Perspektywa szybszego wzrostu w Europie niż w USA

Wspólna waluta europejska rozpoczęła trzeci rok istnienia w zdecydowanie lepszych warunkach niż jeszcze kilka miesięcy temu.

Jesienią ub.r. ogólny niepokój w 11 krajach unii walutowej wywoływał ciągły spadek kursu euro. Realia gospodarcze po obu stronach Atlantyku nie sprzyjały bowiem wspólnej jednostce pieniężnej. Jej słabość wynikała przede wszystkim z wyraźnej różnicy między kwitnącą gospodarką amerykańską a znacznie słabszą aktywnością ekonomiczną w państwach strefy euro.Sytuacja zaczęła się zmieniać w końcu 2000 r., wraz z nowymi oznakami osłabienia koniunktury w USA. Kolejne dane statystyczne, świadczące o spowolnieniu wzrostu gospodarczego, wpływały negatywnie na mocną dotychczas pozycję dolara, a to sprzyjało automatycznie wzmocnieniu waluty europejskiej.Ostatnio doszło nawet do tego, że niekorzystne informacje dotyczące sytuacji ekonomicznej w Europie nie były w stanie pogorszyć optymistycznego nastawienia inwestorów do euro. Tak stało się po publikacji indeksu obrazującego aktywność w przemyśle, który sporządza organizacja zrzeszająca szefów zakupów firm działających w krajach unii walutowej. Mimo spadku do najniższego poziomu od półtora roku wskaźnik ten okazał się bowiem wyższy od analogicznego indeksu w USA.Sytuacja ta sprawiła, że kurs euro wzrósł we wtorek do 0,9493 USD, tj. najwyższego poziomu od pięciu miesięcy. Wprawdzie jest on wciąż o około 20% niższy od rekordu osiągniętego tuż po wprowadzeniu wspólnej waluty z początkiem 1999 r., ale zyskał już 9% w stosunku do minimum z października ub.r.Zdaniem niektórych ekspertów, za kilka miesięcy, a być może nawet tygodni, euro może zrównać się z dolarem. Coraz więcej ekonomistów jest bowiem przekonanych, że w br. gospodarka strefy euro będzie rozwijać się szybciej niż amerykańska. Atrakcyjność wspólnej waluty może wzrosnąć dodatkowo, jeżeli Amerykanom nie uda się ?miękkie lądowanie? i dojdzie do zbyt gwałtownego osłabienia koniunktury z oznakami recesji.Wprawdzie, ze względu na ożywione stosunki handlowe z USA, gospodarka europejska może odczuć pogorszenie sytuacji ekonomicznej za oceanem, jednak ekonomiści twierdzą, że cykle koniunkturalne po obu stronach Atlantyku nie pokrywają się, a dodatkową tarczę chroniącą strefę euro przed negatywnymi wpływami stanowi ograniczona liberalizacja stosunków gospodarczych z zagranicą.Walucie europejskiej sprzyjają też zaburzenia na rynkach akcji i obligacji. Zmniejszają one bowiem zdolność przedsiębiorstw ze strefy euro do pozyskiwania tą drogą kapitałów, a następnie przeznaczania ich na przejęcia firm amerykańskich. Tym samym słabnie odpływ środków finansowych do USA, które w średniej i dłuższej perspektywie uważa się wciąż za bardziej atrakcyjne miejsce do inwestowania od Europy.Należy jednak pamiętać, że nadmierne wzmocnienie euro nie byłoby korzystne dla krajów unii walutowej, gdyż pogorszyłoby konkurencyjność eksportu, a w ślad za tym osłabiło tempo wzrostu gospodarczego.

A.K.?Financial Times?