W ciągu najbliższych 10 lat trzeba będzie stworzyć około 1,5 mln miejsc pracy, tylko po to, żeby bezrobocie już nie rosło - uważa Janusz Witkowski, wiceprezes Głównego Urzędu Statystycznego. "Jest potrzeba wykreowania około 1,3-1,5 mln miejsc pracy, tylko po to, żeby nie zwiększyć liczby bezrobotnych. A jeżeli chcemy zmniejszyć liczbę bezrobotnych, to do tej liczby trzeba dodać następne" - powiedział Witkowski w środę na konferencji prasowej. GUS oficjalnie potwierdził w środę informacje podane wcześniej przez Ministerstwo Pracy, że stopa bezrobocia wzrosła w styczniu do 15,6 proc., z 15 proc. w grudniu i 13,7 proc. w styczniu 2000 roku. W urzędach pracy w końcu stycznia zarejestrowanych było 2 mln 835,6 tys. osób. Rząd założył w budżecie na ten rok, że na koniec grudnia stopa bezrobocia wyniesie 15,4 proc. Zdaniem Witkowskiego, presja na rynek pracy w najbliższych latach jeszcze się zwiększy, dlatego, że na ten rynek będą wchodzić młodzi ludzie, którzy decyzje o podjęciu pracy przesunęli z lat 1996-2000 na kolejne lata, np. w związku ze studiami. Witkowski powiedział, że w latach 1996-2000 przyrost ludności aktywnej zawodowo powinien wynieść ponad 900 tys., ale w rzeczywistości wyniósł tylko około 260 tys. osób. "To oznacza, że nastąpiło odłożenie decyzji wejścia na rynek pracy przez tych, którzy powinni wejść tam w latach 1996-2000. Mamy oczywiście wytłumaczenie - przyrost o ponad 600 tys. młodzieży, która się kształci na poziomie wyższym" - powiedział Witkowski. Dodatkowo, właśnie w 2001 roku osoby, które urodziły się w 1983 roku, ukończą 18 lat. W 1983 roku urodziło się ponad 720 tys. osób. "Będzie ogromna presja na rynek pracy w okresie najbliższych 5 lat. Wszystko wskazuje na to, że w latach 2001-2005 przyrost ludności aktywnej zawodowo wyniesie 860-890 tys. Ta liczba wyznacza minimalny przyrost miejsc pracy, który powinien nastąpić w ciągu pięciu lat, aby wchłonąć demograficzny rozwój ludności aktywnej zawodowo" - powiedział Witkowski. GUS bada nie tylko bezrobocie rejestrowane, ale także aktywność zawodową ludności. Badania te obejmują nie tylko liczbę osób zarejestrowanych w urzędach pracy, ale osoby, które w czasie tygodnia, w którym przeprowadzono badanie nie pracowały i poszukiwały pracy. Według tego badania, w IV kwartale ubiegłego roku stopa bezrobocia wyniosła 16 proc., a bezrobotnych było 2.760 tys. osób. Jest to najwyższa liczba bezrobotnych od 1992 roku, odkąd GUS rozpoczął badania aktywności ekonomiczną ludności. "W IV kwartale 2000 roku przeciętna miesięczna liczba bezrobotnych wyniosła 2.760 tys. Gdybyśmy dla tego samego okresu obliczyli przeciętną liczbę bezrobotnych na podstawie rejestracji, to wyniosłaby ona 2.621 tys." - powiedział Witkowski. Na tej podstawie Witkowski uważa, że w najbliższych miesiącach sytuacja na rynku pracy nie poprawi się. "Ta liczba bezrobotnych jest zatem wyższa niż w świetle rejestracji. To oznacza, że luty i marzec niczego nie zmieni" - powiedział. Nieco bardziej optymistyczne wnioski płyną z badań koniunktury. W styczniu przedsiębiorstwa deklarowały, że w najbliższych miesiącach planują mniejsze zwolnienia niż to planowały w poprzednich badaniach. Około 0,7 proc. zakładów pracy zadeklarowało zwolnienie w najbliższym czasie 24,8 tys. pracowników, w tym 11,5 tys. osób z sektora publicznego. Przed miesiącem 2,1 tys. przedsiębiorstw deklarowało zwolnienie 77,1 tys. osób, a w sektorze publicznym 30,7 tys. osób.
(PAP)