Znowu mogliśmy się przekonać, że dla wielu inwestorów jesteśmytylko jednym z wielu krajów rozwijających się. Wczorajsze wyraźneosłabienie polskiej waluty zawdzięczamy bowiem wydarzeniom w Turcji.

Zaczęliśmy z 9,35% powyżej starego parytetu, a więc nawet nieznacznie wyżej niż w piątek na zamknięciu notowań. Nie trzeba dodawać, że to bardzo wysoki poziom. Dolar kosztował wtedy 4,09 zł, euro zaś 3,73 zł. Przez kilkadziesiąt minut panował spokój, praktycznie nie dochodziło do zmian. Wydawało się, że inwestorzy oczekują danych o produkcji przemysłowej i PPI i w związku z tym aż do 16.00 nie należy się spodziewać dużych ruchów. Tymczasem o 9.30 zaczęła się wyraźna wyprzedaż polskiej waluty. Okazało się, że uczestnicy rynku przestraszyli się nagłego pogorszenia sytuacji w Turcji (konflikt polityczny spowodował perturbacje na giełdzie, potem na innych rynkach finansowych, bank centralny został zmuszony do interwencji). Ponieważ zarówno Polska, jak i Turcja należą do rynków rozwijających się, są one podobnie traktowane przez inwestorów i trudno się dziwić, że wzrost ryzyka w Turcji zmusił część z nich do podjęcia decyzji wyjścia z polskiej waluty. Nie minęło półtorej godziny i dolar kosztował 4,10 zł, a euro 3,7820 zł, co odpowiadało poziomowi 8,6% powyżej parytetu. Jak widać z powyższego, szczególnie dotkliwe straty ponieśliśmy na rynku EUR/PLN. Wynikało to z faktu, że w tym samym czasie doszło do dość silnego wzmocnienia waluty europejskiej. Potem złoty zaczął odreagowywać spadki. Jeszcze przed 15.00 wróciliśmy na 9,0% i mniej więcej na tym poziomie oczekiwaliśmy na dane. Potwierdziły one dwie tendencje: po pierwsze ? wciąż spada presja inflacyjna, po drugie ? uwzględniając różnice w liczbie dni roboczych w grudniu i w styczniu ? w pierwszym miesiącu 2001 roku doszło do wyraźnego spadku produkcji, co bardzo źle wróży PKB w I kwartale. Złoty nie zareagował na te informacje (jedna pozytywna, druga negatywna). W ostatnich transakcjach dolara ceniono na 4,087 zł, euro zaś na 3,763 zł, i było to wciąż 9,0% powyżej parytetu.Wspólnej walucie udało się dzisiaj trochę wzmocnić. Było to możliwe z dwóch powodów. Po pierwsze, na ostatnim spotkaniu G7 ponownie oświadczono, że są przesłanki, aby w 2001 roku spodziewać się szybszego rozwoju gospodarki europejskiej niż gospodarek amerykańskiej i japońskiej, a po drugie ? i ważniejsze ? doszło do interwencji na rynku. Turecki bank centralny chcąc nie dopuścić do osłabienia waluty narodowej, podjął decyzję o interwencyjnej sprzedaży dolarów na rodzimym rynku. Ponieważ skutek był mierny, zdecydowano się na zakup euro na rynku międzynarodowym. Wzrost wartości euro, czyli innymi słowy spadek wartości dolara, miał doprowadzić do wzmocnienia tureckiego lira.Zaczęliśmy więc z poziomu 0,9135, by około 13.00 osiągnąć poziom wyższy dokładnie o centa. Warto zwrócić uwagę, że najszybszy wzrost nastąpił między 10.00, a 11.30 (przeszliśmy z 0,914 na 0,9215), czyli właśnie wtedy, kiedy uaktywnił się turecki bank centralny. Po południu niewiele się już działo. Kończyliśmy na 0,9211. N