Pamiętacie Państwo luty i marzec 1995 r.? Awantury przed kamerami między stronami prezydencką i rządową, przepychanki między prezes NBP a ministrem finansów, pogłoski o rzekomo rychłym opodatkowaniu zysków kapitałowych? A na giełdzie frustracja po podręcznikowym krachu 1994 r., zakończonym dobijającym ?antyefektem stycznia?. Irlandczycy za grosze przejmują WBK, Elektrim leży za półdarmo, zupełny brak percepcji faktu, iż Ameryka już się wykaraskała z kryzysu meksykańskiego. WIG uformował spektakularną dwumiesięczną ?kopułkę akumulacyjną?(z charakterystycznym rozkładem obrotów i znamiennym ?pikiem Kołodki? w centrum), zakończoną dopiero marcowym wybiciem ze ?złotego? poziomu 5,9 tys. pkt. (docelowo na równie ?złote? 9,4 tys. w maju). Coś się kończyło, coś zaczynało. Tak właśnie rozpoczynał się Rok Świni, który zwykle wykazuje tendencję do ważnych zmian i w którym ?...wszystko powinno zostać uporządkowane, aby przygotować się do nowego cyklu? (cit. L.Reid, ?Chinese Horoscopes?, Element Books, 1996). Niewiele się co prawda znam na chińskiej astrologii, ale tu nie mam wątpliwości: zmienialiśmy wtedy supercykl (używając prechterowskiej terminologii) w naszym postrzeganiu giełdy. Poprzedzające 4 lata to właściwie okres niemowlęcy dla naszego rynku papierów wartościowych, podczas którego przeżyliśmy w skrócie prawie wszystko. Nadał on charakterystyczny rytm polskiej giełdzie: wytworzona wówczas struktura cykli długo się jeszcze potem utrzymywała, zarysowane linie wsparcia i oporu dobrze służyły do wyliczeń kolejnych poziomów, zaznaczone momenty zwrotne do tej pory sprawdzają się w obustronnych projekcjach na osi czasu (np. wg koncepcji Carolana). Nie wchodząc w dywagacje na temat wewnętrznej struktury tego okresu (nazwijmy go S0), proponuję skoncentrować uwagę na elliottowskiej klasyfikacji kolejnego (S1) supercyklu, który ? wobec wzrostu kapitalizacji i jakościowego rozwoju naszej społeczności inwestorskiej ? będzie zapewne trwać znacznie dłużej. A więc wzmiankowane wybicie z końca marca 1995 r., rozpoczęte na spółkach przemysłowych i zakończone w maju euforią na rynku równoległym, to klasyczna elliottowska fala 1, z typowymi dla niej elementami zaskoczenia i niedowierzania. Nieliczni zdążyli się zabrać. Najwytrwalsi uczestnicy bessy nieco się odkuli. Następne miesiące to okres ostygania rozbudzonych nadziei, z ponownie zdołowanymi nastrojami (jak to zawsze w fali 2), z chwilowym zrywem we wrześniu (znów na magiczne 9,4 tys. pkt.) po mało w rezultacie istotnej obniżce stóp, oraz z męczącym osuwaniem się w przygnębiającej atmosferze ówczesnej kampanii prezydenckiej. Ta płaska korekta zakończyła się nawrotem na 7,5 tys. pkt., po upublicznieniu afery ?Olina? w dniu przesilenia zimowego Roku Świni. Rozpoczętym wtedy wzrostom towarzyszyły dobre wyniki spółek (i jeszcze lepsze prognozy), niezła kondycja całej gospodarki (zwłaszcza malejące wtedy bezrobocie i wyraźny wzrost eksportu na Wschód), dobre wiadomości ze świata i narastająca świadomość nieuchronnej integracji z Zachodem. Słowem: uzasadniona fundamentalnie i psychologicznie fala 3. Kontrowersje w oznaczeniach pojawiają się dopiero latem 1996 r. Nerwowe wybory prezydenckie w Rosji, u nas wzrosty praktycznie tylko na bankach, zamieszanie wokół prywatyzacji KGHM oraz emocje związane z pierwszymi notowaniami świadectw NFI. Czy to pędząca korekta podstawowego rzędu, czy też lokalna struktura wewnątrz kontynuowanej fali 3? Przyjmijmy na razie to drugie. A więc, po emocjonalnych miesiącach lata i jesieni 1996 r., stabilne wzrosty powracają zimą (znów ?efekt stycznia? w grudniu), aby zakończyć się lutową kulminacją WIG-u na 18,1 tys. pkt. Ale czy obserwowane wtedy, maniakalne niemal, zainteresowanie rynkiem NFI można ? wobec nieprzejrzystości