Prognozy 2001
Pierwszy rok nowego stulecia może być dla gospodarki jednym z trudniejszych w okresie transformacji. Wyraźnie ukształtowane w ubiegłym roku zwolnienie tempa wzrostu popytu krajowego, będącego w latach poprzednich głównym czynnikiem dynamizującym gospodarkę, będzie trudne do przełamania.
Osłabienie procesów wzrostowych ? szczególnie wydatne w pierwszej połowie roku ? może dotyczyć zarówno produkcji przemysłowej, budownictwa, jak i handlu wewnętrznego. W rezultacie produkt krajowy brutto, którego wzrost w pierwszym półroczu 2000 r. wynosił 5,2 proc., a w drugim prawdopodobnie nie przekroczył 3 proc., w pierwszych sześciu miesiącach może się zwiększyć do około 3,5 proc., a w skali całego roku nie więcej niż do 4?4,5 proc. W drugim półroczu br. można liczyć na pewne zwiększenie popytu krajowego, wynikające ze wzrostu siły nabywczej gospodarstw domowych na skutek spadku inflacji i wypłat rekompensat dla emerytów, rencistów i sfery budżetowej. W rezultacie dynamika PKB może być wyższa niż na początku roku.Pogorszenie dynamiki popytu wewnętrznego na początku roku będzie dotyczyć zarówno konsumpcji, jak i działalności inwestycyjnej. Wprawdzie projekt ustawy budżetowej zakłada w 2001 r. zwiększenie spożycia indywidualnego o 4,2 proc. (w 2000 r. zwiększy się ono o około 2 proc.) oraz wzrost nakładów brutto na środki trwałe o 8,5 proc. (w 2000 r. tylko o 3 proc.), ale przy utrzymywaniu bardzo restrykcyjnej polityki pieniężnej i fiskalnej może to być trudne do zrealizowania. Nadal są bowiem małe widoki na szybką i znaczącą redukcję podstawowych stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Jest to tym bardziej dziwne, że od maja ubiegłego roku obserwujemy istotną poprawę wyników handlu zagranicznego, a od lipca ? wyraźny spadek trendów inflacyjnych.O ile w okresie styczeń?kwiecień wpływy z eksportu były o 9 proc. niższe niż przed rokiem, to od maja do listopada, w porównaniu z analogicznym okresem 1999 r., zwiększyły się aż o 17 proc. Natomiast tempo wzrostu wypłat za import, wynoszące na początku roku 2 proc., przyspieszyło zaledwie do 4 proc.Tzw. inflacja roczna, która w lipcu wynosiła 11,6 proc. ? w październiku osiągnęła poziom jednocyfrowy (9,9 proc.), a w grudniu nie przekroczyła 9 proc. Krótkoterminowe prognozy wskazują na prawdopodobieństwo spadku inflacji w końcu pierwszego kwartału bieżącego roku do 7?7,5 proc., a w skali całego roku nawet do 6 proc. Przemawiają za tym: paliwa taniejące na rynkach światowych, wolno drożejące artykuły żywnościowe, aprecjacja złotego w relacji do walut wymienialnych, coraz wolniejsze tempo wzrostu realnych wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw i ich spadek w niektórych działach sfery budżetowej, niższy niż przed rokiem realny poziom rent i emerytur, a także zmniejszające się zapotrzebowanie gospodarstw domowych na kredyt i poprawa ich skłonności do oszczędzania.Presja popytu konsumpcyjnego na rynek jest coraz mniejsza. Świadczy o tym gwałtownie obniżająca się dynamika sprzedaży detalicznej. Dane GUS wskazują, że sprzedaż detaliczna, liczona w cenach stałych, w drugim półroczu zeszłego roku była niższa niż przed rokiem, a jeszcze na początku roku notowano jej dwucyfrowy wzrost.W konsekwencji pogarszających się nastrojów konsumenckich i kurczącego się popytu wewnętrznego wyraźnie słabnie tempo napływu nowych zamówień u krajowych producentów, co w najbliższych miesiącach będzie hamować aktywność gospodarczą przedsiębiorstw.Spadek inflacji powoduje, że systematycznie rosną realne stopy procentowe i według zgodnej opinii ekspertów są one aktualnie w Polsce jednymi z najwyższych w krajach europejskich. Przykładowo stopa interwencyjna NBP (określająca procent, na jaki banki mogą lokować swoje nadwyżki finansowe na krótki termin w banku centralnym) wynosiła w końcu grudnia 2000 r., realnie 9,4 proc., podczas gdy w grudniu 1999 r. ? 