Szwajcarskie konta lewicy

Szwajcaria była przez komunistów traktowana źle, więc obecna sympatia przedstawicieli lewicy do tego kraju nosi znamiona sprawiedliwości dziejowej

Aktualizacja: 20.02.2017 04:38 Publikacja: 02.06.2007 11:20

Jeśli ministrowi Ziobrze uda się dowieść, że politycy lewicy mają tłuste konta w szwajcarskich bankach, będzie to ostateczny dowód na kres komunizmu w Polsce, co następnie ogłosi w telewizji Małgorzata Kożuchowska, Anna Mucha albo jakaś inna gwiazdka telenoweli "M jak Miłość". Joanna Szczepkowska ogłaszała już taki koniec w III RP, ale jak się okazało nie miała racji.

Posiadanie przez polityków lewicy kont w Szwajcarii będzie bowiem oczywistym dowodem na odwrót przedstawicieli tej formacji od naturalnego dotąd dla nich kierunku na Wschód. Powinniśmy zatem trzymać kciuki, żeby słynna na całym świecie anegdota o człowieku, który przyszedł do jednego z banków w Zurichu wpłacić dorobek życia, brzmiała odtąd następująco.

Klient szeptem: - Chciałbym wpłacić pieniądze. W tej walizce są dwa miliony franków szwajcarskich.

Bankier: - Proszę nie ściszać głosu, panie Piechota, bieda to żaden wstyd.

Oczywiście, politycy lewicy także w okresie komunistycznym mieli konta za granicą, ale była to zagranica bardziej im przyjazna ideowo. Dlatego kiedy Mieczysław Rakowski i Leszek Miller potrzebowali pieniędzy na stypę po nieboszczce PZPR nie pożyczyli ich bynajmniej w Zurichu, ale w Moskwie. I nie we frankach szwajcarskich, ale w dolarach, które były w PRL walutą zamienną wobec złotych.

Szwajcaria w minionym słusznie okresie w ogóle była przez komunistów traktowana źle, więc obecna domniemana i faktyczna sympatia przedstawicieli lewicy do tego kraju nosi wszelkie znamiona sprawiedliwości dziejowej.

W czasach socjalizmu np. politycy lewicy preferowali zegarki radzieckie, które, ich zdaniem, chodziły równie punktualnie jak szwajcarskie, a nawet szybciej. Dziś przerzucili się na roleksy i phillipe-patki, których najdroższe modele stały się w kręgach zbliżonych do prominentnych kół lewicy oraz związanych z nimi lobbystów (dziś zwanych świadkami koronnymi) zwyczajowym wyrazem sympatii oraz podziwu.

W okresie Peerelu, kiedy trzeba było podkreślić przewagi socjalistycznej gospodarki planowej nad gospodarką wolnorynkową, kierującą się wilczymi prawami kapitalizmu, także Szwajcaria okazywała się przykładem bardzo poręcznym. Wystarczyło porównać wyniki polskiego przemysłu rybołówczego z przemysłem morskim Szwajcarów albo wskaźniki produkcji stoczni w Gdańsku i Gdyni z wynikami ekonomicznymi stoczni szwajcarskich, żeby wyższość socjalizmu nawet dla największych laików była widoczna jak na dłoni. Za to wszystko Szwajcarom słusznie należała się jakaś rekompensata.

Oczywiście, nie ma żadnej pewności, że tamtejsi bankierzy będą zadowoleni z sugestii ministra Ziobry, że po pieniądzach Pinocheta, Saddama oraz Kim Ir Sena nie pogardzili także zyskami z kwot ulokowanych w ich bankach przez polskich postkomunistów.

Ale jeśli nawet będą próbowali ten fakt ukryć, da się go ostatecznie obrócić na korzyść naszego kraju. Łatwiej będzie namówić Szwajcarów, żeby, w ramach zadośćuczynienia, założyli konto polskiemu premierowi.

Gospodarka
Podatek Belki zostaje, ale wkracza OKI. Nowe oszczędności bez podatku
Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024