, która ostatecznie głosuje za lub przeciw. Piszę ten komentarz, nie wiedząc jeszcze, jacy kandydaci będą w kuluarach proponowani, nie znając oficjalnych wypowiedzi osób, które będą miały wpływ na wysunięcie kandydata. Wydaje mi się, że tylko jedna osoba spełnia wszystkie kryteria idealnego prezesa banku centralnego ? Leszek Balcerowicz. Witold Gadomski, publicysta ?Gazety Wyborczej?H H HNa szczęście, wbrew sugestiom publicysty ?GW?, kryteria idealnego kandydata na stanowisko prezesa banku centralnego spełnia nie tylko jeden, wskazywany przez Witolda Gadomskiego, kandydat. Grono specjalistów jest szersze. Dariusz Rosati, Marek Belka, Grzegorz Wójtowicz, Bogusław Grabowski... Każdy z nich może być naprawdę znakomitym prezesem NBP. Byle tylko miał szansę w miarę szybko przejąć obowiązki od Hanny Gronkiewicz-Waltz. Bo okres ewentualnej niepewności i targów politycznych odbije się niekorzystnie na rynku.
Łukasz KWIECIEŃ PARKIET