6,1 proc. W przypadku braku decyzji o zmianie stóp ich realny poziom wzrośnie w końcu pierwszego kwartału do około 11 proc.Podobnie w 2000 r. czynnikiem najbardziej ożywiającym gospodarkę pozostanie eksport. Mimo słabego euro, w którym rozliczana jest większość naszych transakcji zagranicznych, realny jest wzrost wpływów z eksportu, w porównaniu z 2000 r., o ponad 11 proc., wobec o 8 proc. w ubiegłym roku, przy powiększeniu wypłat za import o około 10 proc. (w 2000 r. ich wzrost szacuje się na około 3 proc.). Przemawia za tym utrzymująca się koniunktura u naszych głównych partnerów handlowych: ożywienie gospodarek państw Europy Zachodniej i stopniowe wychodzenie z kryzysu krajów byłego ZSRR. W krajach Unii Europejskiej, do których kierujemy ponad 70 proc. naszej oferty towarowej, wzrost PKB może wynieść 3 proc., wobec 3,4 proc. w 2000 r., a w Rosji przewiduje się wzrost gospodarczy nie niższy niż 5?6 proc.Deficyt obrotów towarowych, który w 2000 r. przekroczył 13 mld USD, zwiększy się do około 15 mld USD. Deficyt ten, powiększony o ujemne salda płatności usługowych oraz dochodów, nie zostanie w pełni zrekompensowany nadwyżką salda nie sklasyfikowanych obrotów bieżących i transferów. W rezultacie na rachunku bieżącym wystąpi deficyt przekraczający 11 mld USD (w 2000 r. około 10 mld USD), którego relacja do PKB ? podobnie jak w 2000 r. ? będzie oscylować wokół 7 proc.Spełnienie się tych prognoz oznacza powolny odwrót od dotychczasowych tendencji bardzo szybkiego narastania ujemnego salda na rachunku obrotów bieżących, a także nadzieję na utrzymanie zainteresowania kapitału zagranicznego naszym krajem. Wątpliwości budzi jednak to, czy właśnie tak ukształtują się rzeczywiste procesy w handlu zagranicznym. Nawet utrzymanie się pomyślnej koniunktury na światowych rynkach nie stwarza naszym eksporterom w pełni korzystnych warunków do działania. Silna aprecjacja złotego, której ostatnio jesteśmy świadkami, napawa niepokojem. Nadwartościowy złoty daje eksporterom minimalne zyski lub wręcz powoduje straty, preferuje natomiast import. Może ten argument przyspieszy decyzje o stopniowej obniżce stóp procentowych?Nadmierne wygaszanie popytu wewnętrznego, który od czwartego kwartału rośnie wolniej niż PKB, jest główną przyczyną szybko narastającej bariery zbytu, a w konsekwencji coraz trudniejszej sytuacji na rynku pracy. Ocenia się, że w końcu grudnia ubiegłego roku bez możliwości zatrudnienia pozostawało prawie 2,7 mln osób, a stopa bezrobocia wzrosła do około 15 proc., w tym wśród osób młodych, w wieku do 24 lat, przekroczyła 33 proc. Ze względu na wzrastającą szybko liczbę ludności w wieku produkcyjnym, niski przyrost nowych miejsc pracy i konieczność kontynuowania procesów restrukturyzacyjnych, ograniczających zatrudnienie, liczba bezrobotnych już w końcu I kwartału może przekroczyć 2,8 mln, a stopa bezrobocia wyniesie prawie 16 proc.Na wielkość zatrudnienia będzie także wpływać wysoka wydajność pracy, która np. w przemyśle przetwórczym wzrosła w ubiegłym roku o około 15 proc. Jest to korzystne dla poprawy konkurencyjności przedsiębiorstw, ale powoduje, że zapotrzebowanie na pracę rośnie znacznie wolniej niż PKB.