Choć trochę opadł niepokój dotyczący Iranu, na rynku ropy naftowej wciąż utrzymują się wysokie notowania. Wczoraj w Londynie baryłka z dostawą za trzy miesiące, po wzroście o ponad dolara, kosztowała 68,1 USD - tylko trochę mniej od 68,7 USD osiągniętych na początku zeszłego tygodnia, kiedy notowania były najwyższe od września zeszłego roku. Niepokój inwestorów budzą niskie rezerwy ropy i jej pochodnych. Zwykle o tej porze roku zapasy rosną, bo dostawcy w Stanach Zjednoczonych i Europie przygotowują się na okres wzmożonego popytu na paliwa napędowe w czasie wakacji. Tymczasem w USA od dziewięciu tygodni rezerwy benzyny są coraz niższe. W minionym stopniały o kolejne 5,5 miliona równoważników baryłek ropy - podał wczoraj w Waszyngtonie Departament Energii. Rynek oczekiwał spadku, ale tylko o 1,4 mln baryłek. Notowania benzyny w Nowym Jorku natychmiast poszły w górę o ok. 2 proc. i osiągnęły poziom 2,16 USD za galon, najwyższy od ośmiu miesięcy. Na napiętą sytuację na rynku benzyny wpływają nieplanowane przestoje rafinerii na czas napraw po zimie. Choć zapasy samej ropy są trochę większe niż parę tygodni temu, to jednak także i jej ceny trzymają się wysoko, ze względu na perspektywę konieczności rychłego przerobienia sporej części tych zapasów. Obawy dotyczące Iranu także nie do końca wyparowały z głów inwestorów. Ten czwarty co do wielkości producent ropy oficjalnie zapowiedział uruchomienie procesu wzbogacania uranu na skalę przemysłową, co znów może zaostrzyć jego stosunki z Zachodem, mimo szans na ich ocieplenie po uwolnieniu piętnastki brytyjskich żołnierzy.