Rada nadzorcza hiszpańskiej firmy energetycznej Endesa poparła ofertę niemieckiego koncernu E.ON, który za każdą akcję madryckiej spółki jest gotów zapłacić 40 euro, a łącznie 42,4 miliarda euro.

O kontrolę nad Endesą toczy też bój tandem Enel-Acciona. Obie firmy nie mogą formalnie ogłosić swojej propozycji, gdyż zgodnie z decyzją komisji papierów wartościowych, będą mogły to uczynić dopiero za pół roku. Wiadomo jednak, że obiecują minimum 41 euro za walor. Alessandro Frigerio, zarządzający funduszem w mediolańskiej firmie RMJ, uważa, że między obiema propozycjami nie ma dużej różnicy. - Rada Endesy była niemalże zmuszona zarekomendować ofertę E.ON, gdyż jest najuczciwsza i najbardziej prawidłowa - ocenia Frigerio. Przypomina też, że E.ON walczy o Endesę od ponad roku, a jego zainteresowanie hiszpańską spółką wynika z pobudek biznesowych. Endesa ma 22 miliony klientów i działa na rynkach szybciej rosnących od niemieckiego.

Frigerio zaangażowanie hiszpańskiej Acciony i włoskiego Enela ocenia w kontekście politycznym. Jego zdaniem, sytuację całkowicie zmieniło spotkanie premierów Hiszpanii i Włoch, które odbyło się 20 lutego. - Pojawienie się Enela było niespodziewane i wynika głównie ze względów politycznych - uważa. Zastrzega jednak, że inicjatywa odgórna nie oznacza, iż byłaby to zła decyzja.

Enel i Acciona razem kontrolują 46 proc. akcji Endesy. Szyki im nieco pomieszał bank oszczędnościowy Caja Madrid, właściciel 10-proc. pakietu. Poinformował, że sprzeda go koncernowi niemieckiemu.

Bloomberg, marketwatch.com