całego programu ? skojarzyć z ?rozsądną? osobowością fali 3? Chyba tylko jeśli uznamy zimę ?96/97 za ostatnie ? lekko euforyczne ? stadium tej fali, podfalę ?5?, co niezbyt konweniuje z zakazem, by ?3? była najkrótszym z impulsów. W takim razie, jeśli przymknąć oko na ten kłopot, cały rozbieżny trójkąt (podwójny zygzak): luty ?97 ? październik ?98, ze wszystkimi emocjonalnymi perturbacjami, to korekcyjna fala 4. Te odwzorowane na indeksach emocje to m.in.: kryzys czeski z maja 1997 r., wizyta Clintona w Warszawie (?...nic o Was bez Was!?), lipcowa powódź i zaskakujące wybicie zaraz po niej, wygrane przez AWS wybory i zmiana ekipy rządowej jesienią ?97, kryzysy azjatyckie przełomu lat 1997/98, styczniowy ?efekt stycznia? zakończony w marcu 1998 r. WIG-iem na poziomie 18,3 tys. pkt., kryzys rosyjski rozpoczęty w istocie tej wiosny i zaznaczony zygzakiem z lokalnym szczytem w lipcu, po którym dopiero uwidoczniła się cała jego ?rosyjskość?. Odpowiadałoby to regule przemienności: wobec płaskiej fali 2, bardziej złożona struktura korekcyjna objawiła się w fali 4.Kontynuując to oznaczenie, zauważmy, że rozpoczęta 9 października 1998 r. od 10,8 tys. pkt., fala 5 wykształciła kolejną rozbudowaną strukturę, zakończoną ogólnoświatową euforią milenijną w segmencie TMT, wbrew wcześniejszym oczekiwaniom na katastroficzną pluskwę Y2K. Ta euforia rozpoczęła się u nas natychmiast po... podwyżce stóp procentowych w połowie października 1999 r. i sfinalizowała ? na poziomie 22,8 tys. pkt. ? 27 marca milenijnego Roku Smoka, zaraz po nieoczekiwanie łatwym zwycięstwie wyborczym Putina (oczywiście Smoka). To byłby ? zgodnie z tym oznaczeniem ? koniec całej pięcioletniej hossy, tzn. fali I wyższego rzędu. Wszystko, co się od tego czasu dzieje, byłoby dopiero początkiem bessy tego samego rzędu, fali II, która mogłaby potrwać ładnych parę lat, doprowadzając WIG najpewniej do poziomu 10,8 tys. pkt (zniesienie fali 5), a niewykluczone że nawet do 5,9 tys. pkt. (zniesienie całej fali I). Po drodze są jeszcze dwa potencjalne elliottowskie poziomy nawrotu: wzmiankowane 9,4 i 7,5 tys. pkt.Taką hiobową prognozę na rozpoczęty właśnie (24 stycznia br.) chiński Rok Węża sugestywnie lansuje na łamach Parkietu Tomasz Jóźwik, nie podpierając się przy tym ani regułami Elliotta, ani chińską astrologią. My, przeciwnie, nie musimy więc być aż takimi pesymistami, skoro ?...Wąż słynie jako strażnik skarbów, to raczej niemożliwe, żeby nie był bogaty? (cit. j.w.). Jak już wspominałem, ?nerwowy? środek 1996 r. można też uznać za pędzącą falę (4) (dla odróżnienia oznaczenia w nawiasach). Wtedy zima ?96/97 byłaby falą (5) (tym razem bez sprzeczności z pryncypiami), finalizując dwuletnią hossę, falę (I), zaś nawrót z października ?98 kresem złożonej (podwójny zygzak) fali (II), która ? jak to często bywa ? zabrała ok. 62% poprzedzającego ją impulsu hossy. Przy takim oznaczeniu, formalnie bardziej prawidłowym od poprzedniego, wielosegmentowy impuls X 98 ? III 2000, byłby dopiero inicjacją (fala (1) lub (1&3)) nowej wieloletniej hossy, fali (III), a ubiegłoroczna ?zwałka? jej korektą, falą (2) lub (4). Jeśliby zatem uznać, że nawrót z 13 października ub.r. zakończył już tę trójsegmentową korektę, znosząc 2/3 poprzedzającego ją złożonego impulsu, to rozpoczęta wtedy tendencja zwyżkowa powinna wynieść WIG grubo powyżej 30 tys. pkt. Nic tylko ?buy & hold?. Ale Wąż ?...działa intuicyjnie i jest ostrożny? (cit. jw.). I słusznie, gdyż ?...spekulacja może skończyć się dla Węża katastrofą? (cit. jw.). Dlatego trudno uwierzyć w realizację tej hurraoptymistycznej wizji, którą uwiarygodniłoby chyba dopiero przebicie ?z marszu? rekordowego dotąd poziomu 22,8 tys. pkt. Teraz kroją się raczej szybkie spadki gdzieś do 15 tys. pkt. i utworzenie