Przypadek sprawił, że wczorajsza konferencja PiS na temat polityki prorodzinnej rządu zbiegła się z doniesieniami o porozumieniu resortów budownictwa i finansów w sprawie stawki VAT przy kupowaniu i remontowaniu mieszkań. Wydaje się, że nic obu tych wydarzeń nie łączy. Ale każdy, kto czytał Agatę Christie, wie, że przypadek bywa "najlepszym detektywem". I rzeczywiście. Być może to właśnie trzymanie planujących inwestycje we własne "M" w niepewności, ile podatku zapłacą, to niezła motywacja do założenia rodziny. Nie od dziś wiadomo, że razem łatwiej, chociażby o kredyt.
Stale rosnące ceny mieszkań i zapowiedzi kolejnych podwyżek już pod koniec roku muszą skłaniać choć niektóre pary do przyspieszenia decyzji o "wybudowaniu się".
Szczęśliwi, którym udało się zainwestować, zanim boom mieszkaniowy rozpoczął się na dobre. Ale teraz scenariusz się powtarza. Z początkiem 2008 roku, po podwyżce VAT na usługi budowlane, zapłacimy u dewelopera 15 proc. więcej. Niektórym pomoże antydatowanie umowy. Inni liczą na korzystną definicję budownictwa społecznego. Ale wiadomo jedno - trzeba się spieszyć. Teza, że dla części par presja pęczniejącego rynku nieruchomości jest argumentem do zawarcia związku, nie jest wcale pozbawiona sensu.
Nic więc dziwnego, że wczoraj po południu resort finansów dementował informacje, że porozumienie w sprawie VAT jest już zawarte. Po co bowiem kończyć z niepewnością, która przynosi zbawienne, bo prorodzinne skutki?