tam formacji podwójnego dna, względnie wyklinowanie się indeksu na nieco wyższym poziomie, co wypełniłoby charakterystyczny dla naszej giełdy schemat kilkumiesięcznej akumulacji przed każdym poważniejszym wybiciem. Dalszą ewolucję fali (III) po takich obiecujących formacjach uznałbym za całkiem realistyczną. Coś skłania mnie jednak do dalszego komplikowania wizji. Może dlatego, że już od ponad roku znajdujemy się pod wpływem Metalu, a ?...Wąż z żywiołem Metalu dostrzega w porę okazje, możliwości i niebezpieczeństwa. Swoje plany realizuje tak, aby inni zorientowali się gdy już jest za późno.? (cit. jw.). Przy okazji dygresja dla amatorów wykresów Kagi: żywioły przyjęły niedawno negatywny aspekt Yin. Uważam, że po 18-miesięcznych zwyżkach (licząc od zakończenia kryzysu rosyjskiego) oczekiwać można nieco dłuższej niż półroczna korekty. Więc może nie zakończyła się ona w październiku i właśnie rozwija się w typową strukturę korekcyjną 3-3-5? Wzrosty poprzedniego kwartału to podfala ?b?, której zasięg widziałbym na zrealizowanych już 18 tys. (38% zniesienia podfali ?a?), 19,8 tys. (62%) lub nawet 22,8 tys. pkt (wariant korekty płaskiej). Podobno najtrudniejsze do rozpoznania są właśnie nieregularne fale ?b?, pułapki prawie zawsze skazane na całkowite (lub większe) zniesienie. U nas zasięg późniejszych spadków to najprawdopodobniej strefa 13,2?14,9 tys. pkt. Znów źle, ale nie od razu i nie aż tak strasznie jak u Tomka Jóźwika. Optymalny dla analizy indeks powinien być powszechnie rozpoznawany i ?umocowany? historycznie (jak np. WIG czy DJIA), tak by zapewniać psycho-socjologiczne sprzężenia zwrotne, z drugiej zaś strony, odpowiednio szeroki i ?niezbyt? ważony (jak np. S&P500 i niektóre nasze indeksy cenowe). Ciekawą praktyką może być klasyfikacja przebiegu kilku indeksów równocześnie (nazwałbym to ?kombinacją Guppy?ego-Elliotta?). Podjęta próba z sześcioma indeksami WGPW zdyskredytowała całkowicie jeden z omówionych wariantów interpretacji. Szczęśliwie ten pierwszy, prowadzący do katastroficznej (?jóźwikowej?) wizji WIG-u czterocyfrowego.Sądzę, że kamień filozoficzny ? zawsze przydatny przy rozstrzyganiu kontrowersji ? leży jak zwykle za Oceanem. Do ?zglobalizowanej? świadomości inwestorów dotarły pojawiające się tam i mocno ostatnio nagłaśniane (m.in. przez samego A. Greenspana) symptomy recesji. Rozważane są scenariusze twardego i miękkiego lądowania gospodarki USA. Przypuszczam, że mają one coś wspólnego z szansami realizacji opisanych wyżej wizji rozwoju koniunktury giełdowej w Polsce. Nie wykluczałbym jednak hipotezy, że ?lądowania? te już się dokonały, przynajmniej w podświadomości inwestorów amerykańskich. Świadczyłyby o tym dwuletnia formacja diamentu na DJIA (soft landing?), pokrywająca się czasowo z zakończoną już serią restrykcyjnych posunięć Fedu, oraz obronienie przez indeksy NYSE przyspieszonych po kryzysie meksykańskim linii trendu wieloletniego (w skali liniowej). Pomimo 9-miesięcznego krachu (hard landing?) w segmencie TMT, indeksy rynku Nasdaq jeszcze tych linii nie testowały (odpukać, obym nie zapeszył, testowanie wiązałoby się z realizacją elliottowskiej ?piątki w dół?!). Ale skoro wszyscy koryfeusze chcą lądować, to może niebawem wystartujemy? Oby w górę. Przecież w Roku Węża ?...w gospodarce nastąpią pozytywne zmiany, a rynek będzie się rozwijać? (cit. jw.). Czy podobnego zdania jest nieodgadniony Wąż Alan, który ostatnio coraz pozytywniej wyraża się o założeniach polityki fiskalnej nowo wybranego Psa (G.W.B., syna Szczura, G.H.B.), z którym zresztą łączy go ?...wzajemne przyciąganie od pierwszego wejrzenia? (cit. jw.)? No i czy rynki (i Tomek J.) nam uwierzą?Rok Węża to podobno też rok spełnionych życzeń...
Krzysztof MorstinAutor jest wykładowcą krakowskiej AGH